
Sylvie, girl, we gotta keep on moving – Balthazar, Leaving Antwerp
Maarten poznał Sylvie, kiedy ta jako ledwo co wschodząca gwiazda alternatywnej belgijskiej sceny muzycznej, dawała koncerty w klubach. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Zresztą napisał on utwór pt. Kreusch w całości poświęcony tamtemu momentowi, który zapowiadał wiele melodycznych dźwięków i mrocznych wokali.
Sylvie prowadziła solową karierę (tak jak do tej pory), a Maarten działał w zespole Balthazar (też jak do tej pory), ale nie przeszkodziło im to stworzyć zespołu, tworzącego muzykę niczym z filmów gangsterskich, która pachniała tytoniem i lepiła się jak blat w obskurnym pubie. Założyli razem zespół Warhaus, który wydał na świat trzy wyjątkowe albumy: We Fucked a Flame Into Being, Warhaus oraz Ha Ha Heartbreak. Niestety – jak sama nazwa trzeciego może wskazywać – Sylvie nie brała czynnego udziału przy tworzeniu tego krążka. Pomiędzy drugim, a jak na ten moment, ostatnim albumem jest 5 lat różnicy, gdzie Ha Ha Heartbreak ujrzał światło dzienne w 2022 roku. Co się działo między Sylvie i Maartenem przez ten czas? A no, nie wiemy. Możemy jedynie się domyślać po tym, jakie emocje wylewały się lawą z ich piosenek czy teledysków.
Nie lubię angażować się w związki osób publicznych, bo po co? Jednak relacja wokalistów Warhausa stanowi ogromny wyjątek. Ich wspólne koncerty, cała atmosfera, jaką wytwarzali, kiedy pojawiali się razem na scenie albo w teledyskach, była tak przyciągająca, odurzająca, wręcz przerażająca. Lekko zgarbiony Maarten, grający na trąbce i hipnotyzujący swoim głębokim głosem; obok niego Sylvie, która wygląda jak fuzja czarownicy z femme fatale, wyciągniętą z filmów noir, nie o gorszym głosie, bo pełnym kokieterii i ukrytej furii. Byli mieszanką wybuchową, najmocniejszym whiskey, najsmaczniejszym cygaro. A utwory, które grali, jeszcze bardziej podkreślały wyjątkowy klimat ich person scenicznych, albowiem nigdy nie owijały w bawełne. Często przesycone erotyką, uwielbieniem w stosunku do drugiej osoby, mroczne, niepokojące. Aż nagle zespół Warhaus zniknął ze sceny. Można powiedzieć, że „wzięli i zamknęli dziś mój ulubiony pub”.
Jednak pewnego dnia Sylvie wypuściła teledysk do singla pt. Wild Love, który mnie zachwycił na wskroś, ale tekst („’Cause, baby, it’s wild love, out in the water you hide”) wprawił w konsternację. Dodatkowo teledysk o nimfach wodnych, gdzie Sylvie, jako główna bohaterka rzecz jasna, inicjuje pocałunek z jedną z nich, jedynie wzmocniła moje uczucie.
Wtedy skłoniło mnie to do myśli, że Sylvie i Maarten mogą już nie być razem. To właśnie wtedy zacząłem zauważać w następnych piosenkach artystki i utworach nowego albumu Balthazara Sand wysyłane między tymi ulotnymi jak dym, ale parzącymi niczym palący się tytoń kochankami. Tak naprawdę – byłymi kochankami. Nie chcę sprowadzać relacji międzyludzkich do terminu „fabuły”, ale wybitnie zanurzyłem się w poruszane przez nich wątki i poszedłem na nikomu niepotrzebną misję, żeby wyłapywać wszystkie sztyleciki wbijane drugiej osobie (dokładniej – Sylvie, która wysyłała słowne ciosy, do przyjmującego każde z nich Maartena).
Głównie będę skupiać się na twórczości Kreusch z jej pierwszego solo albumu Montbray, bo jednak tam jest najwięcej smaczków, ale zanim do tego przejdę, chciałbym poświęcić parę słów dwóm utworom Balthazara. You Won’t Come Around jest małym przytykiem / hołdem (patrząc na obsesję Maartena odnośnie do Sylvie) do utworu jego muzy pt. Come Around. Piosenka zespołu jest wręcz esencją tęsknoty wokalisty do jego dawnej miłości, bo pomijając sam tytuł, muzyka jest samplem ze wcześniej wspomnianego Wild Love, a sam Maarten odpowiada na zarzuty Sylvie, z którymi jak najbardziej się zgadza („You wrote my love was wild / But we both know that I was just a child / You were patient, while in the water I hid”). W Leaving Antwerp zaś chórki zwracają się bezpośrednio do adresatki, śpiewając „Sylvie, girl, we gotta keep on moving”.
Gdzie w tekstach napisanych przez Maartena wylewa się żal do samego siebie, za to, że nie udało mu się przy nim zatrzymać jego największej miłości i wpadł praktycznie w żałobę – Sylvie podeszła do tego tematu w zupełnie przeciwstawny sposób. Była pełna furii, niezrozumienia, radzenie sobie z bólem w zupełnie inny sposób. Cały Montbray jest podróżą i myślami po zerwaniu oraz pogodzeniem się z tym, co miało miejsce. Historię zaczynamy poznawać od Falling High, gdzie słuchamy o wspomnieniu dnia, kiedy to dwójka kochanków obiecuje sobie wieczność, parząc na Katedrę Notre-Dame, która (jak nam wszystkim wiadomo) spłonęła, a razem z nią – ich miłość.
Jest to najbardziej podstawowe spojrzenie na skończone uczucie romantyczne na tym albumie, bo na przykład parę pozycji po pierwszym utworze, dane nam jest usłyszeć Walk Walk, która jest najlżejszą, słoneczną i wypełnioną uczuciem wolności piosenką. Sam jej kontekst przepełnia serce ciepłem, albowiem Sylvie po zerwaniu z Maartenem, adoptowała psa – Kratje Kreusch. Warto wspomnieć, że ma swój własny profil na Instagramie, gdzie można się dowiedzieć, że jest polskim aktywistą praw LGBTQIA (co jest po prostu niezmiernie urocze, a „polskim”, dlatego że Kratje wywodzi się z Warszawy!). Dodatkowo Walk Walk jest zadedykowane dla nowego towarzysza Sylvie, a odnosząc się do treści utworu i jego miejsca w historii artystka śpiewa z ogromną ulgą „Now, baby walk / The sound of me letting go”. Wiem, że ten utwór odchodzi od tematyki tego tekstu, jednak czułem wielką potrzebę, by o nim wspomnieć, bo taki wątek nie może przejść bez echa.
Wracając zatem do bardzo sinusoidalnej historii o nieszczęśliwej miłości! Jesteśmy w etapie, gdzie utwory już traktują o samoakceptacji, lecz irytacja nadal jest obecna. Chociażby w Haunting Melody Sylvie wykorzystuje swoją świadomość o własnej sile, że będzie dla „niego” tytułową nawiedzającą melodią, która bez przerwy będzie mu grała w duszy. Piosenkarka zadaje pytanie „Am I losing you for another girl?” – czyżby to był powód ich zerwania? I dlatego Sylvie tak bardzo skupia się na Montbray na zdobywaniu swojej wartości? Plotka i domysł, ale mimo wszystko nakierowujący słuchacza na tego typu interpretację.
Szczytem irytacji na albumie jest utwór pt. Let It All Burn – ognista tyrada na byłego, jak bardzo ją skrzywdził i to, z jakim wdziękiem odbiła się od dna. Sylvie nie szczędzi w słowach, zwłaszcza w refrenie czy bridge’u („The only reason why I will go that far / The only reason why I did it after all / All to be praised by a rock-n-roll star”). Brakowało jedynie, żeby padło gdzieś w tekście imię Maartena, jak to było w Leaving Antwerp Balthazara.
Wszystko, o czym śpiewała Sylvie, nawet jej były partner, zapowiadało na to, że już jest to definitywny koniec, zanurzony w morzu, zagotowanym czystą nienawiścią. Ku mojemu zdziwieniu, podobnym przy tym, jak pierwszy raz zobaczyłem teledysk do Wild Love, w teledysku do Let It All Burn nie wystąpił nikt inny niż sam Maarten! Nie ukrywam, że mocno mnie to rozbawiło. Rozbawiło to, że nawet kiedy jedni z moich ulubionych muzyków nie są razem, to nadal mogę liczyć na ich specyficzne podejście do sztuki czy nawet miłości, tej żywej i tej, która spłonęła wraz z Notre-Dame.
Z tego, co jest nam przedstawione, relacja Sylvie z Maartenem jest ściśle przyjacielska (Sylvie jest aktualnie z nowym partnerem) i po kilkuletniej przerwie, znów zaczęli ze sobą współpracować. Kiedy Balthazar miał europejską trasę koncertową w 2022 r., Kreusch była ich supportem, użyczyła też swojego głosu do chórków na ostatnim albumie Warhausa – Ha Ha Heartbreak, a 10 listopada zeszłego roku wydali razem singiel (pierwszy od praktycznie 6 lat) pt. Popcorn; już nie jako jednolity Warhaus, tylko jako Warhaus ORAZ Sylvie Kreusch. Bardzo słodko-gorzkie zwieńczenie ich wspólnej historii pełnej pasji, turbulencji i dużej ilości wypalonych papierosów.
Sylvie prowadziła solową karierę (tak jak do tej pory), a Maarten działał w zespole Balthazar (też jak do tej pory), ale nie przeszkodziło im to stworzyć zespołu, tworzącego muzykę niczym z filmów gangsterskich, która pachniała tytoniem i lepiła się jak blat w obskurnym pubie. Założyli razem zespół Warhaus, który wydał na świat trzy wyjątkowe albumy: We Fucked a Flame Into Being, Warhaus oraz Ha Ha Heartbreak. Niestety – jak sama nazwa trzeciego może wskazywać – Sylvie nie brała czynnego udziału przy tworzeniu tego krążka. Pomiędzy drugim, a jak na ten moment, ostatnim albumem jest 5 lat różnicy, gdzie Ha Ha Heartbreak ujrzał światło dzienne w 2022 roku. Co się działo między Sylvie i Maartenem przez ten czas? A no, nie wiemy. Możemy jedynie się domyślać po tym, jakie emocje wylewały się lawą z ich piosenek czy teledysków.
Nie lubię angażować się w związki osób publicznych, bo po co? Jednak relacja wokalistów Warhausa stanowi ogromny wyjątek. Ich wspólne koncerty, cała atmosfera, jaką wytwarzali, kiedy pojawiali się razem na scenie albo w teledyskach, była tak przyciągająca, odurzająca, wręcz przerażająca. Lekko zgarbiony Maarten, grający na trąbce i hipnotyzujący swoim głębokim głosem; obok niego Sylvie, która wygląda jak fuzja czarownicy z femme fatale, wyciągniętą z filmów noir, nie o gorszym głosie, bo pełnym kokieterii i ukrytej furii. Byli mieszanką wybuchową, najmocniejszym whiskey, najsmaczniejszym cygaro. A utwory, które grali, jeszcze bardziej podkreślały wyjątkowy klimat ich person scenicznych, albowiem nigdy nie owijały w bawełne. Często przesycone erotyką, uwielbieniem w stosunku do drugiej osoby, mroczne, niepokojące. Aż nagle zespół Warhaus zniknął ze sceny. Można powiedzieć, że „wzięli i zamknęli dziś mój ulubiony pub”.
Jednak pewnego dnia Sylvie wypuściła teledysk do singla pt. Wild Love, który mnie zachwycił na wskroś, ale tekst („’Cause, baby, it’s wild love, out in the water you hide”) wprawił w konsternację. Dodatkowo teledysk o nimfach wodnych, gdzie Sylvie, jako główna bohaterka rzecz jasna, inicjuje pocałunek z jedną z nich, jedynie wzmocniła moje uczucie.
Wtedy skłoniło mnie to do myśli, że Sylvie i Maarten mogą już nie być razem. To właśnie wtedy zacząłem zauważać w następnych piosenkach artystki i utworach nowego albumu Balthazara Sand wysyłane między tymi ulotnymi jak dym, ale parzącymi niczym palący się tytoń kochankami. Tak naprawdę – byłymi kochankami. Nie chcę sprowadzać relacji międzyludzkich do terminu „fabuły”, ale wybitnie zanurzyłem się w poruszane przez nich wątki i poszedłem na nikomu niepotrzebną misję, żeby wyłapywać wszystkie sztyleciki wbijane drugiej osobie (dokładniej – Sylvie, która wysyłała słowne ciosy, do przyjmującego każde z nich Maartena).
Głównie będę skupiać się na twórczości Kreusch z jej pierwszego solo albumu Montbray, bo jednak tam jest najwięcej smaczków, ale zanim do tego przejdę, chciałbym poświęcić parę słów dwóm utworom Balthazara. You Won’t Come Around jest małym przytykiem / hołdem (patrząc na obsesję Maartena odnośnie do Sylvie) do utworu jego muzy pt. Come Around. Piosenka zespołu jest wręcz esencją tęsknoty wokalisty do jego dawnej miłości, bo pomijając sam tytuł, muzyka jest samplem ze wcześniej wspomnianego Wild Love, a sam Maarten odpowiada na zarzuty Sylvie, z którymi jak najbardziej się zgadza („You wrote my love was wild / But we both know that I was just a child / You were patient, while in the water I hid”). W Leaving Antwerp zaś chórki zwracają się bezpośrednio do adresatki, śpiewając „Sylvie, girl, we gotta keep on moving”.
Gdzie w tekstach napisanych przez Maartena wylewa się żal do samego siebie, za to, że nie udało mu się przy nim zatrzymać jego największej miłości i wpadł praktycznie w żałobę – Sylvie podeszła do tego tematu w zupełnie przeciwstawny sposób. Była pełna furii, niezrozumienia, radzenie sobie z bólem w zupełnie inny sposób. Cały Montbray jest podróżą i myślami po zerwaniu oraz pogodzeniem się z tym, co miało miejsce. Historię zaczynamy poznawać od Falling High, gdzie słuchamy o wspomnieniu dnia, kiedy to dwójka kochanków obiecuje sobie wieczność, parząc na Katedrę Notre-Dame, która (jak nam wszystkim wiadomo) spłonęła, a razem z nią – ich miłość.
Jest to najbardziej podstawowe spojrzenie na skończone uczucie romantyczne na tym albumie, bo na przykład parę pozycji po pierwszym utworze, dane nam jest usłyszeć Walk Walk, która jest najlżejszą, słoneczną i wypełnioną uczuciem wolności piosenką. Sam jej kontekst przepełnia serce ciepłem, albowiem Sylvie po zerwaniu z Maartenem, adoptowała psa – Kratje Kreusch. Warto wspomnieć, że ma swój własny profil na Instagramie, gdzie można się dowiedzieć, że jest polskim aktywistą praw LGBTQIA (co jest po prostu niezmiernie urocze, a „polskim”, dlatego że Kratje wywodzi się z Warszawy!). Dodatkowo Walk Walk jest zadedykowane dla nowego towarzysza Sylvie, a odnosząc się do treści utworu i jego miejsca w historii artystka śpiewa z ogromną ulgą „Now, baby walk / The sound of me letting go”. Wiem, że ten utwór odchodzi od tematyki tego tekstu, jednak czułem wielką potrzebę, by o nim wspomnieć, bo taki wątek nie może przejść bez echa.
Wracając zatem do bardzo sinusoidalnej historii o nieszczęśliwej miłości! Jesteśmy w etapie, gdzie utwory już traktują o samoakceptacji, lecz irytacja nadal jest obecna. Chociażby w Haunting Melody Sylvie wykorzystuje swoją świadomość o własnej sile, że będzie dla „niego” tytułową nawiedzającą melodią, która bez przerwy będzie mu grała w duszy. Piosenkarka zadaje pytanie „Am I losing you for another girl?” – czyżby to był powód ich zerwania? I dlatego Sylvie tak bardzo skupia się na Montbray na zdobywaniu swojej wartości? Plotka i domysł, ale mimo wszystko nakierowujący słuchacza na tego typu interpretację.
Szczytem irytacji na albumie jest utwór pt. Let It All Burn – ognista tyrada na byłego, jak bardzo ją skrzywdził i to, z jakim wdziękiem odbiła się od dna. Sylvie nie szczędzi w słowach, zwłaszcza w refrenie czy bridge’u („The only reason why I will go that far / The only reason why I did it after all / All to be praised by a rock-n-roll star”). Brakowało jedynie, żeby padło gdzieś w tekście imię Maartena, jak to było w Leaving Antwerp Balthazara.
Wszystko, o czym śpiewała Sylvie, nawet jej były partner, zapowiadało na to, że już jest to definitywny koniec, zanurzony w morzu, zagotowanym czystą nienawiścią. Ku mojemu zdziwieniu, podobnym przy tym, jak pierwszy raz zobaczyłem teledysk do Wild Love, w teledysku do Let It All Burn nie wystąpił nikt inny niż sam Maarten! Nie ukrywam, że mocno mnie to rozbawiło. Rozbawiło to, że nawet kiedy jedni z moich ulubionych muzyków nie są razem, to nadal mogę liczyć na ich specyficzne podejście do sztuki czy nawet miłości, tej żywej i tej, która spłonęła wraz z Notre-Dame.
Z tego, co jest nam przedstawione, relacja Sylvie z Maartenem jest ściśle przyjacielska (Sylvie jest aktualnie z nowym partnerem) i po kilkuletniej przerwie, znów zaczęli ze sobą współpracować. Kiedy Balthazar miał europejską trasę koncertową w 2022 r., Kreusch była ich supportem, użyczyła też swojego głosu do chórków na ostatnim albumie Warhausa – Ha Ha Heartbreak, a 10 listopada zeszłego roku wydali razem singiel (pierwszy od praktycznie 6 lat) pt. Popcorn; już nie jako jednolity Warhaus, tylko jako Warhaus ORAZ Sylvie Kreusch. Bardzo słodko-gorzkie zwieńczenie ich wspólnej historii pełnej pasji, turbulencji i dużej ilości wypalonych papierosów.