Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Archiwum tekstów

elegia o kocie w kosmosie

Galimatias

część pierwsza – kocie życie

dobrzy ludzie wzięli mnie z ulicy,
choć myślałam, że nie mam żadnych szans
(ważyłam tylko dwa i pół kilo,
bezdomny kot często nie ma co jeść)

dali mi mój pierwszy dom,
dali trochę miłości,
prosiłam tylko o imię,
(bo każdy chce mieć imię)

mieć imię oznacza przywiązanie,
przywiązanie, którego nie chcieli.
niestety ja nie miałam imienia;
byłam sposobem spełnienia nadziei.

serie huków, hałasu,
musiałam znosić to wszystko,
to w imię kociej miłości,
marzyłam, żeby im wyszło.

gdy już wróciłam z kosmosu,
w nagrodę zostałam nazwana.
mogłam cieszyć się życiem
(póki wciąż byłam ważna)

część druga – środa, 18.10.2023r.

Kiedy przeczytałam, że pierwszy i jedyny kot, który był w kosmosie, został uśpiony w 2 miesiące po swojej wyprawie, moja cała wizja świata załamała się. Jechałam autobusem, chcąc jak najszybciej dotrzeć na zajęcia i do oczu napłynęły mi łzy. Nie dość, że Félicette na początku nie miała imienia (żeby naukowcy badający i przygotowujący ją do wylotu nie przywiązali się do niej zbytnio), to gdy zasłużyła już na imię, postanowiono dać jej tylko dwa miesiące życia, a później uśpić ją w celu odzyskania elektrod wszczepionych do jej mózgu. Weszłam roztrzęsiona na salę, znalazłam wolne miejsce. Unosząc wzrok znad telefonu, na którym oglądałam zdjęcia astronaukotki, zobaczyłam słodki, tęczowy sweter mojej koleżanki. Przyjrzałam się dokładniej – na samym jego środku był koci astronauta, w kaftanie, latający między gwiazdami. Życie potrafi mi pokazywać raz po raz, że nie ma w nim przypadków. Opowiedziałam zatem dziewczynie z astronaukocim swetrem historię kota w kosmosie (nie byłam tamtego dnia jedyną osobą płaczącą z powodu zwierząt, które zginęły w badaniach przestrzeni kosmicznej).

część trzecia – strumień świadomości (ludzkie życie)

myślę, że historia félicette przejęła mnie tak bardzo dlatego, że trochę (bardzo) utożsamiam się z tym kotem. nie bezpośrednio, bo nigdy nie byłam w kosmosie ani tego nie planuję (chyba, że dożyjemy czasów wall-e i będę musiała się znaleźć z resztą ludzkości na stateczku dryfującym gdzieś w kosmosie, szukając kolejnego miejsca, które zniszczymy). raczej podobieństwa upatruję w tym, jak często jestem przez ludzi traktowana. bycie paryskim kotem wyłowionym z samotności brudnych ulic, traktowanym w (jakiś) sposób. ktoś wreszcie c h c e interakcji ze mną, jestem tak szczęśliwa! okazuje czułość, ale nie zdaję sobie sprawy, że w jego świadomości nawet nie mam imienia. wykorzystuje mnie do spełnienia swoich celów, pozwala kilka razy na jakąś czułość. później wyrywa wszystko, co mi dał, bo jestem już niepotrzebna, bo nie zasługuję na brak samotności…
(nie zasługuję na życie?)

część czwarta – elegia o… félicette…

zaczynałaś jako kotka bez żadnego domu,
przyrządzili Ci, Maleństwo,
niemałe szaleństwo,
nie wiedziałaś, że nie wolno zaufać nikomu.

(uwięzili w zimnej stali
i w kosmos wysłali)

nikt nie miał się przywiązywać,
nie miałaś zatem imienia,
lecz Twoja wola istnienia
pozwoliła Ci to przetrwać.

(uwięzili w zimnej stali
i w kosmos wysłali)

choć naukowcy spełnili swoje plany
sukces został w dziejach zapisany,
nie chcieli dać Ci być na świecie,
mała Félicette,
ty wciąż żyjesz gdzieś w pamięci.

(uwięzili w zimnej stali
i w kosmos wysłali)

a gdy już emocje medialne opadły,
uwięzili Cię, Koteczko, ostatni już raz,
oplątali Cię, Maleństwo, niciami Ariadny,
zaniechali życia Twego; nie ma Cię wśród nas.

część piąta – do astronaukotki

(droga Félicette,
miałam dziś sen,
że schowałam mojego kota do słoika
i nosiłam przy sobie w kieszeni
i marzę o tym, żebyś wiedziała,
że Ciebie też chciałabym
nosić przy sobie
w kieszeni)