Chwila tracenia
Po zniknięciu nie zostaje nic. Nawet ziarenko. Trzeba więc radzić sobie z pustym sercem, pełnym dziur.
Budzisz się rano i czujesz, że coś zniknęło. Nie wiesz jeszcze co dokładnie, rozglądasz się po pokoju, wstrzymujesz na chwilę oddech. I wtedy dostrzegasz To i już wiesz. Potrafisz To nazwać, ale nie czujesz nic wobec Tego. To jedynie pusta rzecz, która dla ciebie nic już nie znaczy. Razem z Tym znikają wspomnienia i emocje, a jedyne co pozostaje to pustka – żal za tym co utracone bezpowrotnie. Ale spokojnie, za kilka dni i ona zniknie, tak jak działo się już dziesiątki razy wcześniej. To nic innego jak kolejna rzecz, bez której można się obyć. Tylko czy na pewno?
A teraz wyobraź sobie, że istnieje wyspa, której mieszkańcy doświadczają regularnie takich zniknięć. Tracą znaczenie przedmiotów w swoim otoczeniu, a wraz z nim powoli tracą też pamięć o nich. Tego by dana rzecz została na stałe wykreślona z życia wszystkich, pilnuje następnie policja pamięci. Jednak są też ci, którzy nie zapominają. Przetrzymują wspomnienia o przedmiotach, nie poddając się opresji. I przez to, że nic nie tracą, stają się zagrożeniem.
W takiej rzeczywistości żyją właśnie bohaterowie wydanej w 1994 roku powieści „Podziemie pamięci” autorstwa Yōko Ogawy.
Budzisz się rano i czujesz, że coś zniknęło. Nie wiesz jeszcze co dokładnie, rozglądasz się po pokoju, wstrzymujesz na chwilę oddech. I wtedy dostrzegasz To i już wiesz. Potrafisz To nazwać, ale nie czujesz nic wobec Tego. To jedynie pusta rzecz, która dla ciebie nic już nie znaczy. Razem z Tym znikają wspomnienia i emocje, a jedyne co pozostaje to pustka – żal za tym co utracone bezpowrotnie. Ale spokojnie, za kilka dni i ona zniknie, tak jak działo się już dziesiątki razy wcześniej. To nic innego jak kolejna rzecz, bez której można się obyć. Tylko czy na pewno?
A teraz wyobraź sobie, że istnieje wyspa, której mieszkańcy doświadczają regularnie takich zniknięć. Tracą znaczenie przedmiotów w swoim otoczeniu, a wraz z nim powoli tracą też pamięć o nich. Tego by dana rzecz została na stałe wykreślona z życia wszystkich, pilnuje następnie policja pamięci. Jednak są też ci, którzy nie zapominają. Przetrzymują wspomnienia o przedmiotach, nie poddając się opresji. I przez to, że nic nie tracą, stają się zagrożeniem.
W takiej rzeczywistości żyją właśnie bohaterowie wydanej w 1994 roku powieści „Podziemie pamięci” autorstwa Yōko Ogawy.
Szperająca w pamięci
Spoiwem większości wydanych dotychczas w Polsce książek Yōko Ogawy jest skupienie się na pamięci, a w szczególności na tym co się dzieje, gdy powoli zaczynamy ją gubić. W „Ukochanym równaniu profesora” realizuje się to za pomocą tytułowej postaci – ofiary wypadku, po którym nie potrafi nabywać już nowych wspomnień, przez co każdy dzień rozpoczyna z czystą kartą, nie pamiętając niczego, co działo się przez ostatnie kilkanaście lat. W „Muzeum ciszy” mamy za to do czynienia z zamykaniem wspomnień o ludziach w przedmiotach, które – wystawione w muzeum – mają w jakiś sposób świadczyć o ich życiach – być śladem ich obecności. „Podziemie pamięci” również poświęcone jest podobnemu pudełkowaniu wspomnień i rozważaniom nad tym, jak wiele możemy utracić, gdy te przedmioty znikają. Czy rzeczywiście są to jedynie bibeloty bez wartości, do których straty można się przyzwyczaić, czy jednak zawierają one kluczowe fragmenty naszego życia, bez których jesteśmy już trochę mniej „sobą”?
Nieoczywista dystopia
„Podziemie pamięci” kategoryzowane jest jako dystopia, jednak w jakiś sposób odstaje od tego, co zazwyczaj kojarzy nam się z tym podgatunkiem. Sięgając po tę książkę z nadzieją na przeczytanie kolejnego „My” Zamiatina czy „Roku 1984” Orwella, można zdziwić się już na wstępie przede wszystkim przez bardzo powolną i kładącą nacisk na trochę inne aspekty narrację. Nie dostajemy tutaj dokładnego obrazu aparatu opresji: nie wiemy wiele o ludziach, którzy rządzą tym światem. Działania policji pamięci, której widmo od samego początku prześladuje podczas lektury, są opisywane bardzo zdawkowo i jedynie z perspektywy wiedzących równie niewiele co czytelnik bohaterów. Jest ona skryta w cieniu, tajemnicza, ale przede wszystkim obca, a przez to wszystko wzbudzająca jeszcze większy strach.
Tym co jednak łączy „Podziemie pamięci” z innymi książkami z tego podgatunku, jest zaskakująca momentami bierność bohaterów wobec świata, w którym przyszło im żyć. Przyjmujących zniknięcia bez dyskusji, poddających się zapominaniu, nawet gdy wzbudza ono w nich niedającą się tak łatwo zapełnić pustkę.
I właśnie ten brak wystarczająco silnego protestu ze strony większości mieszkańców wyspy powoduje chyba największą trwogę w czytelniku. Wizja tak łatwego oddania swoich wspomnień, tego co buduje naszą tożsamość. Niekiedy ta bierność przełamywana jest jednak przez momenty przebłysku. Zadawane przez bohaterów nieśmiało, samemu sobie, co jakiś czas pytania o to co dalej, jak długo jeszcze potrwa zapominanie. Próby odzyskania swoich wspomnień, gdy wpatrują się w przedmiot, który od dawna nic już dla nich nie znaczy. Budzą one w czytelniku jakąś nadzieję, którą jednak trudno utrzymać na dłużej w obliczu tak bezwzględnego ze swojej natury świata.
Tym co jednak łączy „Podziemie pamięci” z innymi książkami z tego podgatunku, jest zaskakująca momentami bierność bohaterów wobec świata, w którym przyszło im żyć. Przyjmujących zniknięcia bez dyskusji, poddających się zapominaniu, nawet gdy wzbudza ono w nich niedającą się tak łatwo zapełnić pustkę.
I właśnie ten brak wystarczająco silnego protestu ze strony większości mieszkańców wyspy powoduje chyba największą trwogę w czytelniku. Wizja tak łatwego oddania swoich wspomnień, tego co buduje naszą tożsamość. Niekiedy ta bierność przełamywana jest jednak przez momenty przebłysku. Zadawane przez bohaterów nieśmiało, samemu sobie, co jakiś czas pytania o to co dalej, jak długo jeszcze potrwa zapominanie. Próby odzyskania swoich wspomnień, gdy wpatrują się w przedmiot, który od dawna nic już dla nich nie znaczy. Budzą one w czytelniku jakąś nadzieję, którą jednak trudno utrzymać na dłużej w obliczu tak bezwzględnego ze swojej natury świata.
Sposób na przetrwanie w gąszczu zapominania
Ogawa nie skupia się jednak na samym terrorze zapominania, w którym łatwo byłoby się zatracić, tworząc kolejną dystopię, która ma nas ostrzec przed konsekwencjami totalitaryzmu. Poświęca się ona bardziej więziom międzyludzkim i ich znaczeniu w obliczu powolnego tracenia wspomnień i znaczeń. A potrafi naprawdę dobrze budować takie nieoczywiste oraz trwałe, pomimo tych ciągłych zmian, relacje.
Przyglądając się książkom tej autorki, można zauważyć, że wyjątkowo upodobała sobie eksplorowanie więzi międzypokoleniowych, zmuszając do refleksji nad tym, jak dobrze mogą rozumieć się ludzie, których dzieli wiele lat doświadczenia. Nie inaczej jest w „Podziemiu pamięci”, gdzie pojawia się postać staruszka – byłego marynarza. Mimo że nie łączą go z główną bohaterką więzy pokrewieństwa, tworzą oni swego rodzaju rodzinę. Różnica wieku pomiędzy nimi nie wprowadza nieporozumienia czy nierówności, jak często zdarza się w przypadku takich znajomości. Opiekują się sobą nawzajem i podtrzymują swoje rozsypujące się dusze.
Wyjątkowo działa również dynamika pomiędzy główną bohaterką – powieściopisarką, a jej redaktorem, w podobnym co ona wieku, który – w przeciwieństwie do niej – nie ulega zbiorowemu zapominaniu. Ich rozmowy pozwalają, zarówno bohaterom tej powieści jak i nam – czytelnikom, odkryć piękno utraconych rzeczy. Docenić te momenty wpatrywania się w przedmioty i odkrywania kryjących się za nimi opowieści. Opowieści, które pozwalają stworzyć coś nowego w tym rozpadającym się świecie.
Przyglądając się książkom tej autorki, można zauważyć, że wyjątkowo upodobała sobie eksplorowanie więzi międzypokoleniowych, zmuszając do refleksji nad tym, jak dobrze mogą rozumieć się ludzie, których dzieli wiele lat doświadczenia. Nie inaczej jest w „Podziemiu pamięci”, gdzie pojawia się postać staruszka – byłego marynarza. Mimo że nie łączą go z główną bohaterką więzy pokrewieństwa, tworzą oni swego rodzaju rodzinę. Różnica wieku pomiędzy nimi nie wprowadza nieporozumienia czy nierówności, jak często zdarza się w przypadku takich znajomości. Opiekują się sobą nawzajem i podtrzymują swoje rozsypujące się dusze.
Wyjątkowo działa również dynamika pomiędzy główną bohaterką – powieściopisarką, a jej redaktorem, w podobnym co ona wieku, który – w przeciwieństwie do niej – nie ulega zbiorowemu zapominaniu. Ich rozmowy pozwalają, zarówno bohaterom tej powieści jak i nam – czytelnikom, odkryć piękno utraconych rzeczy. Docenić te momenty wpatrywania się w przedmioty i odkrywania kryjących się za nimi opowieści. Opowieści, które pozwalają stworzyć coś nowego w tym rozpadającym się świecie.
Pozorny spokój
Ogawa pozwala również swoim bohaterom na niezobowiązujące rozmowy, pojedyncze rytuały, dzięki którym możliwe jest dla nich złapanie jakiegokolwiek rytmu – czegoś stałego w obliczu ciągłych zmian idących wraz ze zniknięciami. Czasami można zastanawiać się, dlaczego „Podziemie pamięci” jest tak powolne, zawierające czasem niepotrzebne i nużące sceny jedzenia, spacerów czy rozmów, które nie za wiele zmieniają w samej fabule. A jednak dają one jakieś poczucie porządku i przede wszystkim wyciszenia. Bo rzeczywiście książka Ogawy jest momentami aż nieodpowiednio spokojna. Nieodpowiednio w stosunku do tego ciągłego tracenia i zapominania. Ten spokój to jednak powłoka, która chroni bohaterów przed rozpadnięciem się. Powłoka spod której sączy się, wyczuwalny cały czas, niepokój.
Nie tylko budujące relacje
Odczytanie w kluczu dystopii nie jest jedynym, które łatwo nasuwa się czytelnikowi podczas lektury. Samą powieść można również ujmować jako historię zmagania się z demencją, albo – jak zachęca nas do tego polski wydawca w opisie – metaforę toksycznej relacji. Relacji, w której powoli odbierane są nam poszczególne fragmenty naszej osobowości, tak samo jak wraz ze zniknięciami odbierane są wspomnienia. Do takiego odczytania książki Ogawy zachęca jeszcze jedna sprawa, a mianowicie powieść pisana przez główną bohaterkę. Powieść zajmująca całkiem sporą część „Podziemia pamięci”, która z początku wydaje się nie do końca potrzebna, ale ostatecznie jest ciekawym dopełnieniem refleksji Ogawy. To jednak dopełnienie nieoczywiste, bo ujęte jakby w krzywym zwierciadle: tam gdzie główna bohaterka „Podziemia pamięci” odnajduje odpowiedź w relacjach, tam stworzona przez nią postać się gubi, zbytnio ufając komuś, kto to zaufanie wykorzystuje; gdzie jedna zyskuje głos, druga go traci. Co jednak wymowne, powieściopisarka nigdy nie zauważa tego odbicia swojej historii w tworzonej książce. Tworzone przez nią dzieło wyraża jej lęki w sposób niewypowiedziany, jakby pominięty przez główną oś opowieści. Jest kolejnym świadectwem tego skrytego w niej strachu o utratę siebie samej.
Ziarenko, które pozostanie
Mimo że „Podziemie pamięci” z gruntu poświęcone jest ciągłemu traceniu, to daje też jakąś nikłą nadzieję na lepsze jutro. Jutro, w którym nieuniknione zapominanie będzie choć trochę mniej przerażające dzięki naszym kontaktom z ludźmi, którzy będą nas otaczać. Daje też nadzieję na to, że nie znikniemy na stałe z tego świata, bo właśnie oni będą utrzymywać wspomnienie o nas. Wspomnienie, które – wbrew wszystkiemu – nie zostanie utracone.
Grafika: Joanna Ryba