Jak łatwo jest się pochylić, jak łatwo spoglądać w dół

Jako przedstawicielka młodego pokolenia właściwie je reprezentuję w każdej sytuacji i dumnie się garbię zarówno w domu, jak i poza nim, kiedy jestem zmuszona go opuścić. Nieważne czy idę na uczelnię, do pracy, czy na imprezę – moja podróż wypełniona jest wszystkimi odcieniami szarości, jakie mają do zaproponowania krakowskie chodniki.
Podobno powinno się patrzeć przed siebie, przynajmniej tak słyszałam na kursie do prawa jazdy: wtedy widzimy to, co przed nami, a także trochę kontekstu rozlanego wokół. Możemy wtedy odbierać świat takim, jaki jest, przy okazji dbając o dobrą postawę. Stąpamy twardo po ziemi i pozwalamy chmurom płynąć naturalnym tempem. Jednak mnie, podobnie jak wszystkich pesymistów, nadal ciągnie w dół. Patrzenie naprzód wiąże się z nieprzyjemnym łapaniem kontaktu wzrokowego z mijającymi nas osobami. Co jeżeli spojrzę komuś w oczy?
Podobno powinno się patrzeć przed siebie, przynajmniej tak słyszałam na kursie do prawa jazdy: wtedy widzimy to, co przed nami, a także trochę kontekstu rozlanego wokół. Możemy wtedy odbierać świat takim, jaki jest, przy okazji dbając o dobrą postawę. Stąpamy twardo po ziemi i pozwalamy chmurom płynąć naturalnym tempem. Jednak mnie, podobnie jak wszystkich pesymistów, nadal ciągnie w dół. Patrzenie naprzód wiąże się z nieprzyjemnym łapaniem kontaktu wzrokowego z mijającymi nas osobami. Co jeżeli spojrzę komuś w oczy?
Wakacyjne szaleństwo
Na wakacjach świat staje się zupełnie inny. Niezależnie od miejsca docelowego czy od codziennych zmartwień, wakacyjny optymizm zawsze się czai, gotowy zaatakować w każdej chwili.
Kiedy nareszcie dostaliśmy upragnione wolne i zorganizowaliśmy wyjazd oraz naraziliśmy swój portfel na kryzys egzystencjalny, trzeba to w pełni wykorzystać. Moim sposobem wyciskania wakacji do ostatniej kropli zawsze było chłonięcie oczami każdego milimetra panoramy. Wtedy pozwalam sobie na ciągłą gimnastykę karku i poznawanie otoczenia poprzez rozszerzenie rzeczywistości do życia toczącego się nieco ponad brukiem.
Kiedy nareszcie dostaliśmy upragnione wolne i zorganizowaliśmy wyjazd oraz naraziliśmy swój portfel na kryzys egzystencjalny, trzeba to w pełni wykorzystać. Moim sposobem wyciskania wakacji do ostatniej kropli zawsze było chłonięcie oczami każdego milimetra panoramy. Wtedy pozwalam sobie na ciągłą gimnastykę karku i poznawanie otoczenia poprzez rozszerzenie rzeczywistości do życia toczącego się nieco ponad brukiem.
Klasa wyższa na wyciągnięcie ręki
Czy jest coś piękniejszego od wąskich europejskich uliczek mieszczących się między wysokimi ścianami kamienic?? Okiennice, sypiące się dachówki i sznurki do prania połączone w chaotycznych wzorach. Kolorowe kwiaty w skrzynkach, stare graty na balkonach oraz świąteczne światełka podkreślające indywidualizm każdego mieszkania. Mogłabym godzinami skakać wzrokiem z dachu na dach, analizując ich relację ze zmieniającym się niebem. Czy te anteny przypadkiem nie zardzewiały? Jak działają te dziwnie wygięte wentylatory? Czym są te śmieszne metalowe słupki?
Życie powyżej różni się od naszego życia, nas, ludzi przechadzających się po ulicy. Jest niezwykłe. Ktoś pali papierosa, opierając się o metalową barierkę balkonu, i mierzy się wzrokiem z zachodzącym słońcem, które dla mnie już zniknęło za horyzontem dachów. W otwartym na oścież oknie naprzeciwko widzę dziewczynę rozłożoną wygodnie wzdłuż parapetu. Obserwuje palacza, trzymając w ręku szkicownik. Kiedy zapada zmrok, a ja znajduję się wiele przecznic dalej, światła w oknie na parterze podpowiadają mi, że ktoś właśnie włączył telewizor. Natomiast w mieszkaniu obok cienie młodej pary obudziły się do walca angielskiego. A może wiedeńskiego? Nie ma to znaczenia, tak czy inaczej gryzie się z łomotem z wyższego piętra połączonego ze śmiechami i okrzykami kilkunastu ludzi. Widzę ich twarze wystawione na chłodne powietrze zza szyby, widzę nawet jakie piwo wybrali. Mogę uchwycić migawkę czyjegoś życia i na zawsze patrzeć na nie przez jej pryzmat.
Jakie to dziwne uczucie, kiedy wyjątkowo zdarzy się, że złapię kontakt wzrokowy z jedną z istot powyżej. Dochodzi do dysonansu poznawczego.
Kiedy wracam do codzienności, nadchodzi moja kolej, aby być jednym z wielu okien w budynku. Mogę spojrzeć w dół na ludzi również spoglądających w dół. Czasami zdarzają się patrzący naprzód lub pogrążeni w rozmowie. Wtedy niezwykłe życie toczy się poniżej. Ktoś spieszy się i zręcznie wymija przechodniów. Jakieś dziewczyny rozprawiają nad tym, kto się bardziej zbłaźnił w sejmie. Niedługo potem słyszę kłótnię odnośnie najlepszej pizzy w okolicy. Na trawniku nieopodal starsza pani wyprowadza psa, który zaraz szczeka na kota przemykającego pod zaparkowanymi samochodami.
Od razu pragnę wyjść na spacer. Najlepiej wieczorem. Wtedy najlepiej praktykuje mi się zadzieranie głowy, nieodwracalnie kojarzące mi się z wakacjami. Może jak poćwiczę patrzenie i w dół, i w górę, nauczę się w końcu patrzeć przed siebie?
Życie powyżej różni się od naszego życia, nas, ludzi przechadzających się po ulicy. Jest niezwykłe. Ktoś pali papierosa, opierając się o metalową barierkę balkonu, i mierzy się wzrokiem z zachodzącym słońcem, które dla mnie już zniknęło za horyzontem dachów. W otwartym na oścież oknie naprzeciwko widzę dziewczynę rozłożoną wygodnie wzdłuż parapetu. Obserwuje palacza, trzymając w ręku szkicownik. Kiedy zapada zmrok, a ja znajduję się wiele przecznic dalej, światła w oknie na parterze podpowiadają mi, że ktoś właśnie włączył telewizor. Natomiast w mieszkaniu obok cienie młodej pary obudziły się do walca angielskiego. A może wiedeńskiego? Nie ma to znaczenia, tak czy inaczej gryzie się z łomotem z wyższego piętra połączonego ze śmiechami i okrzykami kilkunastu ludzi. Widzę ich twarze wystawione na chłodne powietrze zza szyby, widzę nawet jakie piwo wybrali. Mogę uchwycić migawkę czyjegoś życia i na zawsze patrzeć na nie przez jej pryzmat.
Jakie to dziwne uczucie, kiedy wyjątkowo zdarzy się, że złapię kontakt wzrokowy z jedną z istot powyżej. Dochodzi do dysonansu poznawczego.
Kiedy wracam do codzienności, nadchodzi moja kolej, aby być jednym z wielu okien w budynku. Mogę spojrzeć w dół na ludzi również spoglądających w dół. Czasami zdarzają się patrzący naprzód lub pogrążeni w rozmowie. Wtedy niezwykłe życie toczy się poniżej. Ktoś spieszy się i zręcznie wymija przechodniów. Jakieś dziewczyny rozprawiają nad tym, kto się bardziej zbłaźnił w sejmie. Niedługo potem słyszę kłótnię odnośnie najlepszej pizzy w okolicy. Na trawniku nieopodal starsza pani wyprowadza psa, który zaraz szczeka na kota przemykającego pod zaparkowanymi samochodami.
Od razu pragnę wyjść na spacer. Najlepiej wieczorem. Wtedy najlepiej praktykuje mi się zadzieranie głowy, nieodwracalnie kojarzące mi się z wakacjami. Może jak poćwiczę patrzenie i w dół, i w górę, nauczę się w końcu patrzeć przed siebie?
Zadziwia mnie ilu ludzi nie ma zasłon lub rolet. Albo ma… ale z nich nie korzysta
Jeżeli jesteś tą osobą, mam do ciebie tylko jedno pytanie: dlaczego?
Nie żebym narzekała, podczas jednego spaceru zdążyłam rozważyć trzy różne style półek na książki do salonu. Niestety obserwowałam też wnętrze szafek kuchennych jakiegoś mężczyzny o mieszkaniu urządzonym w stylu krzyczącym: na wynajem! Może też spróbuję tych prażynek? Apetyt szybko mi przeszedł, kiedy zakłuł mnie w oczy ponad pięćdziesięcio-calowy ekran ukazujący kolejne tragiczne wiadomości. Ostatecznie to widok przebierającej się kobiety – ewidentnie nieświadomej przejrzystości szyb – całkowicie zniszczył iluzję niewinności spoglądania wzwyż.
Pod osłoną wszelakich zasłon, żaluzji i rolet można doświadczyć milszych niesamowitości. Cudowna plaga LED-ów w każdym możliwym odcieniu ciągle się rozprzestrzenia, a zaraz za nią różnorodność roślin doniczkowych. Miło jest obserwować przewagę błyskawic i tęcz ponad runami życia i śmierci. Używane jako manifestacja tego, co kryje się za oknem, sprawia, że mogę pokochać Kraków jeszcze bardziej.
Nie żebym narzekała, podczas jednego spaceru zdążyłam rozważyć trzy różne style półek na książki do salonu. Niestety obserwowałam też wnętrze szafek kuchennych jakiegoś mężczyzny o mieszkaniu urządzonym w stylu krzyczącym: na wynajem! Może też spróbuję tych prażynek? Apetyt szybko mi przeszedł, kiedy zakłuł mnie w oczy ponad pięćdziesięcio-calowy ekran ukazujący kolejne tragiczne wiadomości. Ostatecznie to widok przebierającej się kobiety – ewidentnie nieświadomej przejrzystości szyb – całkowicie zniszczył iluzję niewinności spoglądania wzwyż.
Pod osłoną wszelakich zasłon, żaluzji i rolet można doświadczyć milszych niesamowitości. Cudowna plaga LED-ów w każdym możliwym odcieniu ciągle się rozprzestrzenia, a zaraz za nią różnorodność roślin doniczkowych. Miło jest obserwować przewagę błyskawic i tęcz ponad runami życia i śmierci. Używane jako manifestacja tego, co kryje się za oknem, sprawia, że mogę pokochać Kraków jeszcze bardziej.
Patrząc naprzód
Przemierzając codzienną szarą drogę, nie widzę żadnych symboli – poza ewentualnymi dowodami na wątpliwą czystość ulic, które znacznie nasilają się po sobocie. Czasem przypomnę sobie o postanowieniu wyprostowania się. Spojrzawszy naprzód, mogę dostrzec tylko niewybredne graffiti przeczące pogłoskom o umierającej kulturze kiboli. Chociaż od dawna żadnemu nie spojrzałam w oczy.
Łatwiej jest patrzeć tam, gdzie nas nie ma. Po chłonięciu odległych historii skrytych pod dachami i za oknami boli kark, ale ciężar kroków słabnie. Może kiedyś odnajdę balans.
Łatwiej jest patrzeć tam, gdzie nas nie ma. Po chłonięciu odległych historii skrytych pod dachami i za oknami boli kark, ale ciężar kroków słabnie. Może kiedyś odnajdę balans.