Przybliżenie tematu – czym jest Eurobeat? [1] Czym jest „Initial D”?
Oryginalnie, w latach osiemdziesiątych, w ramy określenia Eurobeat wchodziła taneczna muzyka pop, wywodząca się głównie z Wielkiej Brytanii, która wzorowała się na spopularyzowanym w poprzedniej dekadzie italodisco. W Europie muzyka ta w naturalny sposób odeszła do lamusa, natomiast na początku lat dziewięćdziesiątych nastąpił swoisty boom na Eurobeat w Japonii, a to za sprawą wydanego tam mixu pod tytułem „Super Eurobeat”. Obecnie seria „Super Eurobeat” ma ponad dwieście pięćdziesiąt albumów, a sama muzyka znacząco ewoluowała na przestrzeni lat. Głównym niuansem było szybsze, agresywniejsze, powiedziałbym wręcz elektryzujące brzmienie, które zaczęło pojawiać się w połowie lat dziewięćdziesiątych. Różnica między utworami zawartymi w pierwszym a chociażby sześćdziesiątym albumie jest dobitnie słyszalna. Mam zamiar skupić się właśnie na „Super Eurobeacie”, którego obecnie nazywa się po prostu Eurobeatem.
Po wpisaniu w wyszukiwarce frazy „Eurobeat” nasze wyniki będą zdominowane przez czarno-biały klasyk japońskiej motoryzacji – Toyotę AE86 Trueno. Ten niepozorny samochód, przypominający naszego rodzimego Poloneza Caro, na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat stał się swoistym symbolem tego gatunku muzycznego. Wszystko za sprawą anime „Initial D”, opowiadającego o zmaganiach ulicznych rajdowców. Twórcy postanowili ubarwić wyścigi w serialu przy pomocy królującej w tym czasie dancingowej muzyki – Eurobeatu. To właśnie dzięki „Initial D” rzesze zachodnich odbiorców miały okazję na nowo poznać te elektryczne brzmienia.
Kiedy na początku lat 2010 YouTube stał się popularnym miejscem do wrzucania muzyki, to właśnie na tej platformie fani wspomnianego serialu postanowili zamieścić występujące w nim utwory (bądź ich kompilacje). Nie omieszkali przy tym użyć w tle filmików czy grafik, które przedstawiały charakterystyczny samochód głównego bohatera – słynną “Pandę Trueno”. Czasem były to też auta innych, równie popularnych postaci. Po latach to właśnie te uploady mogą poszczycić się największą ilością odsłuchań wśród wszystkich utworów tego gatunku, dlatego właśnie klasyki Japońskiej motoryzacji są z nim utożsamiane.
Po wpisaniu w wyszukiwarce frazy „Eurobeat” nasze wyniki będą zdominowane przez czarno-biały klasyk japońskiej motoryzacji – Toyotę AE86 Trueno. Ten niepozorny samochód, przypominający naszego rodzimego Poloneza Caro, na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat stał się swoistym symbolem tego gatunku muzycznego. Wszystko za sprawą anime „Initial D”, opowiadającego o zmaganiach ulicznych rajdowców. Twórcy postanowili ubarwić wyścigi w serialu przy pomocy królującej w tym czasie dancingowej muzyki – Eurobeatu. To właśnie dzięki „Initial D” rzesze zachodnich odbiorców miały okazję na nowo poznać te elektryczne brzmienia.
Kiedy na początku lat 2010 YouTube stał się popularnym miejscem do wrzucania muzyki, to właśnie na tej platformie fani wspomnianego serialu postanowili zamieścić występujące w nim utwory (bądź ich kompilacje). Nie omieszkali przy tym użyć w tle filmików czy grafik, które przedstawiały charakterystyczny samochód głównego bohatera – słynną “Pandę Trueno”. Czasem były to też auta innych, równie popularnych postaci. Po latach to właśnie te uploady mogą poszczycić się największą ilością odsłuchań wśród wszystkich utworów tego gatunku, dlatego właśnie klasyki Japońskiej motoryzacji są z nim utożsamiane.

Dwa najpopularniejsze utwory Eurobeatu: u góry bracia Takahashi (rywale głównego bohatera) wraz z ich samochodami; na dole samochód głównego bohatera – Toyota AE86.
„Night of fire” – Niko [2]
Choć nie było to moje pierwsze spotkanie z Eurobeatem, to właśnie ten utwór obudził we mnie długotrwałą miłość do tej muzyki. Zapoznał mnie z nim znajomy, który od lat jest fanem „Initial D”. Opowiedział mi przy okazji o historii, która kryje się za tą piosenką. Chodziło o to, że „Night of fire” jest utworem, który rozbrzmiewa w tle jedynego wyścigu w serialu, który odbywa się w deszczu. I choć to właściwie całość historii, którą mi przekazał, to w połączeniu z grającą w tle muzyką wyjątkowo to do mnie przemówiło.
Natychmiast zacząłem wyobrażać sobie tę nocną scenerię: pozamiejski krajobraz, kręta asfaltowa droga połyskująca niczym spryskana benzyną, rozpędzone samochody przecinające płaszcz wszechogarniającej ulewy, która wydaje się składać z mieniących się na niebie iskierek i te niespokojne od spadających kropel kałuże stające w płomieniach w momencie, kiedy kierowcy próbują przez nie jak najszybciej przemknąć, nie bacząc przy tym na własne bezpieczeństwo. To metaforyczne dobranie utworu – przyrównanie deszczu do postaci niszczycielskiego ognia – zainteresowało mnie na tyle, by w nieco późniejszym czasie dać „Initial D” szansę.
Oglądając odcinek ze wspomnianym wyścigiem miałem duże oczekiwania – w końcu miał być to jedyny wyścig w deszczu w całej serii. I rzeczywiście był to jedyny wyścig w deszczu w całej serii i to właściwie wszystko co mogę o nim powiedzieć. W skrócie, nie wywołał on na mnie większego wrażenia, ani nie wzbudził żadnych głębszych emocji. Mimo tego lekkiego zawodu „Night of fire” wciąż kojarzy mi się z deszczową pogodą, która skutecznie niweczy ludzkie plany oraz ze zdeterminowaną walką ludzi, którzy przeciwstawiają się tej przewrotnej naturze, by realizować swoje pasje.
Natychmiast zacząłem wyobrażać sobie tę nocną scenerię: pozamiejski krajobraz, kręta asfaltowa droga połyskująca niczym spryskana benzyną, rozpędzone samochody przecinające płaszcz wszechogarniającej ulewy, która wydaje się składać z mieniących się na niebie iskierek i te niespokojne od spadających kropel kałuże stające w płomieniach w momencie, kiedy kierowcy próbują przez nie jak najszybciej przemknąć, nie bacząc przy tym na własne bezpieczeństwo. To metaforyczne dobranie utworu – przyrównanie deszczu do postaci niszczycielskiego ognia – zainteresowało mnie na tyle, by w nieco późniejszym czasie dać „Initial D” szansę.
Oglądając odcinek ze wspomnianym wyścigiem miałem duże oczekiwania – w końcu miał być to jedyny wyścig w deszczu w całej serii. I rzeczywiście był to jedyny wyścig w deszczu w całej serii i to właściwie wszystko co mogę o nim powiedzieć. W skrócie, nie wywołał on na mnie większego wrażenia, ani nie wzbudził żadnych głębszych emocji. Mimo tego lekkiego zawodu „Night of fire” wciąż kojarzy mi się z deszczową pogodą, która skutecznie niweczy ludzkie plany oraz ze zdeterminowaną walką ludzi, którzy przeciwstawiają się tej przewrotnej naturze, by realizować swoje pasje.
„Streets of fire” – Dave McLoud [3]
W serii „Initial D” ma miejsce jeszcze jedno starcie, które odbywa się w niekorzystnych warunkach. Ten wyścig – a właściwie pościg – w przeciwieństwie do tego niepamiętnego pojedynku w deszczu, dostarczył mi sporej dawki emocji. Przede wszystkim kontekst tej rywalizacji odznacza się na tle innych wyścigów. Nie jest czysto sportowy, a wynika z jednego z niewielu wątków w serialu, który nie skupia się stricte wokół motoryzacji. Pierwszy romans przedstawiony w serii, bo o nim tutaj mowa, ciągnie się przez trzy sezony i właśnie w tej scenie dochodzi do jego ostatecznego rozwiązania.
Rozbrzmiewające w tle „Streets of fire” to kolejny przemyślany przez twórców smaczek, który znowu dodaje metaforyczną warstwę do oglądanej pogoni. Skoro „Night of fire” było opowieścią o deszczowej nocy, tak analogicznie „Streets of fire” jest metaforą zaśnieżonych ulic góry Akina. Niebezpieczeństwo ekstremalnie szybkiej jazdy po tych śliskich drogach nie przeszkadza bohaterowi, który tylko za sprawą tej gonitwy jest w stanie zrozumieć własne uczucia. Kruszący się pod oponami biały śnieg przypomina o niebezpieczeństwie wchodzenia w każdy zakręt, a podczas ich pokonywania czerwony blask świateł stopu zdaje się rozpalać pokryty białym puchem las.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że „Streets of fire” wcale nie gra podczas tego wyścigu. Obejrzałem jeszcze raz „Initial D 3rd Stage” i w prawdzie „Streets of fire” tam występuje, tylko w zupełnie innej scenie. Z jakiegoś powodu ubzdurałem sobie to tematyczne dobranie muzyki – prawdopodobnie przez wpływ, jaki wywarł na mnie przypadek „Night of fire”. I mimo że to wszystko co wyżej opisałem, ostatecznie okazało się być wyłącznie moim headcanonem, to nie umniejsza to faktu, że żywię sentyment zarówno do sceny jak i piosenki, która dalej będzie mi się z nią kojarzyć.
Rozbrzmiewające w tle „Streets of fire” to kolejny przemyślany przez twórców smaczek, który znowu dodaje metaforyczną warstwę do oglądanej pogoni. Skoro „Night of fire” było opowieścią o deszczowej nocy, tak analogicznie „Streets of fire” jest metaforą zaśnieżonych ulic góry Akina. Niebezpieczeństwo ekstremalnie szybkiej jazdy po tych śliskich drogach nie przeszkadza bohaterowi, który tylko za sprawą tej gonitwy jest w stanie zrozumieć własne uczucia. Kruszący się pod oponami biały śnieg przypomina o niebezpieczeństwie wchodzenia w każdy zakręt, a podczas ich pokonywania czerwony blask świateł stopu zdaje się rozpalać pokryty białym puchem las.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że „Streets of fire” wcale nie gra podczas tego wyścigu. Obejrzałem jeszcze raz „Initial D 3rd Stage” i w prawdzie „Streets of fire” tam występuje, tylko w zupełnie innej scenie. Z jakiegoś powodu ubzdurałem sobie to tematyczne dobranie muzyki – prawdopodobnie przez wpływ, jaki wywarł na mnie przypadek „Night of fire”. I mimo że to wszystko co wyżej opisałem, ostatecznie okazało się być wyłącznie moim headcanonem, to nie umniejsza to faktu, że żywię sentyment zarówno do sceny jak i piosenki, która dalej będzie mi się z nią kojarzyć.
Za co kocham Eurobeat?
Nie będzie to szokujące, kiedy powiem, że słuchanie muzyki jest ważnym elementem w życiu wielu ludzi. Słuchamy muzyki kiedy próbujemy umilić sobie czas podróży pociągiem, kiedy czujemy się zdołowani i chcemy się jeszcze bardziej dobić albo wręcz odwrotnie – pocieszyć. Używamy muzyki na imprezach, żeby wprowadzić odpowiednią atmosferę czy podczas pisania eseju na ostatnią chwilę, by wprawić się w odpowiedni rytm pracy.
Więc dlaczego słuchać Eurobeatu? Dlaczego akurat wybrać jego spośród miliona innych utworów najróżniejszej maści? Jest coś wyjątkowego w atmosferze, którą wprowadza ta muzyka. Eurobeat z pewnością pobudza, ale nie tak samo jak robi to masa innych, niepowiązanych gatunków. To pobudzenie, ta dawka energii, jest nie tyle pozytywna co agresywna, choć agresja ta nie kieruje się w stronę innych, lecz w naszą własną. I nie, nie chodzi mi o autoagresję! Określiłbym to raczej mianem gniewnego zrywu do pracy nad samym sobą. Mocy, która rozpiera do robienia wszelkich rzeczy, choćby do bezrefleksyjnego pędzenia przed siebie. I oczywiście Eurobeat nie zawsze musi występować w takiej roli, a tak jak każdy inny gatunek muzyczny, może być po prostu tłem naszego codziennego życia. Nie ważne, czy idzie się do sklepu, czy przeżywa wewnętrzny kryzys – Eurobeat pomaga, napełniając słuchacza dawką soczystej, pozytywno-gniewnej siły.
Grupowy odbiór Eurobeatu jest zgoła inny. Nie użyłbym go chociażby jako głównego motywu na imprezie, gdyż wyjątkowe tempo utworów mogłoby sprawić, że zabawa zakończyłaby się przedwcześnie za sprawą zbyt szybkich wygibasów uczestników, którzy – chcąc nadążyć za muzyką – ignorowaliby kondycyjne ograniczenia własnego ciała. Dobrze jest w takich sytuacjach dawkować Eurobeat, by w odpowiednich momentach móc pobudzić imprezowiczów, na przykład żeby zaostrzyć rywalizację podczas rozgrywki we flanki. Każdy moment jest dobry, ale w takich chwilach ważne jest, by odpowiednio go dawkować.
Więc dlaczego słuchać Eurobeatu? Dlaczego akurat wybrać jego spośród miliona innych utworów najróżniejszej maści? Jest coś wyjątkowego w atmosferze, którą wprowadza ta muzyka. Eurobeat z pewnością pobudza, ale nie tak samo jak robi to masa innych, niepowiązanych gatunków. To pobudzenie, ta dawka energii, jest nie tyle pozytywna co agresywna, choć agresja ta nie kieruje się w stronę innych, lecz w naszą własną. I nie, nie chodzi mi o autoagresję! Określiłbym to raczej mianem gniewnego zrywu do pracy nad samym sobą. Mocy, która rozpiera do robienia wszelkich rzeczy, choćby do bezrefleksyjnego pędzenia przed siebie. I oczywiście Eurobeat nie zawsze musi występować w takiej roli, a tak jak każdy inny gatunek muzyczny, może być po prostu tłem naszego codziennego życia. Nie ważne, czy idzie się do sklepu, czy przeżywa wewnętrzny kryzys – Eurobeat pomaga, napełniając słuchacza dawką soczystej, pozytywno-gniewnej siły.
Grupowy odbiór Eurobeatu jest zgoła inny. Nie użyłbym go chociażby jako głównego motywu na imprezie, gdyż wyjątkowe tempo utworów mogłoby sprawić, że zabawa zakończyłaby się przedwcześnie za sprawą zbyt szybkich wygibasów uczestników, którzy – chcąc nadążyć za muzyką – ignorowaliby kondycyjne ograniczenia własnego ciała. Dobrze jest w takich sytuacjach dawkować Eurobeat, by w odpowiednich momentach móc pobudzić imprezowiczów, na przykład żeby zaostrzyć rywalizację podczas rozgrywki we flanki. Każdy moment jest dobry, ale w takich chwilach ważne jest, by odpowiednio go dawkować.
„Spitfire” – Go2 [4]
Na utwór „Spitfire” natknąłem się chyba zanim jeszcze w ogóle zacząłem oglądać „Initial D”. Prosty tekst o ognistym nabuzowaniu trafił w moje serce, gdyż uważam, że każdy z nas ma w sobie trochę z tytułowego choleryka, którego ducha utwór ten świetnie oddaje.
Słuchanie „Spitfire” stało się dla mnie genialnym sposobem na rozładowanie kłębiących się emocji. To jeden z najbardziej agresywnie brzmiących utworów. Słuchając go, bardzo łatwo przekształcić agresywną złość w agresywną produktywność lub w jakiekolwiek zajęcie, na które wewnętrzna agresja się przekieruje. Nie jest to jednak najlepszy utwór, jeśli chce się przy nim skupić na przykład na pisaniu czy czytaniu tekstu. Mnie przeszkadza to, że za każdym razem przerywam tok myśli, by wyskandować na głos refren. Taka sytuacja ma miejsce nawet podczas pisania tego akapitu. „Spitfire” jest natomiast świetny, by doładować się dodatkową dawką energii, między innymi podczas wykonywania fizycznych aktywności, porannej przejażdżki do pracy czy robienia porządków w mieszkaniu.
Kiedy zacząłem oglądać serial, nie mogłem się doczekać, aż usłyszę go w którymś z wyścigów. Jednak ku mojemu zdziwieniu, nigdy się tam nie pojawił. To zabawne, że mimo tego jak mocno utwór jest utożsamiany z „Initial D”, to tak naprawdę nigdy nie wystąpił nie tylko w głównej serii, ale także żadnej grze czy innej pobocznej produkcji spod tego szyldu. To tylko udowadnia, jak duży wpływ anime wywarło na cały ten muzyczny gatunek, że nawet utwory niepowiązane, wciąż są z nim kojarzone.
Słuchanie „Spitfire” stało się dla mnie genialnym sposobem na rozładowanie kłębiących się emocji. To jeden z najbardziej agresywnie brzmiących utworów. Słuchając go, bardzo łatwo przekształcić agresywną złość w agresywną produktywność lub w jakiekolwiek zajęcie, na które wewnętrzna agresja się przekieruje. Nie jest to jednak najlepszy utwór, jeśli chce się przy nim skupić na przykład na pisaniu czy czytaniu tekstu. Mnie przeszkadza to, że za każdym razem przerywam tok myśli, by wyskandować na głos refren. Taka sytuacja ma miejsce nawet podczas pisania tego akapitu. „Spitfire” jest natomiast świetny, by doładować się dodatkową dawką energii, między innymi podczas wykonywania fizycznych aktywności, porannej przejażdżki do pracy czy robienia porządków w mieszkaniu.
Kiedy zacząłem oglądać serial, nie mogłem się doczekać, aż usłyszę go w którymś z wyścigów. Jednak ku mojemu zdziwieniu, nigdy się tam nie pojawił. To zabawne, że mimo tego jak mocno utwór jest utożsamiany z „Initial D”, to tak naprawdę nigdy nie wystąpił nie tylko w głównej serii, ale także żadnej grze czy innej pobocznej produkcji spod tego szyldu. To tylko udowadnia, jak duży wpływ anime wywarło na cały ten muzyczny gatunek, że nawet utwory niepowiązane, wciąż są z nim kojarzone.
„NO ONE SLEEP IN TOKYO” – EDO BOYS [5]
Moja przygoda z „Initial D” zaczęła się pewnej nocy, kiedy nie mogłem zasnąć. Kiedyś ostrzegano mnie, że pierwsze odcinki są dosyć nudne, dlatego liczyłem, że późny seans zakończy się na tym, iż szybko przy nim zasnę. Jednak zostałem pozytywnie zaskoczony, a pierwszy odcinek perfekcyjnie połączył przedstawienie barwnych postaci z jednoczesnym zapoznaniem ze światem japońskiego street racingu. Pogoń kończąca epizod jest idealnym zwieńczeniem tego wprowadzenia, a zamykający ją „kansei dorifto” [6] jest z perspektywy lat po prostu kultowy. Lecące w tle wyścigu „NO ONE SLEEP IN TOKYO” było bardzo sugestywne, więc zwyczajnie stwierdziłem wtedy: „no dobra, dzisiaj się nie wyśpię”; i skonsumowałem jeszcze kolejne cztery odcinki.
Muszę przyznać, że jest coś nostalgicznego w początkowych przygodach Takumiego Fujiwary – głównego bohatera serii. Ten apatyczny młodzieniec, który podczas wyścigów… no cóż, wciąż jest apatyczny, ale mimo tego ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się śledzić jego historię. To nie tylko utalentowany dzieciak, któremu się poszczęściło – to przede wszystkim kochający syn, który wspiera samotnego ojca w prowadzeniu biznesu. To właśnie dzięki tej aktywności – rozwożeniu tofu z rodzinnego sklepu – Takumi zyskał swoje niesamowite umiejętności. Mnogość zamówień często skłaniała go do szybkiej jazdy. Nie mógł jednak pozwolić sobie na zbyt agresywne podrygi, by nie uszkodzić przypadkowo zamówień. W ten sposób wykształcił swój specyficzny styl. I choć sama jazda samochodem na początku serii jest dla niego uciążliwym obowiązkiem, to miło ogląda się jak z czasem odkrywa w sobie pasję do wyścigów.
Powróćmy jeszcze na chwilę do głównego tematu tego segmentu. We wspomnianym utworze bardzo dobrze została oddana kultura ulicznych wyścigowców w Japonii. To przede wszystkim inny świat – te same miejsca są postrzegane zupełnie inaczej z perspektywy pędzącego samochodu, który w każdej chwili może się rozbić. Jednak ryzyko to wpisane jest w codzienne – a właściwie conocne – życie tych śmiałków. Kiedy całe miasto śpi, wtedy mogą się realizować, a robią to w jakże prosty sposób: pędząc przed siebie i słuchając głośnego radia. I jasne, romantyzowanie łamania przepisów ruchu drogowego nie jest rzeczą, którą szczególnie pochwalam. Jednakże, jak chociażby pokazuje to „Initial D”, uliczni kierowcy w Japonii dbali o bezpieczeństwo innych, a na długości całej trasy wyścigu rozstawiano obserwatorów, którzy mieli ostrzegać o nadciągających uczestnikach ruchu, by przypadkiem nie doszło do wypadku. Całość przypominała raczej zorganizowane zawody. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że serial prawdopodobnie nagiął nieco fakty i dla promowania tej formy rozrywki, upowszechnił zjawisko, które w rzeczywistości niezupełnie było normą.
Muszę przyznać, że jest coś nostalgicznego w początkowych przygodach Takumiego Fujiwary – głównego bohatera serii. Ten apatyczny młodzieniec, który podczas wyścigów… no cóż, wciąż jest apatyczny, ale mimo tego ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się śledzić jego historię. To nie tylko utalentowany dzieciak, któremu się poszczęściło – to przede wszystkim kochający syn, który wspiera samotnego ojca w prowadzeniu biznesu. To właśnie dzięki tej aktywności – rozwożeniu tofu z rodzinnego sklepu – Takumi zyskał swoje niesamowite umiejętności. Mnogość zamówień często skłaniała go do szybkiej jazdy. Nie mógł jednak pozwolić sobie na zbyt agresywne podrygi, by nie uszkodzić przypadkowo zamówień. W ten sposób wykształcił swój specyficzny styl. I choć sama jazda samochodem na początku serii jest dla niego uciążliwym obowiązkiem, to miło ogląda się jak z czasem odkrywa w sobie pasję do wyścigów.
Powróćmy jeszcze na chwilę do głównego tematu tego segmentu. We wspomnianym utworze bardzo dobrze została oddana kultura ulicznych wyścigowców w Japonii. To przede wszystkim inny świat – te same miejsca są postrzegane zupełnie inaczej z perspektywy pędzącego samochodu, który w każdej chwili może się rozbić. Jednak ryzyko to wpisane jest w codzienne – a właściwie conocne – życie tych śmiałków. Kiedy całe miasto śpi, wtedy mogą się realizować, a robią to w jakże prosty sposób: pędząc przed siebie i słuchając głośnego radia. I jasne, romantyzowanie łamania przepisów ruchu drogowego nie jest rzeczą, którą szczególnie pochwalam. Jednakże, jak chociażby pokazuje to „Initial D”, uliczni kierowcy w Japonii dbali o bezpieczeństwo innych, a na długości całej trasy wyścigu rozstawiano obserwatorów, którzy mieli ostrzegać o nadciągających uczestnikach ruchu, by przypadkiem nie doszło do wypadku. Całość przypominała raczej zorganizowane zawody. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że serial prawdopodobnie nagiął nieco fakty i dla promowania tej formy rozrywki, upowszechnił zjawisko, które w rzeczywistości niezupełnie było normą.
Kilka słów o J-Euro
Przez te wszystkie lata Japończycy nie pozostali bierni w stosunku do europejskich brzmień, które zdominowały ich muzyczną kulturę. Doszło do swoistej fuzji pomiędzy Eurobeatem, a J-popem, którą nazywa się J-Euro. I choć fuzja się udała, bo utwory J-Euro są bardzo przyjemne w odsłuchu, to często brakuje im charakteru. Słuchając ich, wiem, że to dobra muzyka, z której czerpię przyjemność, ale równocześnie wiem, że nazajutrz nie będę już pamiętał żadnego ze słuchanych kawałków. I tak jak większość utworów J-Euro zniknęło już z mojej pamięci, tak samo zniknęły ze sceny muzycznej – wyparte przez masową produkcję angielskojęzycznego Eurobeatu, który choć brzmi podobnie, to zyskał znacznie większą popularność.
Na myśl nasuwa się, że problemem, który dotyka te utwory, jest bariera językowa. Niezrozumiały dla zachodniego odbiorcy tekst nie powoduje w nim tak wielkich emocji jak utwory, których znaczenie są w stanie pojąć. Jednak charakterystyczną cechą japońskich piosenek (we właściwie wszystkich gatunkach) jest używanie pojedynczych słów, bądź fraz, zapożyczonych z języka angielskiego. Utwory J-Euro w większości posiadają angielskie nazwy, które są śpiewane w refrenach. Kluczowym aspektem utworów Eurobeatu (tak jak również wielu innych gatunków muzycznych) jest oczywiście refren, gdyż to właśnie od jego chwytliwości często zależy sukces piosenki. Wykrzykiwanie tytułu, wraz z opisującymi go frazami jest świetnym sposobem na zaangażowanie słuchacza, zmuszając go, by – choćby przez chwilę – wyobraził sobie ten utwór wizualnie. Pod tym względem J-Euro ma faktycznie słabszy wydźwięk, choć refreny są angielsko-japońskim miszmaszem, to sam fakt występowania tego obcego języka wpływa na odbiór, który nie jest w tym wypadku tak doniosły.
Na myśl nasuwa się, że problemem, który dotyka te utwory, jest bariera językowa. Niezrozumiały dla zachodniego odbiorcy tekst nie powoduje w nim tak wielkich emocji jak utwory, których znaczenie są w stanie pojąć. Jednak charakterystyczną cechą japońskich piosenek (we właściwie wszystkich gatunkach) jest używanie pojedynczych słów, bądź fraz, zapożyczonych z języka angielskiego. Utwory J-Euro w większości posiadają angielskie nazwy, które są śpiewane w refrenach. Kluczowym aspektem utworów Eurobeatu (tak jak również wielu innych gatunków muzycznych) jest oczywiście refren, gdyż to właśnie od jego chwytliwości często zależy sukces piosenki. Wykrzykiwanie tytułu, wraz z opisującymi go frazami jest świetnym sposobem na zaangażowanie słuchacza, zmuszając go, by – choćby przez chwilę – wyobraził sobie ten utwór wizualnie. Pod tym względem J-Euro ma faktycznie słabszy wydźwięk, choć refreny są angielsko-japońskim miszmaszem, to sam fakt występowania tego obcego języka wpływa na odbiór, który nie jest w tym wypadku tak doniosły.
„Rage your dream” – m.o.v.e [7]
Jak już wspominałem, nie jestem największym koneserem J-Euro. Nie zmienia to jednak faktu, że mam kilka ulubionych utworów także z tego gatunku. Jednym z nich jest „Rage your dream” od zespołu m.o.v.e.
Oczywiście, nie sposób nie wspomnieć o „Initial D”, kiedy mówi się o m.o.v.e. Zespół odpowiadał za wykonanie większości czołówek oraz tyłówek do serialu i właśnie w taki sposób zyskał rozgłos. Jednak muzyka, którą m.o.v.e prezentują w „Initial D”, nie ma charakterystycznego dla Eurobeatu brzmienia, a o wiele lepiej wpisuje się w kategorię zwykłego J-popu. Wiele z tych piosenek dopiero później zostało zremiksowanych na eurobeatowy styl, czego efektem jest album „Euro Movement” [8].
Jednak większość z tych utworów podoba mi się znacznie bardziej w ich pierwotnej wersji, jak chociażby wspomniany powyżej klasyk. Początkowo utwór wydaje się być skomponowany w sentymentalnym tonie, kiedy to na wstępie wygłaszany jest smętny monolog. Jednak wraz z kończącymi go słowami I wanna rage my dream uwolnione zostają towarzyszące piosence pokłady energii. Specyficzna tytułowa fraza, która zachęca do „wydarcia” swoich marzeń, za każdym razem napełnia mnie nie tylko motywacją, ale także niewyjaśnionym sentymentem, przez który łzy zaczynają napływać mi do oczu. Jestem pewien, że utwór nie wywoływałby tylu wrażeń, gdyby nie tytaniczna praca w postaci wokalu Yuri, która swoim śpiewem przekazuje tę niezłomną wolę walki. Wymienione elementy sprawiły, że całość, mimo nie bycia Eurobeatem, stała się jednym z moich ulubionych utworów związanych z serialem.
Oczywiście, nie sposób nie wspomnieć o „Initial D”, kiedy mówi się o m.o.v.e. Zespół odpowiadał za wykonanie większości czołówek oraz tyłówek do serialu i właśnie w taki sposób zyskał rozgłos. Jednak muzyka, którą m.o.v.e prezentują w „Initial D”, nie ma charakterystycznego dla Eurobeatu brzmienia, a o wiele lepiej wpisuje się w kategorię zwykłego J-popu. Wiele z tych piosenek dopiero później zostało zremiksowanych na eurobeatowy styl, czego efektem jest album „Euro Movement” [8].
Jednak większość z tych utworów podoba mi się znacznie bardziej w ich pierwotnej wersji, jak chociażby wspomniany powyżej klasyk. Początkowo utwór wydaje się być skomponowany w sentymentalnym tonie, kiedy to na wstępie wygłaszany jest smętny monolog. Jednak wraz z kończącymi go słowami I wanna rage my dream uwolnione zostają towarzyszące piosence pokłady energii. Specyficzna tytułowa fraza, która zachęca do „wydarcia” swoich marzeń, za każdym razem napełnia mnie nie tylko motywacją, ale także niewyjaśnionym sentymentem, przez który łzy zaczynają napływać mi do oczu. Jestem pewien, że utwór nie wywoływałby tylu wrażeń, gdyby nie tytaniczna praca w postaci wokalu Yuri, która swoim śpiewem przekazuje tę niezłomną wolę walki. Wymienione elementy sprawiły, że całość, mimo nie bycia Eurobeatem, stała się jednym z moich ulubionych utworów związanych z serialem.
Jak memy spopularyzowały Eurobeat – współczesny odbiór muzyki
Finałowy sezon „Initial D”, który miał emisję w 2014 roku, był prawdopodobnie ostatnim głośniejszym zrywem, który na nowo mógł rozbudził w Japończykach pasję do Eurobeatu. Niestety nie na długo. Obecnie Japończycy Eurobeatu nie słuchają zupełnie, ciężko znaleźć go gdziekolwiek publicznie (a niegdyś był bardzo popularną muzyką w salonach gier), a niektóre utwory spotkał straszliwy los i ich przekształcone, instrumentalne wersje zostały sprowadzone do roli muzaków w sklepach, choć nawet tam puszczane są niezwykle rzadko [9].
Poprawa nastąpiła w latach 2017-2018, kiedy to popularne stały się memy wykorzystujące trzy najpopularniejsze utwory z „Initial D”, czyli „Running in the 90’s”, „Deja vu” oraz „Gas gas gas”. Bazowały na bardzo prostym schemacie: na filmiku zostało uchwycone coś co porusza się w sposób szybki lub nienaturalny, a sam moment tego ruchu okraszony jest dropem któregoś z wymienionych utworów.
Poprawa nastąpiła w latach 2017-2018, kiedy to popularne stały się memy wykorzystujące trzy najpopularniejsze utwory z „Initial D”, czyli „Running in the 90’s”, „Deja vu” oraz „Gas gas gas”. Bazowały na bardzo prostym schemacie: na filmiku zostało uchwycone coś co porusza się w sposób szybki lub nienaturalny, a sam moment tego ruchu okraszony jest dropem któregoś z wymienionych utworów.
„Deja vu” – Dave Rodgers [10]
Było to moje pierwsze spotkanie z Eurobeatem (nie wiedząc nawet jeszcze wtedy, że ten gatunek muzyczny tak się nazywa) i tak jak wiele ludzi w tamtym okresie poznałem ten utwór poprzez memy. Nie pamiętam już dokładnie jak wyglądały, ale oglądając teraz pierwszy lepszy film zatytułowany „Deja Vu meme compilation” jestem w stanie z pełnym przekonaniem stwierdzić, że były one robione w bardzo podobnej stylistyce. Piosenka tak mi się wtedy spodobała, że nawet postanowiłem ustawić ją sobie na dzwonek telefonu.
I choć dalej, kiedy myślę o „Deja Vu”, mój umysł w głównej mierze wypełniają memy, to jednak przez kontekst, w jakim utwór został użyty w „Initial D”, nasuwa mi on teraz trochę osobne wspomnienie. Chodzi mi o jeden z najbardziej specyficznych pojedynków, składający się z serii mini pościgów. Kierowcy na zmianę są „ścigającym” i „ściganym”, a całe zawody zakończą się dopiero wtedy, kiedy choć w jednej rundzie „ścigany” zostanie wyprzedzony. Ten test wytrzymałościowy okazuje się być niesamowitą okazją dla Takumiego, który w trakcie kilku rund zdołał przestudiować trasę i podjąć szalone ryzyko, dzięki któremu zdołał się wysunąć na prowadzenie. I to właśnie w chwili realizacji tej nowej możliwości towarzyszy słynne „Deja vu”, a następujące słowa: I’ve just been in this place before są w tym kontekście niebywale trafne.
I z tego faktu sam ten utwór kojarzy mi się właśnie z poszukiwaniem tych małych detali w miejscach, które myślimy, że już dobrze znamy. To mądra lekcja, którą przekazał mi serial. Czasem, gdy myślę, że sprawdziłem już wszystkie możliwości i dochodzę do wniosku, że danego problemu nie da się rozwiązać, przypomina mi się ta scena, a i nie omieszkam wtedy puścić samego „Deja vu”, by dodatkowo zmotywować się tą piosenką, która po latach brzmi równie magicznie, jak za pierwszym razem, kiedy się z nią spotkałem.
I choć dalej, kiedy myślę o „Deja Vu”, mój umysł w głównej mierze wypełniają memy, to jednak przez kontekst, w jakim utwór został użyty w „Initial D”, nasuwa mi on teraz trochę osobne wspomnienie. Chodzi mi o jeden z najbardziej specyficznych pojedynków, składający się z serii mini pościgów. Kierowcy na zmianę są „ścigającym” i „ściganym”, a całe zawody zakończą się dopiero wtedy, kiedy choć w jednej rundzie „ścigany” zostanie wyprzedzony. Ten test wytrzymałościowy okazuje się być niesamowitą okazją dla Takumiego, który w trakcie kilku rund zdołał przestudiować trasę i podjąć szalone ryzyko, dzięki któremu zdołał się wysunąć na prowadzenie. I to właśnie w chwili realizacji tej nowej możliwości towarzyszy słynne „Deja vu”, a następujące słowa: I’ve just been in this place before są w tym kontekście niebywale trafne.
I z tego faktu sam ten utwór kojarzy mi się właśnie z poszukiwaniem tych małych detali w miejscach, które myślimy, że już dobrze znamy. To mądra lekcja, którą przekazał mi serial. Czasem, gdy myślę, że sprawdziłem już wszystkie możliwości i dochodzę do wniosku, że danego problemu nie da się rozwiązać, przypomina mi się ta scena, a i nie omieszkam wtedy puścić samego „Deja vu”, by dodatkowo zmotywować się tą piosenką, która po latach brzmi równie magicznie, jak za pierwszym razem, kiedy się z nią spotkałem.
„Gas gas gas” – Manuel [11]
„Initial D” w 2012 roku powraca po sześcioletniej przerwie. I robi to z impetem, bo już w pierwszym odcinku twórcy stworzyli jedną z najbardziej ikonicznych dla tego anime scen [12]. Przerwa w emisji ma swój odpowiednik w samej fabule serialu, gdzie Takumi również na jakiś czas odpuszcza sobie ściganie. Powraca jednak we wspomnianej scenie, by zdemaskować podszywających się pod niego gagatków, którzy szkodzą lokalnej społeczności, przez co dodatkowo oczerniają jego imię.
Każdy element tej sceny sprawia, że mogę oglądać ją w kółko. Chociażby to dźwięczne pstryknięcie palcami (dosłownie detal, ale tak dobrze zrobiony!), komiczna reakcja sobowtórów, czy w końcu sama prezencja bohatera, który nie musi nawet wychodzić z samochodu, bo samą jazdą demaskuje oszustów i udowadnia swoją, budowaną przez lata reputację. To wszystko sprawia, że od czasu do czasu ochoczo wracam, by ujrzeć ponownie to arcydzieło animacji. Graficzny lifting, jaki serial zaliczył od ostatniego sezonu, sprawia, że scena jest prześliczna – po prostu przyjemnie się to ogląda!
Idealnie wkomponowana muzyka nie jest wisienką na torcie, ale drugim, osobnym tortem. Nie bez powodu „Gas gas gas” zalicza się do wielkiej trójki Eurobeatu. Prosty tekst o chęci niepohamowanej jazdy przed siebie w połączeniu z chwytliwym instrumentalem reprezentuje to, czym właściwie jest cały Eurobeat: to nie ma być nic głębokiego – to ma być coś, co popchnie do działania. Nic więc dziwnego, że utwór, pomimo dosyć późnego debiutu (w 2009 roku), stał się natychmiastowym klasykiem.
Każdy element tej sceny sprawia, że mogę oglądać ją w kółko. Chociażby to dźwięczne pstryknięcie palcami (dosłownie detal, ale tak dobrze zrobiony!), komiczna reakcja sobowtórów, czy w końcu sama prezencja bohatera, który nie musi nawet wychodzić z samochodu, bo samą jazdą demaskuje oszustów i udowadnia swoją, budowaną przez lata reputację. To wszystko sprawia, że od czasu do czasu ochoczo wracam, by ujrzeć ponownie to arcydzieło animacji. Graficzny lifting, jaki serial zaliczył od ostatniego sezonu, sprawia, że scena jest prześliczna – po prostu przyjemnie się to ogląda!
Idealnie wkomponowana muzyka nie jest wisienką na torcie, ale drugim, osobnym tortem. Nie bez powodu „Gas gas gas” zalicza się do wielkiej trójki Eurobeatu. Prosty tekst o chęci niepohamowanej jazdy przed siebie w połączeniu z chwytliwym instrumentalem reprezentuje to, czym właściwie jest cały Eurobeat: to nie ma być nic głębokiego – to ma być coś, co popchnie do działania. Nic więc dziwnego, że utwór, pomimo dosyć późnego debiutu (w 2009 roku), stał się natychmiastowym klasykiem.
Nowa muzyka produkowana przez fanów
Gdybym miał powiedzieć, co cenię w Eurobeacie najbardziej, powiedziałbym, że ludzi. Ludzi, którzy podali mu pomocną dłoń, kiedy sobie nie radził.
W ostatnim czasie na popularności zyskały różne fanowskie mixy „Eurobeatu na każdą okazję” postowane w serwisie YouTube. Możemy znaleźć chociażby: „Eurobeat mix for last minute studying”, „Eurobeat mix for winning at video games”, „Eurobeat mix for breaking the limits” czy „Eurobeat mix for lonely drivers”. Mnogość tych składanek udowadnia, że jest to muzyka do wszelkich aktywności, która niezależnie od okazji ma dodać słuchaczowi energii. Sekcja komentarzy pod tymi filmikami stała się miejscem, gdzie fani często dzielą się osobistymi historiami związanymi z Eurobeatem, które są wyjątkowo inspirujące. Choć czasem bywają po prostu przekomiczne.
W ostatnim czasie na popularności zyskały różne fanowskie mixy „Eurobeatu na każdą okazję” postowane w serwisie YouTube. Możemy znaleźć chociażby: „Eurobeat mix for last minute studying”, „Eurobeat mix for winning at video games”, „Eurobeat mix for breaking the limits” czy „Eurobeat mix for lonely drivers”. Mnogość tych składanek udowadnia, że jest to muzyka do wszelkich aktywności, która niezależnie od okazji ma dodać słuchaczowi energii. Sekcja komentarzy pod tymi filmikami stała się miejscem, gdzie fani często dzielą się osobistymi historiami związanymi z Eurobeatem, które są wyjątkowo inspirujące. Choć czasem bywają po prostu przekomiczne.

Komentarz spod składanki “SUPER EUROBEAT MIX FOR BREAKING THE LIMITS” [13]
Choć obecnie nowe oficjalne utwory praktycznie nie powstają (a nawet jeśli, to bardzo rzadko), to zagorzali fani przejęli rolę dostarczania słuchaczom nowych hitów. Oczywiście, większość z nich nie tworzy nowej muzyki, ale przekształca istniejące już utwory, remiksując je pod dobrze znany styl Eruobeatowych klasyków.
Twórczość kanału Turbo [14]
Chyba największą skarbnicą tego typu remixów jest kanał Turbo, którego autor na przestrzeni ostatnich lat opublikował ponad sto utworów takiego rodzaju. Podejmuje się on próbie przekształcenia na Eurobeat głównie czołówek z rozmaitych anime (co można poniekąd podciągnąć pod J-Euro) czy popularnych soundtracków pochodzących z gier wideo. Znajdziemy na jego kanale również przeróbki ogólnoświatowych klasyków takich jak chociażby: “Holding out for a hero” [15], “Maneater” [16], czy „Gimme! Gimme! Gimme!” [17]; i muszę przyznać, że to właśnie one brzmią najlepiej. Słuchając ich, odnosiłem wrażenie, że gdybym wcześniej ich nie znał i nie wiedział, że są to przeróbki, to prawdopodobnie uznałbym je za utwory pochodzące prosto z któregoś mixu „Super Eurobeat”. Muszę pochwalić autora za wyjątkowo dobrej jakości mix, który pozwala na nowo odkryć te ponadczasowe klasyki.
Wszystkie wypuszczane kawałki nawiązują do (a jakże!) „Initial D” za sprawą dołączonych do nich grafik. U Turbo wykonywane są według prostego schematu: każdy utwór oprawiony jest w to samo zdjęcie przedstawiające słynną, wspomnianą już Toyotę oraz jej właściciela. Sam Takumi jest przerobiony tak, że jego głowa zostaje zastąpiona głową wokalisty danej piosenki, albo postaci pochodzącej z anime, czy gier, z których utwór został zremiksowany. To nieprzypadkowy zabieg, który ma na celu zarówno przyciągnąć do siebie starych fanów Eurobeatu, ale także pozyskać nowych, których może zaciekawić obecność znanej (i lubianej) przez nich persony w tym nietypowym zestawieniu. Sam spotkałem się z sytuacją, gdzie ktoś zapytał mnie, czym jest Eurobeat, a najlepszym wytłumaczeniem było rzucenie terminów takich jak: „Running in the 90’s”, „Deja vu” czy właśnie samego „Initial D”. Dlatego uważam, że gdyby nie zawarcie tego ikonicznego samochodu w swoich miniaturkach remixów, to – pomimo nakładu włożonej w nie pracy – nie zyskałyby tak bardzo na popularności, jak ma to miejsce obecnie.
Wszystkie wypuszczane kawałki nawiązują do (a jakże!) „Initial D” za sprawą dołączonych do nich grafik. U Turbo wykonywane są według prostego schematu: każdy utwór oprawiony jest w to samo zdjęcie przedstawiające słynną, wspomnianą już Toyotę oraz jej właściciela. Sam Takumi jest przerobiony tak, że jego głowa zostaje zastąpiona głową wokalisty danej piosenki, albo postaci pochodzącej z anime, czy gier, z których utwór został zremiksowany. To nieprzypadkowy zabieg, który ma na celu zarówno przyciągnąć do siebie starych fanów Eurobeatu, ale także pozyskać nowych, których może zaciekawić obecność znanej (i lubianej) przez nich persony w tym nietypowym zestawieniu. Sam spotkałem się z sytuacją, gdzie ktoś zapytał mnie, czym jest Eurobeat, a najlepszym wytłumaczeniem było rzucenie terminów takich jak: „Running in the 90’s”, „Deja vu” czy właśnie samego „Initial D”. Dlatego uważam, że gdyby nie zawarcie tego ikonicznego samochodu w swoich miniaturkach remixów, to – pomimo nakładu włożonej w nie pracy – nie zyskałyby tak bardzo na popularności, jak ma to miejsce obecnie.
„Tak bym chciała” – Atlantis (EUROBEAT MIX do nocnego rozwożenia oscypków tatrzańskimi serpentynami) [18]
Podany utwór będzie prawdopodobnie najlepszym przykładem polskiego Eurobeatu, a to za sprawą licznych nawiazań składających się na swoistą plątaninę memów, które postaram się klarownie zdekodować.
Po pierwsze, tak jak we wcześniej wymienionych mixach, jest to „mix do czegoś”. Rozwożenie oscypków tatrzańskimi serpentynami jest natomiast nawiązaniem do serialu i rozwożonego w nim tofu. Pomysł ten zaczerpnięty jest z innych mixów, które nawiązywały do tego tematu [19], jednak w tym wypadku pomysł został zmodyfikowany, by pasował do realiów utworu – polskich realiów. W teledysku natomiast widzimy prawdopodobnie Poloneza Caro, o którym już wspominałem, a który przez swoje podobieństwo do słynnej Toyoty stał się ikoną polskiego Eurobeatu, na co wskazują inne tego typu przeróbki, również afiszujące się klasykiem – tym razem polskiej – motoryzacji.
I choć zdaję się, że Polacy zdominowali ten typ składanek, które sami często podpisują jako „Fake Eurobeat”, to także przedstawiciele innych narodów postanowili w ten sposób odwołać się do swojej rdzennej, dancingowej muzyki. Na YouTube możemy znaleźć chociażby mix rosyjskiego Eurobeatu zatytułowany „Russian Eurobeat Non-Stop Mix” („РУССКИЙ ЕВРОБИТ НОН-СТОП МИКС”) [20]. Po raz kolejny możemy zaobserwować inspirację „Initial D”, a czarno-biały samochód rosyjskiej marki posiada nawet charakterystyczny dla serialowej Toyoty napis na drzwiach. Miłość do „Initial D” zachęca coraz to kolejnych ludzi, by poszerzać i tak już niezwykle obszerną gamę utworów Eurobeatu. Niestety, ostatnie głośniejsze filmy z „Fake Eurobeatem” zostały opublikowane w 2021 roku i od tego czasu panuje swoista susza. Jednak, szczęśliwie, tacy twórcy jak wspomniany wcześniej Turbo wciąż regularnie tworzą nowe mixy i zbierają nieraz miliony wyświetleń pod swoimi produkcjami, skutecznie podtrzymując pamięć o Eurobeacie oraz „Initial D”.
Po pierwsze, tak jak we wcześniej wymienionych mixach, jest to „mix do czegoś”. Rozwożenie oscypków tatrzańskimi serpentynami jest natomiast nawiązaniem do serialu i rozwożonego w nim tofu. Pomysł ten zaczerpnięty jest z innych mixów, które nawiązywały do tego tematu [19], jednak w tym wypadku pomysł został zmodyfikowany, by pasował do realiów utworu – polskich realiów. W teledysku natomiast widzimy prawdopodobnie Poloneza Caro, o którym już wspominałem, a który przez swoje podobieństwo do słynnej Toyoty stał się ikoną polskiego Eurobeatu, na co wskazują inne tego typu przeróbki, również afiszujące się klasykiem – tym razem polskiej – motoryzacji.
I choć zdaję się, że Polacy zdominowali ten typ składanek, które sami często podpisują jako „Fake Eurobeat”, to także przedstawiciele innych narodów postanowili w ten sposób odwołać się do swojej rdzennej, dancingowej muzyki. Na YouTube możemy znaleźć chociażby mix rosyjskiego Eurobeatu zatytułowany „Russian Eurobeat Non-Stop Mix” („РУССКИЙ ЕВРОБИТ НОН-СТОП МИКС”) [20]. Po raz kolejny możemy zaobserwować inspirację „Initial D”, a czarno-biały samochód rosyjskiej marki posiada nawet charakterystyczny dla serialowej Toyoty napis na drzwiach. Miłość do „Initial D” zachęca coraz to kolejnych ludzi, by poszerzać i tak już niezwykle obszerną gamę utworów Eurobeatu. Niestety, ostatnie głośniejsze filmy z „Fake Eurobeatem” zostały opublikowane w 2021 roku i od tego czasu panuje swoista susza. Jednak, szczęśliwie, tacy twórcy jak wspomniany wcześniej Turbo wciąż regularnie tworzą nowe mixy i zbierają nieraz miliony wyświetleń pod swoimi produkcjami, skutecznie podtrzymując pamięć o Eurobeacie oraz „Initial D”.
Podsumowanie
Niestety, mimo wszystkich tych inicjatyw, tendencja popularności Eurobeatu jest niezaprzeczalnie spadkowa. I nie sądzę, by cokolwiek mogło w tej kwestii coś zmienić. Jedyną nadzieją zdaje się być zapowiedziana na ten rok anime adaptacja serii komiksowej „MF Ghost”, która jest kontynuacją „Initial D”. Jednak sama manga „MF Ghost” drastycznie odbiega popularnością od poprzednika, dlatego nie nastawiałbym się na zbyt wielki sukces.
Nie chcę jednak demotywować w ten sposób wciąż aktywnych twórców. Tak jak Eurobeat zawsze daje mi motywację do działania, tak ja, tym zwierzeniem zwykłego fana, kochającego tą muzykę, chciałbym zmotywować do dalszej pracy osoby, które dalej się Eurobeatem zajmują. Każdy nowy remix, czy kompilacja, która wyświetla mi się na stronie głównej YouTube, jest następnym powodem do radości, gdyż wiem, że będzie to kolejny kopniak elektryzującej muzyki, który dostarczy mi energii na całą resztę dnia.
Ten tekst jest oczywiście również apelem do osób, które Eurobeatem nigdy się nie interesowały. Jeśli którykolwiek z utworów, które przedstawiłem – bądź inny, przypadkowo znaleziony – wpadł wam w gust, to nie bójcie się pochwalić nim przed gronem znajomych. Eurobeat wywodzi się z dyskotek i myślę, że w swojej nowoczesnej wersji dalej świetnie pasuje do wszelkiego typu imprez. Dajmy mu szansę raz jeszcze rozwinąć skrzydła!
Na zakończenie pragnę przybliżyć jeszcze dwa utwory, które ze wspomnianą motywacją do działania kojarzą mi się najbardziej.
Nie chcę jednak demotywować w ten sposób wciąż aktywnych twórców. Tak jak Eurobeat zawsze daje mi motywację do działania, tak ja, tym zwierzeniem zwykłego fana, kochającego tą muzykę, chciałbym zmotywować do dalszej pracy osoby, które dalej się Eurobeatem zajmują. Każdy nowy remix, czy kompilacja, która wyświetla mi się na stronie głównej YouTube, jest następnym powodem do radości, gdyż wiem, że będzie to kolejny kopniak elektryzującej muzyki, który dostarczy mi energii na całą resztę dnia.
Ten tekst jest oczywiście również apelem do osób, które Eurobeatem nigdy się nie interesowały. Jeśli którykolwiek z utworów, które przedstawiłem – bądź inny, przypadkowo znaleziony – wpadł wam w gust, to nie bójcie się pochwalić nim przed gronem znajomych. Eurobeat wywodzi się z dyskotek i myślę, że w swojej nowoczesnej wersji dalej świetnie pasuje do wszelkiego typu imprez. Dajmy mu szansę raz jeszcze rozwinąć skrzydła!
Na zakończenie pragnę przybliżyć jeszcze dwa utwory, które ze wspomnianą motywacją do działania kojarzą mi się najbardziej.
„The top” – Ken Blast [21]
Nie jestem pewien, czy istnieje jakikolwiek inny Eurobeatowy utwór, którego słuchałbym tak długo na zapętleniu.
„The top” opowiada prostą historię człowieka, który z samego dołu dotarł na szczyt – szczerze, nic szczególnie oryginalnego. Do tej pory mogliście się już przekonać, że historie zawarte w tekstach Eurobeatu nie są niczym odkrywczym, jednak to właśnie ich wspaniała, energiczna forma sprawia, że tak dotkliwie przemawiają do słuchacza. Wyróżniającym elementem „The top” jest łagodny głos wokalisty, który zupełnie nie zgrywa się z treścią tekstu (a może właśnie idealnie się zgrywa?). Wykonawca podczas zwrotek wydaje się być znużony. Opowiada w nich o kolejnych starciach na „szczycie świata” i kolejnych prostych zwycięstwach. Emocje zaczynają w niego uderzać tuż przed refrenem, kiedy wspomina wszystkich, którzy nie wierzyli w jego sukces, tych przysłowiowych „mądrych” dających mu „dobre rady”, by porzucić swoje marzenia. Kulminacja tego wzburzenia ma miejsce w refrenie, kiedy zaczyna wymieniać to, co zawdzięcza dojściu na tytułowy szczyt: niepowtarzalne doświadczenia, które sprawiły, że pierwszy raz poczuł, iż naprawdę żyje oraz umiejętności, które nabył w trakcie tej długiej drogi. Sam refren kończy się wyzywającym zapytaniem: Do you think you can survive (the top)? Myślę, że odnosi je właśnie do ludzi, którzy często w obawie przed naszym sukcesem mogą się okazać wilkami. Pytanie brzmi: czy zdołają przetrwać kiedy, ci których demotywowali, wreszcie osiągną upragniony sukces; czy zdołają przeżyć, mając na koncie taką porażkę. Głos wokalisty w refrenie jest wciąż łagodny, ale jego ton staje się bardziej zdecydowany. Nawet będąc na szczycie, nadal dotykały go głosy innych mówiących o porzuceniu kariery, ale to właśnie w refrenie udaje mu się je ostatecznie odrzucić – jest pewien pozycji w której się znajduje i nie ma zamiaru jej oddawać. Uwielbiam tę zabawę manierą głosu, która, nadaje piosence niepowtarzalnego charakteru, a zawarty w połowie monolog jest kolejnym smaczkiem, dla którego warto się w nią dobrze wsłuchać.
Utwór ten użyty w „Initial D” idealnie zwieńcza historię Keisuke Takahashiego – drugiego głównego bohatera serialu. Po tym jak w pierwszym wyścigu serii przegrywa z kompletnym amatorem, jesteśmy świadkami jak na przestrzeni całej serii odbudowuje swoją reputację, aby zrealizować swój cel zostania profesjonalnym kierowcą rajdowym.
„The top” opowiada prostą historię człowieka, który z samego dołu dotarł na szczyt – szczerze, nic szczególnie oryginalnego. Do tej pory mogliście się już przekonać, że historie zawarte w tekstach Eurobeatu nie są niczym odkrywczym, jednak to właśnie ich wspaniała, energiczna forma sprawia, że tak dotkliwie przemawiają do słuchacza. Wyróżniającym elementem „The top” jest łagodny głos wokalisty, który zupełnie nie zgrywa się z treścią tekstu (a może właśnie idealnie się zgrywa?). Wykonawca podczas zwrotek wydaje się być znużony. Opowiada w nich o kolejnych starciach na „szczycie świata” i kolejnych prostych zwycięstwach. Emocje zaczynają w niego uderzać tuż przed refrenem, kiedy wspomina wszystkich, którzy nie wierzyli w jego sukces, tych przysłowiowych „mądrych” dających mu „dobre rady”, by porzucić swoje marzenia. Kulminacja tego wzburzenia ma miejsce w refrenie, kiedy zaczyna wymieniać to, co zawdzięcza dojściu na tytułowy szczyt: niepowtarzalne doświadczenia, które sprawiły, że pierwszy raz poczuł, iż naprawdę żyje oraz umiejętności, które nabył w trakcie tej długiej drogi. Sam refren kończy się wyzywającym zapytaniem: Do you think you can survive (the top)? Myślę, że odnosi je właśnie do ludzi, którzy często w obawie przed naszym sukcesem mogą się okazać wilkami. Pytanie brzmi: czy zdołają przetrwać kiedy, ci których demotywowali, wreszcie osiągną upragniony sukces; czy zdołają przeżyć, mając na koncie taką porażkę. Głos wokalisty w refrenie jest wciąż łagodny, ale jego ton staje się bardziej zdecydowany. Nawet będąc na szczycie, nadal dotykały go głosy innych mówiących o porzuceniu kariery, ale to właśnie w refrenie udaje mu się je ostatecznie odrzucić – jest pewien pozycji w której się znajduje i nie ma zamiaru jej oddawać. Uwielbiam tę zabawę manierą głosu, która, nadaje piosence niepowtarzalnego charakteru, a zawarty w połowie monolog jest kolejnym smaczkiem, dla którego warto się w nią dobrze wsłuchać.
Utwór ten użyty w „Initial D” idealnie zwieńcza historię Keisuke Takahashiego – drugiego głównego bohatera serialu. Po tym jak w pierwszym wyścigu serii przegrywa z kompletnym amatorem, jesteśmy świadkami jak na przestrzeni całej serii odbudowuje swoją reputację, aby zrealizować swój cel zostania profesjonalnym kierowcą rajdowym.
„Adrenaline” – Ace [22]
Wybrałem ten utwór na sam koniec, gdyż wybrzmiewa on w trakcie ostatniego wyścigu w serii. To chyba najlepsze dobranie utworu pod scenę, jakie występuje w „Initial D”, dlatego nie mógłbym o nim tutaj nie wspomnieć.
To już ostatni wyścig Takumiego Fujiwary, w którym głównym rywalem jest… on sam? Nie dosłownie, bo główny bohater ściga się z chłopakiem, który wyjątkowo przypomina mu jego dawnego siebie – choć ma wrodzony talent, to wyścigi nie sprawiają mu żadnej frajdy, a bierze w nich udział tylko z uwagi na presję otoczenia. Jednak nasz bohater ewoluował na przestrzeni ponad piętnastu lat istnienia serialu, a wyścigi w przestarzałej Toyocie nie są już jego sposobem na życie, ale także celem życia, a jego nierozłączny element stanowi produkowana w trakcie ścigania się adrenalina. To właśnie ona jest tym, co pozwala naszemu bohaterowi osiągnąć przewagę. Musi wygrać, ale nie przez presję swojego otoczenia, lecz dlatego, ponieważ dobrze się przy tym bawi. To jeden z najcięższych bojów Takumiego, który kończy się dla niego… tu potrzymam was w niepewności, by zachęcić do oglądnięcia serialu!
Moim absolutnie ulubionym wyrażeniem z tekstu piosenki jest Never stop to is in my mind, które interpretowałbym jako „Nie zatrzymuję się, nie ważne, co siedzi mi w głowie”. Choć to dość prosty koncept, to muszę przyznać, że podoba mi się romantyzowanie kierowania się w życiu adrenaliną – tym, przez co odczuwa się przyjemność – zamiast inwazyjnymi myślami, które często niesłusznie podważają zasadność naszych działań. I jak w „The top” zawarty był wątek nie słuchania tych, którzy w nas wątpią, tak tutaj mamy wątek odrzucenia własnego samozwątpienia. Pięknie wpisuje się to w narrację całego Eurobeatu, który jak już wielokrotnie wspominałem, jest muzyką do niepohamowanego pędzenia przed siebie. I nie chodzi tylko o znaczenie dosłowne – jazdę samochodem – ale przede wszystkim o realizowanie się w życiu osobistym.
To już ostatni wyścig Takumiego Fujiwary, w którym głównym rywalem jest… on sam? Nie dosłownie, bo główny bohater ściga się z chłopakiem, który wyjątkowo przypomina mu jego dawnego siebie – choć ma wrodzony talent, to wyścigi nie sprawiają mu żadnej frajdy, a bierze w nich udział tylko z uwagi na presję otoczenia. Jednak nasz bohater ewoluował na przestrzeni ponad piętnastu lat istnienia serialu, a wyścigi w przestarzałej Toyocie nie są już jego sposobem na życie, ale także celem życia, a jego nierozłączny element stanowi produkowana w trakcie ścigania się adrenalina. To właśnie ona jest tym, co pozwala naszemu bohaterowi osiągnąć przewagę. Musi wygrać, ale nie przez presję swojego otoczenia, lecz dlatego, ponieważ dobrze się przy tym bawi. To jeden z najcięższych bojów Takumiego, który kończy się dla niego… tu potrzymam was w niepewności, by zachęcić do oglądnięcia serialu!
Moim absolutnie ulubionym wyrażeniem z tekstu piosenki jest Never stop to is in my mind, które interpretowałbym jako „Nie zatrzymuję się, nie ważne, co siedzi mi w głowie”. Choć to dość prosty koncept, to muszę przyznać, że podoba mi się romantyzowanie kierowania się w życiu adrenaliną – tym, przez co odczuwa się przyjemność – zamiast inwazyjnymi myślami, które często niesłusznie podważają zasadność naszych działań. I jak w „The top” zawarty był wątek nie słuchania tych, którzy w nas wątpią, tak tutaj mamy wątek odrzucenia własnego samozwątpienia. Pięknie wpisuje się to w narrację całego Eurobeatu, który jak już wielokrotnie wspominałem, jest muzyką do niepohamowanego pędzenia przed siebie. I nie chodzi tylko o znaczenie dosłowne – jazdę samochodem – ale przede wszystkim o realizowanie się w życiu osobistym.
[1] https://en.wikipedia.org/wiki/Eurobeat
[2] https://open.spotify.com/track/1c7IRPoWNIMLGrFgit8QXk?si=e3bee7de1f554961
[3] https://open.spotify.com/track/40rmvx1UqMmG5ItLpwvXxb?si=a5f9806d56fd4de6
[4] https://open.spotify.com/track/07F81INjw2MWzuy73EYVQA?si=60e76a8f00da45c6
[5] https://open.spotify.com/track/6tinyeimCbUv1CPuPBBQOH?si=b5ff2d89f0ff46b3
[6] https://youtu.be/uC6VMB-tOB0
[7] https://open.spotify.com/track/4n54JaXMZLwJ3qUPnLh8TC?si=7017beaf58d8451d
[8] https://youtu.be/AKJKoQZOUoM
[9] https://www.reddit.com/r/eurobeat/comments/872tuz/how_popular_is_eurobeat_in_japan_in_reality_and/
[10] https://open.spotify.com/track/6CRtIYDga4VKW5sV5rfAL3?si=eb06383b94124b98
[11] https://open.spotify.com/track/5A32buYzWvtkJizBkX8OCQ?si=795a9f453a044d3e
[12] https://youtu.be/q3DVHL32oFU
[13] https://youtu.be/s9p62_nUn5Y
[14] https://www.youtube.com/@TurboA
[15] https://youtu.be/2GVgONIvrKs
[16] https://youtu.be/5QeoE4MAFQU
[17] https://youtu.be/cCGIVUbXc60
[18] https://youtu.be/GeelK_r5ub0
[19] https://youtu.be/ZOYTfpHl0JA
[20] https://youtu.be/X7rpArT08kQ
[21] https://open.spotify.com/track/2YByIMqNtTb0T072UDfTo9?si=a3592e3404da4892
[22] https://open.spotify.com/track/0HDfN1Q5AukdgzQEGqIMAB?si=9a610bd6b16c454b
[2] https://open.spotify.com/track/1c7IRPoWNIMLGrFgit8QXk?si=e3bee7de1f554961
[3] https://open.spotify.com/track/40rmvx1UqMmG5ItLpwvXxb?si=a5f9806d56fd4de6
[4] https://open.spotify.com/track/07F81INjw2MWzuy73EYVQA?si=60e76a8f00da45c6
[5] https://open.spotify.com/track/6tinyeimCbUv1CPuPBBQOH?si=b5ff2d89f0ff46b3
[6] https://youtu.be/uC6VMB-tOB0
[7] https://open.spotify.com/track/4n54JaXMZLwJ3qUPnLh8TC?si=7017beaf58d8451d
[8] https://youtu.be/AKJKoQZOUoM
[9] https://www.reddit.com/r/eurobeat/comments/872tuz/how_popular_is_eurobeat_in_japan_in_reality_and/
[10] https://open.spotify.com/track/6CRtIYDga4VKW5sV5rfAL3?si=eb06383b94124b98
[11] https://open.spotify.com/track/5A32buYzWvtkJizBkX8OCQ?si=795a9f453a044d3e
[12] https://youtu.be/q3DVHL32oFU
[13] https://youtu.be/s9p62_nUn5Y
[14] https://www.youtube.com/@TurboA
[15] https://youtu.be/2GVgONIvrKs
[16] https://youtu.be/5QeoE4MAFQU
[17] https://youtu.be/cCGIVUbXc60
[18] https://youtu.be/GeelK_r5ub0
[19] https://youtu.be/ZOYTfpHl0JA
[20] https://youtu.be/X7rpArT08kQ
[21] https://open.spotify.com/track/2YByIMqNtTb0T072UDfTo9?si=a3592e3404da4892
[22] https://open.spotify.com/track/0HDfN1Q5AukdgzQEGqIMAB?si=9a610bd6b16c454b