Celia Boa Vista już jako mała dziewczynka nauczyła się, aby nikomu nie ufać i polegać tylko na sobie i swojej intuicji. Była stanowcza i zawsze zdeterminowana do osiągnięcia swoich celów bez uwzględniania opinii i uczuć innych ludzi. Jednak nie można jej winić za takie postrzeganie relacji i świata, bo bolesny wpływ na ich ukształtowanie miało dzieciństwo Celii. A ono do łatwych nie należało.
Gdy – jeszcze jako studentka prawa w Los Angeles – poznała Orsona Kane’a – innego ambitnego studenta prawa – postanowiła ten jeden jedyny raz zaufać. Orson wspierał ją w każdej decyzji, był zawsze przy niej – nawet, gdy stał się już ważnym człowiekiem w branży. Czego jednak młoda Celia nie przewidziała, to, że będzie z nią już zawsze. Za każdym razem, gdy już chciała z nim skończyć, uciec, za każdym razem, gdy zmieniała nazwisko i miejsce zamieszkania – Orson ją odnajdywał i przypominał jej, że on nawiązuje przyjaźnie tylko na całe życie. Po wielu latach Celia się poddała i teraz ponownie związała się z Orsonem Kanem. Wspólnie zdecydowali, że dokończą wszystkie swoje działania i wyjadą razem do Europy. Na ich nieszczęście dwóch młodych mężczyzn również postanowiło zakończyć te sprawy. Jednak z odwrotnym skutkiem, niż planowali to Celia i Orson. A – jak się później okaże – jeszcze większym problemem stało się to, że jeden z tych mężczyzn był mężem Celii.
***
— Wiem, że to dużo informacji, jak na jedną kolację, ale potrzebuję pomocy. Jesteś jedyną osobą, której mogę zaufać. Nikogo innego tu nie znam. Oczywiście dużo ryzykujesz, więc odpowiednio cię wynagrodzę.
— Yyy… — Matt nie wiedział co ma odpowiedzieć. Po opowieści Connora zrozumiał, że w ogóle nie zna swego przyjaciela, a prawda o nim jest przerażająca. Zgodził się ze strachu. Obawiał się, że po usłyszeniu odmowy Connor wyeliminuje też jego. — Dobrze. Pomogę ci, ale musisz mi przysiąc, że nie trafię do więzienia.
— Popatrz na mnie. Wolny jak ptak. — Uśmiechnął się Connor, pewien, że to wyłącznie jego zasługa.
Nie był świadomy tego, że wszystko zawdzięcza Emmie – jej sprytowi, znajomościom i wytrwałości. Jednak w ostatnich dniach był zbyt przyćmiony złością, aby to zauważyć i próbować w jakikolwiek sposób uchronić się przed tym, co miało go spotkać.
Po tej rozmowie Matt całą noc bił się z myślami. Rozważał nawet, aby o wszystkim powiedzieć Emmie i poniekąd przejść na jej stronę. Pozbyliby się Connora i w końcu mogli być razem, tak jak marzył o tym od przypadkowego spotkania w tamtą śnieżną noc. Nie był stuprocentowo pewien, czy ta cała historia nie jest zmyślona przez jego przyjaciela ogarniętego żądzą zemsty. Na pewno chciał, aby tak było, bo nie mógł sobie wyobrazić tak cudownej, zabawnej i wrażliwej dziewczyny w roli bezwzględnej przestępczyni. Wydawała się jednak zbyt szczegółowa na bycie wymyśloną.
Stwierdził, że oceni działania Connora i jeśli okaże się, że tak naprawdę niczego nie potrafi – opowie o wszystkim Emmie.
Connor postanowił rozpocząć poszukiwania dowodów przeciwko Emmie w miejscu, w którym wszystko się zaczęło. W tym celu udali się z Mattem do Kalifornii.
— Więc... Powiesz mi po co właściwie tam lecimy? Znaczy wiem, że tutaj poznałeś Emmę, ale czego właściwie szukamy?
— Chcę wiedzieć, dlaczego to właśnie ona wyciągnęła mnie z więzienia.
— Mówiłeś, że jest córką adwokata, który wierzył w twoją niewinność. Więc jak dla mnie przyczyna jest dosyć oczywista. — Connor przytaknął tylko Mattowi i nie odzywał się do niego, dopóki nie znaleźli się w hotelu.
— Matt, nie mówiłem ci tego wcześniej, bo uznałem to za rzecz oczywistą i byłem pewny, że sam na to wpadniesz. Ludzie mają uszy. Rozumiesz? Nigdy i nigdzie nie możesz nikomu ufać, co oznacza nie omawianie żadnych szczegółów i drażliwych kwestii w miejscach publicznych, a zwłaszcza w takich, gdzie człowiek siedzi na człowieku.
— O-o-okej. Masz rację, nie pomyślałem o tym.
— Musimy być bardzo ostrożni, bo ludzie, z którymi wcześniej pracowałem są niebezpieczni. Gdyby się dowiedzieli, że węszymy w starych sprawach … powiedzmy, że nie byliby zadowoleni. A my – żywi.
Connor czuł się dziwnie, chodząc znowu po ulicach Los Angeles. Mimo że jego dzieciństwo nie należało do najlepszych – łagodnie mówiąc – uważał to miasto za swój jedyny dom i jego miejsce. Czasem chciał tutaj wrócić, ale powstrzymywała go Emma. Wiedział, że czeka go nieprzyjemna rozmowa, ale najpierw załatwią to, po co tu przyjechali.
— Jesteśmy. — Położył dłoń na ramieniu Matta, aby go zatrzymać. — Teraz słuchaj uważnie. Masz bardzo proste zadanie i nie ma szans, żebyś je spieprzył. Wejdziesz do środka, podejdziesz do okienka i przedstawisz się jako Lionel Mondeo.
— Że co? Kto to niby jest? A jak zapytają mnie o jakiś dokument?
— Leo pracuje z Emmą dla Darcy’ego. Tutaj masz legitymację i dowód. — Wręczył mu dokumenty do rąk. — Dla mnie czy dla ciebie nie udostępnią akt, ale dla biura prokuratora…
— Okej, w takim razie wchodzę. — Pewnego siebie Matta szybko zniechęciła kolejka, jaką zobaczył po wejściu do budynku. Jednak wiedział, że musi zdobyć te akta. Po około godzinie, młoda dziewczyna zapytała o jego imię i nazwisko.
— Lionel Mondeo — powiedział stanowczo Matt.
— Poproszę legitymację.
Na te słowa Matt zdecydowanym ruchem ręki podał dokumenty.
— Wystarczy legitymacja. — Dziewczyna odezwała się z miłym przekąsem. — Proszę poczekać chwilę.
Matt stracił swoją pewność podczas oczekiwania. Zaczęły go nachodzić wątpliwości i strach. Wziął się w garść, gdy przypomniał sobie, że to dopiero początek przygody. — Oto dokumenty. Swoją drogą bardzo się cieszę, że wznawiacie tę sprawę. Ten mężczyzna nie powinien chodzić wolno po tym, co zrobił, a to uniewinnienie to jakiś żart. Naprawdę. — Matt zrozumiał, dlaczego przy okienku jest długa kolejka, ale dziewczyna go zaciekawiła. Tak naprawdę Connor nie powiedział mu, co znajduje się w tych dokumentach i do czego są im potrzebne.
— Pamięta pani wszystkie sprawy?
— Nawet jakbym chciała, to nie zdołałabym. — Dziewczyna się zaśmiała. — Pamiętam dokładnie tę sprawę, bo kiedy zostałam tutaj przeniesiona, było o niej naprawdę głośno. Byłam też obecna przy archiwizacji. Twarz tego człowieka czasem śni mi się w koszmarach. Ale co ja będę panu opowiadać. Na pewno wszystko dokładnie przeanalizujecie w prokuraturze. Jestem jedynie oburzona, jak wiele mogą zdziałać znajomości nawet w takiej sytuacji.
— Dziękuję pani bardzo. — Matt odszedł od okienka, ale zamiast udać się w stronę wyjścia, skierował swój krok w stronę łazienki.
Zamknął się w jednej z kabin i otworzył akta. Zamurowało go, gdy zobaczył zdjęcie Connora i wielką czerwoną pieczęć: NIEWINNY. Gdyby nie rozgadana dziewczyna, pewnie by się tym nawet nie przejął, ale jej ostatnie słowa bardzo go zaniepokoiły. Zrobił zdjęcia interesujących stron i wyszedł z łazienki. Tym razem wrócił do Connora.
— No nareszcie. Już myślałem, że spanikowałeś i uciekłeś przez okno.
— Nie no co ty. Jesteśmy w tym razem. Do końca.
— No ja myślę. — Connor uniósł rękę, aby pokazać, że czas wracać do hotelu.
— Connor, o co właściwie chodzi z tymi aktami? Do czego ich potrzebujemy?
— Okej. Powinienem ci mówić wszystko, skoro robimy to razem. Poczekaj tylko aż będziemy sami. — Matt przyspieszył krok w nadziei otrzymania jak najszybszych wyjaśnień.
Gdy znaleźli się już w pokoju hotelowym Connor podjął dalszą rozmowę.
— Widzisz Matt, powiedziałem ci, że poznaliśmy się z Emmą w Kalifornii dzięki wspólnemu znajomemu.
— Tak, pamiętam.
— I to jest w stu procentach prawdą, ale widzisz diabeł tkwi w szczegółach, jak to mawiają. Kilka lat temu zostałem skazany na dosyć długą karę więzienia … — tutaj przerwał mu Matt.
— Czy ty myślisz, że ja jestem idiotą? Masz mi powiedzieć wszystko. Ze szczegółami.
— Okej, okej. Zostałem skazany na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności. Tak lepiej? — Dodał z przekąsem, ale Matt nawet nie drgnął. — Za zabójstwo. Mój prawnik był naprawdę dobry. W głównej mierze dlatego, że naprawdę wierzył w moją niewinność. Byliśmy blisko wygranej. Na tyle blisko, na ile się da w takiej sytuacji. Jednak zmarł nagle kilka dni przed głównym procesem, a mi przydzielono jakiegoś debila z urzędu. Pogodziłem się z tym że spędzę najlepsze lata swojego życia w więzieniu. Aż nagle po trzech latach odsiadki, przychodzi piękna, młoda i zdeterminowana, aby mi pomóc, kobieta. Powiedziała, że ten genialny prawnik, który mnie bronił to jej ojciec – a ona zamierza dokończyć jego ostatnią sprawę. Wiesz, mówiła bardzo przekonująco, więc postanowiłem jej zaufać. I po kilku miesiącach byłem już wolnym człowiekiem. Teraz może zrozumiesz, dlaczego tak długo jej pomagałem. Pojawiła się znikąd i postanowiła uratować moje życie. Nie gościa z którym zazwyczaj rozmawiałem na spacerniaku, nie więźnia z sąsiedniej celi — moje życie. Zwróciła mi moją młodość. Chciałem się jej odwdzięczyć i dlatego poświęciłem jej te ostatnie lata.
— Zabiłeś tamtego człowieka?
— Haha. Naprawdę akurat to ciekawi cię najbardziej?
— Zrobiłeś to czy nie?
— Jeśli bym to zrobił, to nie siedziałbym tutaj z tobą.
— Ale na początku cię skazali.
— Zmowa prokuratury. Uwzięli się na mnie i nie miałem szans z marnym adwokatem.
Matt był zbyt zszokowany, aby zagłębiać się bardziej w tę sprawę, więc na ten moment postanowił uwierzyć Connorowi.
— Do czego więc potrzebne Ci te dokumenty?
— Nigdy nie kwestionowałem tego, dlaczego to mnie wybrała Emma. Zawsze mówiłem sobie, że po prostu miałem szczęście. Ten jeden jedyny raz w życiu. Ale po latach, które z nią spędziłem wiem już, że u niej nic nie dzieje się przypadkiem. Wszystko co robi, jest przemyślane. Postanowiłem dowiedzieć się, dlaczego wybrała akurat mnie.
Gdy – jeszcze jako studentka prawa w Los Angeles – poznała Orsona Kane’a – innego ambitnego studenta prawa – postanowiła ten jeden jedyny raz zaufać. Orson wspierał ją w każdej decyzji, był zawsze przy niej – nawet, gdy stał się już ważnym człowiekiem w branży. Czego jednak młoda Celia nie przewidziała, to, że będzie z nią już zawsze. Za każdym razem, gdy już chciała z nim skończyć, uciec, za każdym razem, gdy zmieniała nazwisko i miejsce zamieszkania – Orson ją odnajdywał i przypominał jej, że on nawiązuje przyjaźnie tylko na całe życie. Po wielu latach Celia się poddała i teraz ponownie związała się z Orsonem Kanem. Wspólnie zdecydowali, że dokończą wszystkie swoje działania i wyjadą razem do Europy. Na ich nieszczęście dwóch młodych mężczyzn również postanowiło zakończyć te sprawy. Jednak z odwrotnym skutkiem, niż planowali to Celia i Orson. A – jak się później okaże – jeszcze większym problemem stało się to, że jeden z tych mężczyzn był mężem Celii.
***
— Wiem, że to dużo informacji, jak na jedną kolację, ale potrzebuję pomocy. Jesteś jedyną osobą, której mogę zaufać. Nikogo innego tu nie znam. Oczywiście dużo ryzykujesz, więc odpowiednio cię wynagrodzę.
— Yyy… — Matt nie wiedział co ma odpowiedzieć. Po opowieści Connora zrozumiał, że w ogóle nie zna swego przyjaciela, a prawda o nim jest przerażająca. Zgodził się ze strachu. Obawiał się, że po usłyszeniu odmowy Connor wyeliminuje też jego. — Dobrze. Pomogę ci, ale musisz mi przysiąc, że nie trafię do więzienia.
— Popatrz na mnie. Wolny jak ptak. — Uśmiechnął się Connor, pewien, że to wyłącznie jego zasługa.
Nie był świadomy tego, że wszystko zawdzięcza Emmie – jej sprytowi, znajomościom i wytrwałości. Jednak w ostatnich dniach był zbyt przyćmiony złością, aby to zauważyć i próbować w jakikolwiek sposób uchronić się przed tym, co miało go spotkać.
Po tej rozmowie Matt całą noc bił się z myślami. Rozważał nawet, aby o wszystkim powiedzieć Emmie i poniekąd przejść na jej stronę. Pozbyliby się Connora i w końcu mogli być razem, tak jak marzył o tym od przypadkowego spotkania w tamtą śnieżną noc. Nie był stuprocentowo pewien, czy ta cała historia nie jest zmyślona przez jego przyjaciela ogarniętego żądzą zemsty. Na pewno chciał, aby tak było, bo nie mógł sobie wyobrazić tak cudownej, zabawnej i wrażliwej dziewczyny w roli bezwzględnej przestępczyni. Wydawała się jednak zbyt szczegółowa na bycie wymyśloną.
Stwierdził, że oceni działania Connora i jeśli okaże się, że tak naprawdę niczego nie potrafi – opowie o wszystkim Emmie.
Connor postanowił rozpocząć poszukiwania dowodów przeciwko Emmie w miejscu, w którym wszystko się zaczęło. W tym celu udali się z Mattem do Kalifornii.
— Więc... Powiesz mi po co właściwie tam lecimy? Znaczy wiem, że tutaj poznałeś Emmę, ale czego właściwie szukamy?
— Chcę wiedzieć, dlaczego to właśnie ona wyciągnęła mnie z więzienia.
— Mówiłeś, że jest córką adwokata, który wierzył w twoją niewinność. Więc jak dla mnie przyczyna jest dosyć oczywista. — Connor przytaknął tylko Mattowi i nie odzywał się do niego, dopóki nie znaleźli się w hotelu.
— Matt, nie mówiłem ci tego wcześniej, bo uznałem to za rzecz oczywistą i byłem pewny, że sam na to wpadniesz. Ludzie mają uszy. Rozumiesz? Nigdy i nigdzie nie możesz nikomu ufać, co oznacza nie omawianie żadnych szczegółów i drażliwych kwestii w miejscach publicznych, a zwłaszcza w takich, gdzie człowiek siedzi na człowieku.
— O-o-okej. Masz rację, nie pomyślałem o tym.
— Musimy być bardzo ostrożni, bo ludzie, z którymi wcześniej pracowałem są niebezpieczni. Gdyby się dowiedzieli, że węszymy w starych sprawach … powiedzmy, że nie byliby zadowoleni. A my – żywi.
Connor czuł się dziwnie, chodząc znowu po ulicach Los Angeles. Mimo że jego dzieciństwo nie należało do najlepszych – łagodnie mówiąc – uważał to miasto za swój jedyny dom i jego miejsce. Czasem chciał tutaj wrócić, ale powstrzymywała go Emma. Wiedział, że czeka go nieprzyjemna rozmowa, ale najpierw załatwią to, po co tu przyjechali.
— Jesteśmy. — Położył dłoń na ramieniu Matta, aby go zatrzymać. — Teraz słuchaj uważnie. Masz bardzo proste zadanie i nie ma szans, żebyś je spieprzył. Wejdziesz do środka, podejdziesz do okienka i przedstawisz się jako Lionel Mondeo.
— Że co? Kto to niby jest? A jak zapytają mnie o jakiś dokument?
— Leo pracuje z Emmą dla Darcy’ego. Tutaj masz legitymację i dowód. — Wręczył mu dokumenty do rąk. — Dla mnie czy dla ciebie nie udostępnią akt, ale dla biura prokuratora…
— Okej, w takim razie wchodzę. — Pewnego siebie Matta szybko zniechęciła kolejka, jaką zobaczył po wejściu do budynku. Jednak wiedział, że musi zdobyć te akta. Po około godzinie, młoda dziewczyna zapytała o jego imię i nazwisko.
— Lionel Mondeo — powiedział stanowczo Matt.
— Poproszę legitymację.
Na te słowa Matt zdecydowanym ruchem ręki podał dokumenty.
— Wystarczy legitymacja. — Dziewczyna odezwała się z miłym przekąsem. — Proszę poczekać chwilę.
Matt stracił swoją pewność podczas oczekiwania. Zaczęły go nachodzić wątpliwości i strach. Wziął się w garść, gdy przypomniał sobie, że to dopiero początek przygody. — Oto dokumenty. Swoją drogą bardzo się cieszę, że wznawiacie tę sprawę. Ten mężczyzna nie powinien chodzić wolno po tym, co zrobił, a to uniewinnienie to jakiś żart. Naprawdę. — Matt zrozumiał, dlaczego przy okienku jest długa kolejka, ale dziewczyna go zaciekawiła. Tak naprawdę Connor nie powiedział mu, co znajduje się w tych dokumentach i do czego są im potrzebne.
— Pamięta pani wszystkie sprawy?
— Nawet jakbym chciała, to nie zdołałabym. — Dziewczyna się zaśmiała. — Pamiętam dokładnie tę sprawę, bo kiedy zostałam tutaj przeniesiona, było o niej naprawdę głośno. Byłam też obecna przy archiwizacji. Twarz tego człowieka czasem śni mi się w koszmarach. Ale co ja będę panu opowiadać. Na pewno wszystko dokładnie przeanalizujecie w prokuraturze. Jestem jedynie oburzona, jak wiele mogą zdziałać znajomości nawet w takiej sytuacji.
— Dziękuję pani bardzo. — Matt odszedł od okienka, ale zamiast udać się w stronę wyjścia, skierował swój krok w stronę łazienki.
Zamknął się w jednej z kabin i otworzył akta. Zamurowało go, gdy zobaczył zdjęcie Connora i wielką czerwoną pieczęć: NIEWINNY. Gdyby nie rozgadana dziewczyna, pewnie by się tym nawet nie przejął, ale jej ostatnie słowa bardzo go zaniepokoiły. Zrobił zdjęcia interesujących stron i wyszedł z łazienki. Tym razem wrócił do Connora.
— No nareszcie. Już myślałem, że spanikowałeś i uciekłeś przez okno.
— Nie no co ty. Jesteśmy w tym razem. Do końca.
— No ja myślę. — Connor uniósł rękę, aby pokazać, że czas wracać do hotelu.
— Connor, o co właściwie chodzi z tymi aktami? Do czego ich potrzebujemy?
— Okej. Powinienem ci mówić wszystko, skoro robimy to razem. Poczekaj tylko aż będziemy sami. — Matt przyspieszył krok w nadziei otrzymania jak najszybszych wyjaśnień.
Gdy znaleźli się już w pokoju hotelowym Connor podjął dalszą rozmowę.
— Widzisz Matt, powiedziałem ci, że poznaliśmy się z Emmą w Kalifornii dzięki wspólnemu znajomemu.
— Tak, pamiętam.
— I to jest w stu procentach prawdą, ale widzisz diabeł tkwi w szczegółach, jak to mawiają. Kilka lat temu zostałem skazany na dosyć długą karę więzienia … — tutaj przerwał mu Matt.
— Czy ty myślisz, że ja jestem idiotą? Masz mi powiedzieć wszystko. Ze szczegółami.
— Okej, okej. Zostałem skazany na dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności. Tak lepiej? — Dodał z przekąsem, ale Matt nawet nie drgnął. — Za zabójstwo. Mój prawnik był naprawdę dobry. W głównej mierze dlatego, że naprawdę wierzył w moją niewinność. Byliśmy blisko wygranej. Na tyle blisko, na ile się da w takiej sytuacji. Jednak zmarł nagle kilka dni przed głównym procesem, a mi przydzielono jakiegoś debila z urzędu. Pogodziłem się z tym że spędzę najlepsze lata swojego życia w więzieniu. Aż nagle po trzech latach odsiadki, przychodzi piękna, młoda i zdeterminowana, aby mi pomóc, kobieta. Powiedziała, że ten genialny prawnik, który mnie bronił to jej ojciec – a ona zamierza dokończyć jego ostatnią sprawę. Wiesz, mówiła bardzo przekonująco, więc postanowiłem jej zaufać. I po kilku miesiącach byłem już wolnym człowiekiem. Teraz może zrozumiesz, dlaczego tak długo jej pomagałem. Pojawiła się znikąd i postanowiła uratować moje życie. Nie gościa z którym zazwyczaj rozmawiałem na spacerniaku, nie więźnia z sąsiedniej celi — moje życie. Zwróciła mi moją młodość. Chciałem się jej odwdzięczyć i dlatego poświęciłem jej te ostatnie lata.
— Zabiłeś tamtego człowieka?
— Haha. Naprawdę akurat to ciekawi cię najbardziej?
— Zrobiłeś to czy nie?
— Jeśli bym to zrobił, to nie siedziałbym tutaj z tobą.
— Ale na początku cię skazali.
— Zmowa prokuratury. Uwzięli się na mnie i nie miałem szans z marnym adwokatem.
Matt był zbyt zszokowany, aby zagłębiać się bardziej w tę sprawę, więc na ten moment postanowił uwierzyć Connorowi.
— Do czego więc potrzebne Ci te dokumenty?
— Nigdy nie kwestionowałem tego, dlaczego to mnie wybrała Emma. Zawsze mówiłem sobie, że po prostu miałem szczęście. Ten jeden jedyny raz w życiu. Ale po latach, które z nią spędziłem wiem już, że u niej nic nie dzieje się przypadkiem. Wszystko co robi, jest przemyślane. Postanowiłem dowiedzieć się, dlaczego wybrała akurat mnie.
Grafika: Joanna Ryba