W końcu dotarliśmy na miejsce. Naszym oczom ukazał się górski krajobraz pokryty białym puchem. Śnieg wpadał nam do butów, słońce nas oślepiało, a z oddali słychać było lokalną gwarę. Podchodząc bliżej, dźwięki stawały się bardziej wyraziste, zapachy intensywniejsze i powoli przestawał być odczuwalny powiew zimowego mrozu. Rozejrzałam się i w pierwszej chwili dostrzegłam piękne lokalne stroje, mnóstwo kolorów, które mocno wyróżniały się na tle białej scenerii. Wszystko było bardzo intensywne – zwłaszcza dźwięki, to one wprawiły mnie w zakłopotanie.

Witojcie na Kumoterkach!
Kumoterki to jedno z najważniejszych świąt w kulturze górali podhalańskich, które odbywa się cyklicznie w okolicach stycznia lub lutego każdego roku, w różnych miejscowościach na Podhalu. To wyjątkowa okazja, aby zobaczyć, jak lokalna społeczność celebruje zimę i jednocześnie pielęgnuje swoje dziedzictwo kulturowe.
W dosłownym tłumaczeniu „kumoterka” to specjalne sanie, które zgodnie z tradycją podhalańską wykonane są z drewna i wykorzystywane przez górali podczas prac w górach. Jednak Kumoterki to również nazwa dla wyścigów zaprzęgów konnych po śniegu. Według pierwotnej koncepcji kumoterkę powozi kumoter, a osoba mu towarzysząca, najczęściej kobieta, mocno trzyma się sań i poprzez balansowanie ciałem dba, aby oboje nie wylecieli z toru.
W dosłownym tłumaczeniu „kumoterka” to specjalne sanie, które zgodnie z tradycją podhalańską wykonane są z drewna i wykorzystywane przez górali podczas prac w górach. Jednak Kumoterki to również nazwa dla wyścigów zaprzęgów konnych po śniegu. Według pierwotnej koncepcji kumoterkę powozi kumoter, a osoba mu towarzysząca, najczęściej kobieta, mocno trzyma się sań i poprzez balansowanie ciałem dba, aby oboje nie wylecieli z toru.
Ich historia sięga XIX wieku. Początkowo Kumoterka była wydarzeniem religijnym, organizowanym przez Kościół katolicki na cześć św. Sebastiana – patrona strzelców. Z czasem jednak wydarzenie zaczęło zyskiwać na znaczeniu i stało się okazją do świętowania i pokazywania kultury góralskiej. Największy rozkwit zawodów kumoterek przypada na okres międzywojenny, kiedy na Równiach Krupowych w Zakopanem startowali nie tylko górale, ale i ułani oraz oficerowie Wojska Polskiego przebywający na wypoczynku pod Tatrami. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Kumoterki były traktowane bardziej jako spotkanie towarzyskie i zabawa ludowa niż zawody sportowe. Konie startujące w tamtym okresie wykorzystywano do codziennej pracy na roli czy w lesie i nie były specjalnie przygotowywane do wyścigów. Wiele z nich nie wykazywało chęci do brania udziału w wyścigach. Sytuacja zmieniła się diametralnie początkiem lat dziewięćdziesiątych – wtedy zaczęto sprowadzać na Podhale konie sportowe, które zakończyły już swoją karierę na torach wyścigowych. Od tego czasu Kumoterki zaczęły przybierać formę zawodów sportowych, a starsi gazdowie zaczęli powoli rezygnować z konkurencji szybkościowych, ustępując miejsca młodszym zawodnikom. Dziś Kumoterka ma charakter bardziej zorganizowany, ale wciąż ma swojego oryginalnego ducha.

Kumoterki najczęściej organizowane są wraz z Paradą Gazdowską. Razem tworzą jedyny w swoim rodzaju festiwal, który odbywa się w zimowej scenerii Tatr i jest jednym z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w regionie. To cykl imprez obejmujących oceniane przez jury przejazdy paradne zaprzęgów konnych oraz przejazdy na czas w dyscyplinach kumoterki, skiring – jeździec na nartach ciągnięty jest przez konia – i ski-skiring, gdzie jeździec znajduje się na koniu, a za nim ciągnięty jest narciarz. Podczas ewaluacji przejazdów paradnych pod uwagę bierze się wiele czynników, w tym konie, a dokładnie: ich dobór, utrzymanie, ułożenie, kondycja, rasa, uprząż. Oceniane są również sanie – rodzaj drewna, z jakiego zostały wykonane, ich konstrukcja oraz inne aspekty wizualne. Na pozytywny odbiór całokształtu danego wystąpienia wpływa także sam powożący i jego ubiór, postawa oraz sposób, w jaki powozi konia.
Dla osób z zewnątrz, spoza społeczności, wydarzenie Parady Gazdowskiej jest nadzwyczaj zaskakujące. Przede wszystkim odkrywa przed nimi prawdziwą naturę górali podhalańskich – otwartych i pełnych poczucia humoru, a także dumnych z własnej tożsamości.
Kiedy pierwszy raz znalazłam się w środku wydarzenia, byłam oszołomiona. Atmosfera tam panująca wprawiała mnie jednocześnie w zachwyt i zakłopotanie. Nie potrafiłam się odnaleźć, wszystko było dla mnie nowe i nieoczywiste. Czułam się, jakbym oglądała tych wszystkich ludzi przez ekran telewizora. Otaczający mnie krajobraz był czymś z rodzaju fikcji, pewnej kreacji. Nie byłam pewna, czy jestem tam, gdzie jestem. Nie trwało to jednak długo. Lokalni uczestnicy wydarzenia bardzo szybko zaczęli wchodzić ze mną w interakcję, co pozwoliło nam przełamać pierwsze lody i poczuć się swobodniej. Bardzo szybko zauważyłam, że wszyscy są otwarci i chętni do rozmowy – przecież przyszli tam po to, aby szerzyć wiedzę o swojej kulturze, a także dobrze się bawić.
Kiedy pierwszy raz znalazłam się w środku wydarzenia, byłam oszołomiona. Atmosfera tam panująca wprawiała mnie jednocześnie w zachwyt i zakłopotanie. Nie potrafiłam się odnaleźć, wszystko było dla mnie nowe i nieoczywiste. Czułam się, jakbym oglądała tych wszystkich ludzi przez ekran telewizora. Otaczający mnie krajobraz był czymś z rodzaju fikcji, pewnej kreacji. Nie byłam pewna, czy jestem tam, gdzie jestem. Nie trwało to jednak długo. Lokalni uczestnicy wydarzenia bardzo szybko zaczęli wchodzić ze mną w interakcję, co pozwoliło nam przełamać pierwsze lody i poczuć się swobodniej. Bardzo szybko zauważyłam, że wszyscy są otwarci i chętni do rozmowy – przecież przyszli tam po to, aby szerzyć wiedzę o swojej kulturze, a także dobrze się bawić.

Kolejne godziny wydarzenia przyniosły dalsze pozytywne zaskoczenia.
Przede wszystkim chciałam zwrócić uwagę na to, jak zgrabnie góralom udaje się przekazać swoje tradycje młodszym pokoleniom i z jakim zapałem są one przyjmowane. Wydarzenie nie ma w sobie nic z wymuszonej, sztucznej praktyki. Nawet najmłodsi uczestnicy wydarzenia są w pełni zaangażowani we wszystkie aktywności i wręcz się tego domagają. Stanowi to żywe świadectwo tego, że to, co tradycyjne potrafi być piękne, emocjonujące i wartościowe w oczach młodych ludzi. Być może, jest to ewenement na skalę Polski, gdyż coraz częściej obserwujemy zanikanie lokalnych, i nie tylko tych, tradycji. W dodatku duma z przynależności do swojej kultury lokalnej, którą dostrzegłam u każdego z nich, napawa mnie optymizmem. Z radością obserwuje się, jak zagraną społecznością są i jakie relacje tworzą.
Kumoterka to nie tylko okazja do zabawy, ale także do poznania historii i tradycji Podhala, dlatego w 2017 r. na wniosek Podhalańskiego Stowarzyszenia Jeździeckiego z Ludźmierza Wyścigi Kumoterek zostały wpisane na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.
Przede wszystkim chciałam zwrócić uwagę na to, jak zgrabnie góralom udaje się przekazać swoje tradycje młodszym pokoleniom i z jakim zapałem są one przyjmowane. Wydarzenie nie ma w sobie nic z wymuszonej, sztucznej praktyki. Nawet najmłodsi uczestnicy wydarzenia są w pełni zaangażowani we wszystkie aktywności i wręcz się tego domagają. Stanowi to żywe świadectwo tego, że to, co tradycyjne potrafi być piękne, emocjonujące i wartościowe w oczach młodych ludzi. Być może, jest to ewenement na skalę Polski, gdyż coraz częściej obserwujemy zanikanie lokalnych, i nie tylko tych, tradycji. W dodatku duma z przynależności do swojej kultury lokalnej, którą dostrzegłam u każdego z nich, napawa mnie optymizmem. Z radością obserwuje się, jak zagraną społecznością są i jakie relacje tworzą.
Kumoterka to nie tylko okazja do zabawy, ale także do poznania historii i tradycji Podhala, dlatego w 2017 r. na wniosek Podhalańskiego Stowarzyszenia Jeździeckiego z Ludźmierza Wyścigi Kumoterek zostały wpisane na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.

Zdjęcia: Natalia Deyna (KSAF)