Już w samolocie rzuciła mi się w oczy ogromna ilość zielonych obszarów. Przyzwyczajona w Polsce do licznych zabudowań, wszędobylskiej infrastruktury z proporcjonalnie mniejszą ilością lasów czy pól, byłam pozytywnie zaskoczona zachowaną, nienaruszoną wręcz, przyrodą. Jak się później okazało, nie trzeba było nawet daleko jechać, żeby zaobserwować stada krów i owiec pasące się na rozległych przestrzeniach ogrodzonych płotkami. Wydaje mi się, że nie przesadziłabym stwierdzając, że zwykła trawa jest na wyspie bardziej zielona od tej w Polsce.
Pierwsza moja wizyta w Irlandii była dość krótka, jednak kilka dni wystarczyło, żebym od pierwszego zwiedzenia zakochała się w kraju świętego Patryka (patrona wyspy). Przede wszystkim przespacerowałam wtedy prawie cały Dublin, stolicę Irlandii. Nie zapomnę zachwytu, który wywołał we mnie Trinity College. Ten średniowieczny budynek jest najstarszym zachowanym uniwersytetem w Irlandii, a jego zabytkowa architektura otoczona zielenią przerosła moje wyobrażenia.
Drugim miastem, które mnie zachwyciło, było portowe malownicze Galway, słynące z tańca i śpiewu. To jedno z częściej odwiedzanych przez turystów miejsc, charakteryzujące się uroczą starówką, szeregiem kolorowych budynków, a także oferujące liczny wybór tradycyjnych irlandzkich pubów. Centrum przystrojone jest wielobarwnymi flagami państw,z niemalże wszystkich zakątków świata, rozwieszonymi nad głowami przechodniów.
To dopiero niewielki fragment Irlandii. W dalszej części tekstu dodam więcej swoich wspomnień i wrażeń ze wszystkich 5 wakacyjnych wizyt na Zielonej Wyspie. Najpierw przytoczę jednak wywiad z moją mamą, w celu nakreślenia szerszej perspektywy odbioru Irlandii. Zapytałam mamę o wrażenia po jej kolejnym z rzędu wyjeździe wakacyjnym na Zieloną Wyspę.
Wera Jelonek: Jak dobrze znasz Irlandię? Ile razy tam byłaś? Jak długo?
Mama: Wydaje mi się, że znam Irlandię dość dobrze. Czasami nawet mam wrażenie, że lepiej znam Irlandię niż Polskę, a to dlatego, że mąż mojej przyjaciółki jest historykiem z zamiłowania oraz przede wszystkim Irlandczykiem, Celtem. On wie o Irlandii wszystko. Za każdym razem kiedy ich odwiedzam, Joseph opowiada wiele ciekawostek o swoim kraju, jego przeszłości, także obecnych, wciąż zachowywanych, tradycjach. W Irlandii byłam kilkukrotnie w czasie wakacji, chyba 4 razy. Spędzałam tam po kilka tygodni. Przez ten czas zwiedziłam wszystkie najważniejsze miejsca, w których bywają turyści. W części z nich byłam po parę razy.
WJ: Jakie miejsca, miasta zwiedziłaś?
M: W tym roku byłam w Limerick, Killarney oraz w Dublinie. W Limerick zwiedziłam zamek Kings John’s Castle wraz z przyległym muzeum. Z Killarney (Parku Narodowego) pojechaliśmy na Ring of Kerry i do Black Valley. Ring of Kerry to jedna z największych atrakcji południowej Irlandii. Z innych wartych odwiedzenia miejsc: w poprzednich latach udało mi się zwiedzić Klify Moheru, Newgrange (grobowiec), czy też Zamek w Blarney. Jeśli chodzi o miasta, to byłam między innymi w Belfaście (stolicy Irlandii Północnej), Cork, Galway, Shannon. Pewnie coś po drodze pominęłam, ale te najbardziej zapamiętałam.
WJ: Jakie masz wrażenia po wizycie w Irlandii? Co najbardziej zapadło Ci w pamięć?
M: Irlandia jest przepiękną wyspą. To miejsce, w którym można odpocząć. Jest niesamowicie zielona. O każdej porze roku jest mnóstwo kwiatów, natury. Życie wydaje się spokojniejsze, na pewno bardziej niż w Krakowie. Nie ma takiego pędu, można się zrelaksować. Mówię tak z perspektywy turysty, oczywiście. Natomiast wydaje mi się, że żyjąc na co dzień w Irlandii może być trudniej niż u nas.
WJ: Dlaczego?
M: Mam wrażenie, że świat się tam zatrzymał. Nie ma tam tego pędu… Zabudowania są niskie, nawet w stolicy, która chociaż wyróżnia się na tle innych miast i jest trochę bardziej nowoczesna, dalej odbiega od europejskich stolic, przykładowo Warszawy. Dublin jest w zasadzie mocno historyczny. Na każdym kroku znajdują się zabytki, pomniki, pozostałości murów, starego typu budowle. To piękne miasto pełne historii, jednak wydaje się małe jak na stolicę. Z drugiej strony to magiczne miejsce przyciąga wielu turystów. Można tam spotkać ludzi różnorakiej narodowości i kultury. Mam wrażenie, że w Irlandii żyje się spokojniej, ale może to być zarówno zaletą, jak i wadą. W niektórych miejscowościach wciąż są problemy z połączeniami, z siecią, gdzieniegdzie nie ma zasięgu, dobrego dostępu do Internetu. Tak samo z komunikacją, transportem.
WJ: Co podoba Ci się w Irlandii?
M: Okiem turysty to przede wszystkim piękny krajobraz, spotkanie z naturą, powietrze, którym można oddychać, ten spokój i cisza, jak już wspominałam. Poza tym otwartość Irlandczyków na innych ludzi, ciekawość, serdeczność w stosunku do przyjezdnych, też wobec siebie nawzajem, chęć do nawiązywania kontaktów.
WJ: Co nie podoba Ci się w Irlandii?
M: Trudno poruszać się po całej wyspie na własną rękę. Bez samochodu w wiele miejsc nie da się dostać, nie ma połączeń autobusowych pomiędzy małymi miejscowościami, ani innych środków transportu.
WJ: Czy chciałabyś tam kiedyś zamieszkać? Dlaczego?
M: Nie chciałabym, głównie ze względu na pogodę. Dla mnie jest tam za zimno, za mokro. Pogoda jest nieprzewidywalna. Irlandia jest małą wyspą otoczoną woda – Oceanem Atlantyckim i Morzem Irlandzkim oraz Celtyckim, które powodują w zasadzie ciągłe deszcze, wiatry, zmiany pogody.
WJ: Jakie dostrzegasz różnice między Polakami a Irlandczykami? Jeśli chodzi o kulturę, zachowania?
M: Różnic jest mnóstwo. Zasadniczo Irlandczycy, zwłaszcza ci starsi, są bardzo związani ze swoja kulturą, wierni jej i są z niej dumni. Wciąż celebrują długoletnie tradycje, obchody. Młodzi z kolei są bardziej otwarci, podróżują, poznają świat. Myślę też, że różni nas kwestia wykształcenia. Irlandczycy wydają się być dosyć wybiórczy, jeśli chodzi o wiedzę, umiejętności. Po ukończeniu jednego kierunku pozostają w nim, są specami w określonych dziedzinach. Polacy chyba są bardziej wszechstronni: mając konkretne wykształcenie, nie ograniczają się do jednej dyscypliny.
WJ: Czym wyróżnia się Irlandia na tle innych państw?
M: Na tle innych państw europejskich wyróżnia się swoistą kulturą, z której Irlandczycy są dumni. Mam na myśli fakt, że wciąż zachowało się wiele tradycji, zwyczaje celebrowane są wspólnie. To przywiązanie do swojego kraju i jego historii naprawdę widać. Ponadto, niektóre miejscowości wydają się być praktycznie nienaruszone. Stosunkowo małe, kolorowe domy, osiedla z dużą ilością zieleni odbiegają od masowych szarych blokowisk, do których jestem przyzwyczajona, mieszkając w Krakowie. Myślę, że te różnice po części wynikają ze specyfiki ulokowania geograficznego Irlandii. Zapewne wydostanie się z wyspy było utrudnione dla wielu mieszkańców ze względów przede wszystkim finansowych. Przez to, myślę, mocno są zakorzenieni w swojej kulturze, tradycjach. To widać, ciągle zachowują obchody, lokalne święta, są bardzo przywiązani do swojej historii. Tym samym odgradzają się trochę od obecnych standardów typowych europejskich miast. Jak teraz wyjeżdżałam, w drugim tygodniu października, widać już było zbliżające się Halloween, które jest mocno obchodzone w Irlandii. Obserwuje się to nie tylko w sklepach, na witrynach, ale też w oknach domów, na ogródkach zaczęły pojawiać się wszelkie akcenty, dekoracje związane z 31 października.
WJ: Czy czegoś brakuje Irlandii?
M: Wiadomo, każdy kraj jest specyficzny. Chociaż Irlandia należy do Unii, do Europy, życie tam jest odmienne. Zapewne jest to związane po części z odległością, lokalizacją Irlandii, jak już mówiłam wcześniej. Tak samo pogoda ma decydujący wpływ na wiele obszarów życia. Powiedziałabym, że życie tam nie jest łatwe. Żeby mieć dobry standard życia, ludzie ciężko tam pracują. Na pewno jest też kwestia tego, że żeby tam mieszkać, trzeba zaakceptować tamtejszą kulturę, chociaż przyzwyczaić się do niej. Szczerze, mnie by brakowało słońca (śmiech).
WJ: Czy łatwo było Ci odnaleźć się w Irlandii?
GS-J: W tym roku już bez problemu, ponieważ byłam któryś rok z rzędu. Natomiast pamiętam ten pierwszy raz, kiedy przyjechałam i byłam zdziwiona wieloma rzeczami: kulturą, atmosferą, klimatem. Jednak nie przeszkadzało mi to. Lubię podróżować, zwiedzać nowe miejsca i poznawać nowych ludzi. Po pierwszej wizycie wiedziałam, że trzeba zabrać ze sobą więcej ciepłych ubrań, zwłaszcza tych odpornych na deszcz, nawet w lecie (śmiech). Na wakacje jest to bardzo przyjemne miejsce, jednak na pewno odmienne uczucia miałabym będąc tam dłużej.
WJ: Gdybyś miała opisać Irlandię w kilku zdaniach dla kogoś, kto nigdy tam nie był…
GS-J: Powiedziałabym, że Irlandia to zielona wyspa, na której klimat jest łagodny, dobry dla każdego, ale dość mokry, deszczowy. Jest tam piękna przyroda, z każdej strony jest ocean, są piękne plaże, którymi można spacerować kilometrami, jednak z dość chłodną wodą, nawet w lecie. W Irlandii są bardzo sympatyczni ludzie, którzy chętnie rozmawiają z obcymi, zawsze gotowi do pomocy, wskażą ci drogę, gdy potrzeba. Warunki do życia określiłabym jednak jako dość wymagające ze względu na pogodę. Generalnie miejsce z pewnością warte odwiedzenia, ale jeśli chodzi o mieszkanie tam, to trzeba samemu się przekonać.
Tyle dowiedziałam się od mojej mamy. Teraz chciałabym dodać jeszcze swoje spostrzeżenia. W większości odczucia i opinie mojej mamy są podobne do moich. To, co nas różni, to kwestia pogody. Muszę jednak zaznaczyć, że najdłużej w Irlandii spędziłam miesiąc i chociaż jest to dla mnie całkiem długi okres czasu (maksymalnie poza Kraków wyjeżdżałam na dwa tygodnie), to na pewno dalej nie mam perspektywy takiej samej jak mieszkańcy. Dla mnie jednak zaletą Irlandii jest to, że klimat nie zmienia się drastycznie w ciągu roku, jak to bywa w Polsce. Rzadko mieszkańcy wyspy miewają typową zimę, temperatura raczej nie spada do 0, a gdy wyjątkowo spadnie śnieg, odwołują zajęcia w szkole. Z kolei latem maksymalnie jest tam około 20 stopni, zazwyczaj mniej. Jedyne, na co można narzekać, to częste, silne wiatry i deszcze, ale będąc tam, nie przeszkadzało mi to.
Charakterystyczne dla Irlandii są liczne kręte, wąskie pobocza dróg przebiegające często między drzewami, polami. Nastrój, jaki wywołała we mnie natura, jej wpływ na samopoczucie, jest nie do opisania. Spacerując wzdłuż plaż, rzek czy jezior, czułam spokój, jakiego wcześniej nie zaznałam. Z kolei atrakcje takie jak Klify Moheru czy Grobla Olbrzyma pokazały mi potęgę przyrody zapierającej dech w piersiach. Nie zapominając też o imponująco bogatej gamie parków, jezior, wodospadów, lasów, a także szlaków prowadzących do latarnii morskich (które uwielbiam).
Nie byłabym sobą, gdybym na koniec nie wspomniała o jedzeniu. Przede wszystkim na Zielonej Wyspie góruje ser, zarówno kozi, owczy, jak i tradycyjny irlandzki Cheddar, intensywny w smaku, zazwyczaj kupowany w kostce. Z kolei typowym ulicznym przysmakiem, które niezwykle przypadło mi do gustu, jest fish&chips, czyli ryba z frytkami.
Powyższy tekst stanowi jedynie zarys charakterystyki Irlandii, jej klimatu, atrakcji, zalet, widzianych moimi oczami. To nie wszystko, co pamiętam z Zielonej Wyspy, jest jeszcze wiele aspektów, które chciałabym poruszyć, ale to może innym razem…
Źródła:
https://globedu.pl/uczelnie/dublin-trinity-college/