NA FAJFY
Mógłby ktoś do mnie teraz przyjść –
dobry przyjaciel lub nowo poznany kochanek –
i zabrać autem od swojego ojca
na ogłoszoną przez sołtysa wiejską zabawę.
A dzień wydłuża się bardziej niż poprzedni,
zatem pytanie „jak minął dzień”
wymaga od nas jeszcze dłuższej odpowiedzi.
Mów mi o nim, aż nie przyjdzie sen.
Mógłby ktoś do mnie teraz przyjść –
stary przyjaciel lub stracony przez czas kochanek –
i spontanicznie zaplanować, gdzie by iść,
wyciągnąć z szafy katanę
i w niej pójść na fajfy.
A dzień wydłuża się bardziej niż poprzedni,
zatem pytanie „Jak minął dzień?”
wymaga od nas jeszcze dłuższej odpowiedzi.
Mów mi o nim, aż nie przyjdzie sen.
Jak ciężko być obecnym w teraz,
siedząc tu i nie myśląc o „tam”.
Ale los mógłby kogoś zesłać,
by na zabawie, fajfach pójść w tan.
dobry przyjaciel lub nowo poznany kochanek –
i zabrać autem od swojego ojca
na ogłoszoną przez sołtysa wiejską zabawę.
A dzień wydłuża się bardziej niż poprzedni,
zatem pytanie „jak minął dzień”
wymaga od nas jeszcze dłuższej odpowiedzi.
Mów mi o nim, aż nie przyjdzie sen.
Mógłby ktoś do mnie teraz przyjść –
stary przyjaciel lub stracony przez czas kochanek –
i spontanicznie zaplanować, gdzie by iść,
wyciągnąć z szafy katanę
i w niej pójść na fajfy.
A dzień wydłuża się bardziej niż poprzedni,
zatem pytanie „Jak minął dzień?”
wymaga od nas jeszcze dłuższej odpowiedzi.
Mów mi o nim, aż nie przyjdzie sen.
Jak ciężko być obecnym w teraz,
siedząc tu i nie myśląc o „tam”.
Ale los mógłby kogoś zesłać,
by na zabawie, fajfach pójść w tan.
MIAZGOWA FIKCJA
Przyjedź po mnie o wpół do piątej.
Znając ciebie spóźnisz się,
ale przynajmniej się wyrobię
i wiem, że pochwalisz mnie.
Wejdziesz do mnie cały w brokacie,
z wiadrem żelu we włosach.
Na ramię rzucisz marynarkę
jak prawdziwy Travolta.
Wiesz – dyskoteka jest o szóstej,
a ciebie jeszcze nie ma.
Mam zadzwonić po taksówkę?
Przecież miałeś do mnie wpaść…
Gdzieś w planie była chyba luka,
bo już siódma trzydzieści,
a chciałem zatańczyć jak Thurman,
tylko nic się nie święci.
Znając ciebie spóźnisz się,
ale przynajmniej się wyrobię
i wiem, że pochwalisz mnie.
Wejdziesz do mnie cały w brokacie,
z wiadrem żelu we włosach.
Na ramię rzucisz marynarkę
jak prawdziwy Travolta.
Wiesz – dyskoteka jest o szóstej,
a ciebie jeszcze nie ma.
Mam zadzwonić po taksówkę?
Przecież miałeś do mnie wpaść…
Gdzieś w planie była chyba luka,
bo już siódma trzydzieści,
a chciałem zatańczyć jak Thurman,
tylko nic się nie święci.
CHOROBA LOKOMOCYJNA
Nie ukrywam, trochę mi głupio,
ale takie emocje uderzyły, że musiałem wypić.
O, Jezusie… to piwo z wódką…
To był błąd, ale te emocje, kiedy ciebie zauważyłem –
za dużo, mój drogi, za dużo…
Czekaj... czy my płyniemy łódką?
Upiłeś się, nie mów już nic,
bo powiesz coś, czego nie chcesz.
Mówiłeś, że nie będziesz pić
i co? Nie powiedziałeś „nie”.
Miałeś dzisiaj po mnie przyjechać!!!
Musiałem zadzwonić po cholernie przepłaconego bolta!
O, dobry Boże… czemu mieszam?
Nie wiem, ale kiedy wszedłeś na salę, poczułem te emocje…
Fuzja nienawiści i szczęścia…
Ale powiedz, czy płyniemy łódką?
Upiłeś się, nie mów już nic,
bo gadasz znowu od rzeczy.
Zaraz powiesz: „Czy to mi się śni?”,
pijany jesteś tak śmieszny.
Ja chcę do domu… moje łóżko…
Nie tak to miało być, bardzo mi się kręci w głowie, wiesz? Bardzo.
Przy tobie jest bez przerwy duszno,
a ja na ciebie czekam i nie umiem mówić tego na trzeźwo,
bo każda myśl wypada głupio…
Czy płyniemy tą cholerną łódką?!
Dojechaliśmy, chodź, pomogę ci,
pogadamy jutro, dobra?
I kocham każdą twoją myśl,
nawet gdy ich nie rozumiem.
ale takie emocje uderzyły, że musiałem wypić.
O, Jezusie… to piwo z wódką…
To był błąd, ale te emocje, kiedy ciebie zauważyłem –
za dużo, mój drogi, za dużo…
Czekaj... czy my płyniemy łódką?
Upiłeś się, nie mów już nic,
bo powiesz coś, czego nie chcesz.
Mówiłeś, że nie będziesz pić
i co? Nie powiedziałeś „nie”.
Miałeś dzisiaj po mnie przyjechać!!!
Musiałem zadzwonić po cholernie przepłaconego bolta!
O, dobry Boże… czemu mieszam?
Nie wiem, ale kiedy wszedłeś na salę, poczułem te emocje…
Fuzja nienawiści i szczęścia…
Ale powiedz, czy płyniemy łódką?
Upiłeś się, nie mów już nic,
bo gadasz znowu od rzeczy.
Zaraz powiesz: „Czy to mi się śni?”,
pijany jesteś tak śmieszny.
Ja chcę do domu… moje łóżko…
Nie tak to miało być, bardzo mi się kręci w głowie, wiesz? Bardzo.
Przy tobie jest bez przerwy duszno,
a ja na ciebie czekam i nie umiem mówić tego na trzeźwo,
bo każda myśl wypada głupio…
Czy płyniemy tą cholerną łódką?!
Dojechaliśmy, chodź, pomogę ci,
pogadamy jutro, dobra?
I kocham każdą twoją myśl,
nawet gdy ich nie rozumiem.