Kiedy w marcu 2020 roku zaczęła się pandemia i przeszłam, jak inni, na studia prowadzone zdalnie, na początku miałam bardzo dużo wolnego czasu wieczorami. Zanim prowadzący zdecydowali się w jakiej formie będą realizować materiał i sprawdzać postępy nauki, zdążyłam przejrzeć, wyjątkowo, bardziej niż pobieżnie ofertę Netflixa w tamtym czasie. Nie przepadam za oglądaniem seriali sama, dlatego ostateczną decyzję jaki obejrzeć pozostawiłam mojej częstej towarzyszce mamie, która bywa dość wybredna. Wybór najpierw padł na ,,Grace i Frankie”.
Zdecydowałyśmy się na akurat ten serial z dwóch powodów. Pierwszy to fakt, że gra tam Jane Fonda, doceniana aktorka, znana z wielu filmów, w tym ,,Czyż nie dobija się koni”. Drugim argumentem był opis produkcji świadczący o tym, że jest to przyjemna komedia, a takiej właśnie potrzebowałyśmy, kontrastowo do niepewnej i coraz smutniejszej sytuacji społecznej na świecie. Wyprzedzając wnioski od razu powiem, że nie zawiodłyśmy się, ani na aktorstwie, ani na oczekiwaniach gatunkowych.
Grace i Frankie to siedemdziesięcioletnie kobiety, które poznajemy w nietypowej sytuacji. Na podwójnej randce dowiadują się od swoich mężów, że przez ostatnie dwadzieścia lat byli dla siebie nie tylko współpracownikami biznesowymi czy przyjaciółmi, lecz łączy ich coś więcej. Mężczyźni są w sobie zakochani i zamierzają wziąć ślub. Ta nagła informacja zmienia życie czwórki osób w jednej chwili. Ostatecznie rozwiedzione kobiety zamieszkują razem w domu nad morzem, a cała fabuła serialu obraca się wokół ich prób z poradzeniem sobie z nową sytuacją oraz układaniem życia od nowa.
Tytułowe bohaterki są całkowicie od siebie różne. Dzieli je nie tylko wygląd zewnętrzny, sposoby ubioru, ale przede wszystkim styl bycia, wyznawane wartości, preferowane aktywności, podejście do wychowywania dzieci i generalnie relacji. Skrajności, które prezentują kobiety są często wykorzystywane do żartów sytuacyjnych - Grace i Frankie bywają dla siebie komicznie zgryźliwe. Dialogi są świetnie napisane, kontrastowy duet ogląda się niezwykle przyjemnie.
Oprócz głównych bohaterek, na ekranie często widzimy ich byłych mężów, jak i również dzieci Grace i Frankie. Każda z tych postaci jest barwnie przedstawiona i ma inne historie do opowiedzenia. Różnorodność bohaterów łączy się z przedstawioną szeroką tematyką. Ostatecznie serial opowiada o wielu kwestiach - starzeniu się, miłości, przyjaźni, więzi z dziećmi, radzeniu sobie z własnymi słabościami. Pojawia się nawet wątek zakładania i prowadzenia własnego biznesu. Wszystko to jest raczej pokazane w dowcipny sposób, ale pojawiają się również bardziej poważne i refleksyjne sceny.
Podsumowując, ,,Grace i Frankie” to produkcja pełna humoru i ciepła, którą poleciłabym każdemu. Niedługo ma się ukazać na Netflixie kolejny sezon, na który niecierpliwie czekam. Dla tych niezdecydowanych, na koniec dodam jeszcze, że twórcą serialu jest m.in. Marta Kauffman, odpowiedzialna za ,,Przyjaciół”, co myślę, że dla wielu jest już wystarczającą zachętą.
Kiedy pochłonęłyśmy z mamą już wszystkie sześć sezonów ,,Grace i Frankie” (półgodzinne odcinki ogląda się bardzo szybko, nie wiem nawet kiedy ten czas minął) postanowiłyśmy, że poszukamy podobnego serialu. Na Netflixie w sekcji -wybrane dla Ciebie- pojawił się ,,The Kominsky Method”, który wydawał się równie obiecujący. Za jego produkcję odpowiada Chuck Lorre, który był współtwórcą sitcomu ,,Teoria wielkiego podrywu”.
W ,,The Kominsky Method” odwrotnie do ,,Grace i Frankie” głównymi bohaterami są dwaj starsi mężczyźni - Sandy i Norman. Pierwszy z nich to zapomniany aktor, który zakłada swoje aktorskie studio, gdzie przekazuje swoją wiedzę i doświadczenie młodym studentom. Druga postać to wieloletni agent i oddany przyjaciel Sandy'ego. Podobnie jak we wcześniej wspomnianym serialu, tu również dwójka bohaterów jest od siebie znacząco różna. Niezwykły duet charakteryzuje się dużą dawką ironii, sarkazmu i niewymuszonego humoru.
Podstarzali mężczyźni są mieszkańcami słonecznego Los Angeles i na co dzień borykają się ze swoimi problemami, zarówno dotyczącymi zdrowia, jak i relacji z bliskimi osobami, także siebie nawzajem. Obok Sandy'ego często pojawia się jego córka, która pomaga mu w biznesie. Z kolei Norman często ukazywany jest u boku swojej schorowanej żony. Problematyka krąży więc, podobnie jak w przypadku ,,Grace i Frankie”, głównie wokół miłości, przyjaźni, starzenia się.
Niezaprzeczalną zaletą produkcji są świetnie napisane dialogi, które pozwalają w lekki, humorystyczny sposób mówić o kwestiach trudnych, poważnych. Postaci są bardzo dobrze napisane, relacja głównych bohaterów ukazana jest w naturalny sposób. Aż szkoda, że serial ma tylko 3 sezony. Odcinki są krótkie, więc bardzo szybko można obejrzeć całość.
Porównując do siebie oba seriale, łączy je duża ilość humoru oraz postacie, które potrafią z dystansem traktować swoje dolegliwości i trudności związane z wiekiem. ,,The Kominsky Method” wydaje się o wiele bardziej wulgarnym serialem, przepełnionym kąśliwymi uwagami (co dodaje specyficznego klimatu), ale jednocześnie chwilami pojawiają się w nim poważne, pełne refleksji sceny, w których dominuje poczucie straty. Produkcja jest słodko-gorzkim obrazem życia starszych mężczyzn, który naprawdę dobrze się ogląda.