Kim właściwie jest Mikołaj Rej?
Mikołaj Rej to postać, którą zna każdy, ale z reguły w sposób nad wyraz umiarkowany. Wiemy o nim mniej więcej tyle co o odległym kuzynie – kojarzymy imię, nazwisko, pamiętamy, czym się zajmuje...
A Rej przecież parał się nie byle czym! To ojciec polskiej literatury! Takiej personie po prostu trzeba przyjrzeć się dokładniej – choćby z szacunku do podniosłej funkcji, jaką pełni w historii naszego kraju.
Jednak pozwólmy sobie rzucić światło na sławnego pisarza z nieco innej strony. Zapomnijmy na moment o dystynkcjach, zdejmijmy z jego głowy koronę i spójrzmy na Mikołaja Reja, jak na osobę, którą był w oczach swoich współczesnych. Popatrzmy na ojca polskiej literatury jako figlarnego młodzieńca bez zapędów do sfer wyższych, niewykształconego domorosłego pisarza o unikalnej myśli, zaangażowanego w sprawy polskie posła a przede wszystkim – człowieka wesołego i poczciwego.
A Rej przecież parał się nie byle czym! To ojciec polskiej literatury! Takiej personie po prostu trzeba przyjrzeć się dokładniej – choćby z szacunku do podniosłej funkcji, jaką pełni w historii naszego kraju.
Jednak pozwólmy sobie rzucić światło na sławnego pisarza z nieco innej strony. Zapomnijmy na moment o dystynkcjach, zdejmijmy z jego głowy koronę i spójrzmy na Mikołaja Reja, jak na osobę, którą był w oczach swoich współczesnych. Popatrzmy na ojca polskiej literatury jako figlarnego młodzieńca bez zapędów do sfer wyższych, niewykształconego domorosłego pisarza o unikalnej myśli, zaangażowanego w sprawy polskie posła a przede wszystkim – człowieka wesołego i poczciwego.
O młodym, hulaszczym szlachcicu
Mikołaj Rej z Nagłowic – tak zwykł się podpisywać, choć właściwie urodził się w Żurawnie pod Haliczem, zatem na terenie dzisiejszej Ukrainy. Nagłowice natomiast były dziedziczną wsią Rejów – szlacheckiej rodziny herbu Oksza – skąd ojciec Mikołaja wyjechał „na rycerski chleb”.
Na świat przyszedł w roku 1505, gdy Polska wkraczała w złotą erę,. Sam zresztą niejednokrotnie w trakcie swojego życia przyczynił się do budowy szczytowej świetności kraju – jako sumienny poseł i przedsiębiorczy gospodarz. Zanim jednak zdobył swoje reprezentatywne stanowiska i został żywiołowym działaczem, od momentu jego narodzin, rzecz jasna, wiele się wydarzyło.
Młody szlachcic nie został wysłany do szkoły. Fakt ten nie powinien być dla nas wielce szokujący, biorąc pod uwagę, że ówczesne nauczanie początkowe – młode, jeszcze raczkujące – polegało w głównej mierze na przemocy i praktykach bynajmniej nie pedagogicznych. Dopiero w wieku piętnastu lat Mikołaj zetknął się z edukacją i to nie byle gdzie, bo w Akademii Krakowskiej. W Krakowie pozostał rok i – nie nauczywszy się wiele – wrócił na Ruś. Wcześniej pobierał jeszcze nauki we Lwowie i w pobliskim Skalbmierzu, równie krótko i z równie marnymi efektami. Ostatecznie pozostał niewykształcony, ale podczas wielkomiejskich wojaży poznał wielu ludzi, korzystał z towarzystwa i dał się zapamiętać jako jowialny wesołek. Dlatego wielu badaczy przypięło Rejowi łatkę hulaszczego nieuka, ale z naszej perspektywy taka konstatacja wydaje się być sporym nadużyciem.
Młody Mikołaj był na bakier z oświatą, ale wcale nie cechował się ignorancją czy niechęcią do nauki. Gdy ojciec wysłał go na służbę do wojewody sandomierskiego, Andrzeja Tęczyńskiego, gdzie miał nabrać ostatnich szlifów przygotowujących go do prowadzenia dorosłego życia, na jaw wyszła jego skłonność do samouctwa.
Jako że nie znał łaciny, Tęczyński oddelegował go do zajmowania się korespondencją pisaną po polsku. Jednak większość dokumentów sporządzano w języku starożytnych Rzymian, co czyniło rolę Reja mało ważną. Mikołaj, chcąc być bardziej przydatny, postanowił na własną rękę nauczyć się łaciny. Efekty były zaskakujące! Nauka postępowała w błyskawicznym tempie – Rej okazał się pilnym uczniem. Nieustannie czytał łacińskie teksty, a gdy nie rozumiał jakiegoś zdania, prosił o lekcję któregoś z wielu szlachciców-łacinników. W zamian pisał im wiersze lub śpiewał przeróżne polskie pieśni. Tym sposobem zaczął również budować swój warsztat literacki.
Na świat przyszedł w roku 1505, gdy Polska wkraczała w złotą erę,. Sam zresztą niejednokrotnie w trakcie swojego życia przyczynił się do budowy szczytowej świetności kraju – jako sumienny poseł i przedsiębiorczy gospodarz. Zanim jednak zdobył swoje reprezentatywne stanowiska i został żywiołowym działaczem, od momentu jego narodzin, rzecz jasna, wiele się wydarzyło.
Młody szlachcic nie został wysłany do szkoły. Fakt ten nie powinien być dla nas wielce szokujący, biorąc pod uwagę, że ówczesne nauczanie początkowe – młode, jeszcze raczkujące – polegało w głównej mierze na przemocy i praktykach bynajmniej nie pedagogicznych. Dopiero w wieku piętnastu lat Mikołaj zetknął się z edukacją i to nie byle gdzie, bo w Akademii Krakowskiej. W Krakowie pozostał rok i – nie nauczywszy się wiele – wrócił na Ruś. Wcześniej pobierał jeszcze nauki we Lwowie i w pobliskim Skalbmierzu, równie krótko i z równie marnymi efektami. Ostatecznie pozostał niewykształcony, ale podczas wielkomiejskich wojaży poznał wielu ludzi, korzystał z towarzystwa i dał się zapamiętać jako jowialny wesołek. Dlatego wielu badaczy przypięło Rejowi łatkę hulaszczego nieuka, ale z naszej perspektywy taka konstatacja wydaje się być sporym nadużyciem.
Młody Mikołaj był na bakier z oświatą, ale wcale nie cechował się ignorancją czy niechęcią do nauki. Gdy ojciec wysłał go na służbę do wojewody sandomierskiego, Andrzeja Tęczyńskiego, gdzie miał nabrać ostatnich szlifów przygotowujących go do prowadzenia dorosłego życia, na jaw wyszła jego skłonność do samouctwa.
Jako że nie znał łaciny, Tęczyński oddelegował go do zajmowania się korespondencją pisaną po polsku. Jednak większość dokumentów sporządzano w języku starożytnych Rzymian, co czyniło rolę Reja mało ważną. Mikołaj, chcąc być bardziej przydatny, postanowił na własną rękę nauczyć się łaciny. Efekty były zaskakujące! Nauka postępowała w błyskawicznym tempie – Rej okazał się pilnym uczniem. Nieustannie czytał łacińskie teksty, a gdy nie rozumiał jakiegoś zdania, prosił o lekcję któregoś z wielu szlachciców-łacinników. W zamian pisał im wiersze lub śpiewał przeróżne polskie pieśni. Tym sposobem zaczął również budować swój warsztat literacki.
Działacz pełen energii
W wieku dwudziestu pięciu lat Mikołaj opuścił gospodarstwo Andrzeja Tęczyńskiego, a rok później ożenił się z bogatą szlachcianką, Zofią Kosnówną. Wcześniej w spadku po zmarłym ojcu otrzymał spory majątek, dzięki czemu wciąż młody Rej ustabilizował swoje życie na naprawdę wysokim poziomie.
Osiadł na ziemi krakowskiej w posiadłości należącej do jego żony, skąd niedaleko było do stolicy. Sprzyjająca lokalizacja miała duże znaczenie z perspektywy Reja, który uczestniczył w niemal wszystkich sejmach. Ze względu na zaangażowanie w sprawy państwa często pełnił rolę delegata szlachty do króla. Jako polityk dbał o dobro ogółu kraju. Zabiegał o unię z Litwą, wzmocnienie prawomocności, uniezależnienie Polski od zachodnich wpływów i wiele więcej.
Aktywność polityczną łączył z sumienną pracą na rzecz majątku. Rozwijał odziedziczone posiadłości, a także zdobywał nowe. Dwie z jego wsi rozrosły się tak bardzo, że nadano im prawa miejskie!
Był niesamowicie obrotny i rzutki. Czuł odgórną potrzebę stałego pomnażania bogactwa, którą zaspokajał z nawiązką. Zadziwiał umiejętnościami organizacji i improwizacji w rozwijaniu lukratywnych osad, skutecznie realizując skrupulatnie sporządzone projekty.
Lecz czy w tym zgiełku przeróżnych spraw mógł odnaleźć czas na twórczość?
Osiadł na ziemi krakowskiej w posiadłości należącej do jego żony, skąd niedaleko było do stolicy. Sprzyjająca lokalizacja miała duże znaczenie z perspektywy Reja, który uczestniczył w niemal wszystkich sejmach. Ze względu na zaangażowanie w sprawy państwa często pełnił rolę delegata szlachty do króla. Jako polityk dbał o dobro ogółu kraju. Zabiegał o unię z Litwą, wzmocnienie prawomocności, uniezależnienie Polski od zachodnich wpływów i wiele więcej.
Aktywność polityczną łączył z sumienną pracą na rzecz majątku. Rozwijał odziedziczone posiadłości, a także zdobywał nowe. Dwie z jego wsi rozrosły się tak bardzo, że nadano im prawa miejskie!
Był niesamowicie obrotny i rzutki. Czuł odgórną potrzebę stałego pomnażania bogactwa, którą zaspokajał z nawiązką. Zadziwiał umiejętnościami organizacji i improwizacji w rozwijaniu lukratywnych osad, skutecznie realizując skrupulatnie sporządzone projekty.
Lecz czy w tym zgiełku przeróżnych spraw mógł odnaleźć czas na twórczość?
Pisarz i teolog w tyglu reformacji
Rej raczej nie określiłby się mianem literata. Jego dni wypełniały przede wszystkim szeroko pojęte zajęcia i obowiązki ziemianina. Dopiero w godzinach nocnych pozwalał sobie na uprawianie pisarstwa, które stanowiło dla niego bardziej rozrywkę niż wyższą potrzebę realizacji wizji artystycznej.
Zaczynał od liryki – wiersze pisał już na dworze Tęczyńskiego, ale stanowiły one jedynie próbki jego umiejętności, niewinne eksperymenty słowne. Szersza publika poznała go dzięki dialogom. Były one humorystyczne, często rubaszne, nieskomplikowane konstrukcyjnie – skierowane, jak mówił Rej, „do prostaków”. Nie przypisywał swoim utworom walorów artystycznych, wręcz przeciwnie – stawiał się w opozycji do poetów i uczonych twórców. Jego ambicją było przekazywać życiową wiedzę wszystkim, bez wyjątku, dlatego estetyka odgrywała pomniejszą rolę.
Niemniej poziom literacki Reja podnosił się wraz z kolejnymi publikacjami. Pisarz stawiał sobie nowe wyzwania, jednocześnie wznosząc język polski w coraz wyższe sfery. W 1545 roku wydał utwór sceniczny – „Żywot Józefa”. Wiele uznania zdobył sobie Mikołaj owym tekstem, który w istocie był silnie inspirowany pewnym głośnym dziełem z Holandii – “Comoedia sacra, cui titulus Ioseph” autorstwa humanisty Corneliusa Crocusa – opublikowanego kilka lat wcześniej. Ten szczegół jednakże nie przeszkodził czytelnikom w zachwycaniu się debiutem autora w dłuższej formie.
Oczywiście dramat opowiadał o biblijnej postaci Józefa i podnosił tematykę religijną. Rej – podobnie jak niemal każdy współczesny mu twórca – pragnął mówić o teologii, wokół której wrzała gorąca dyskusja. W końcu niedaleko za zachodnią granicą Polski rodziła się reformacja i bynajmniej nie była ona obojętna wierzącym znad Wisły, a szczególnie Rejowi.
W Krakowie nowe nurty teologiczne znalazły wielu sympatyków. Do tego grona należało kilku znajomych Mikołaja, dzięki którym pisarz bliżej zapoznał się z naukami reformatorów. Postulaty wprowadzenia języków narodowych do kościoła i przybliżenia świętości do wierzących, nawet tych prostych, porwały za sobą Reja. Mikołaj wkrótce zmienił wyznanie na luteranizm.
Jako neofita poznał dzieło bawarskiego reformatora, Thomasa Naogeoregusa, dramat pod tytułem “Mercator seu Iudicium” bezlitośnie uderzający w katolicyzm i stanowiący ważne ogniwo dla powstającej idei protestantyzmu. Utwór wywarł na Reju tak duże wrażenie, że postanowił sporządzić własną, polską wersję dzieła niemieckiego protestanta. Tak powstał „Kupiec” – napisany przed „Żywotem Józefa”, ale wydany kilka lat po nim.
Efekt był arcyciekawy. Rej mianowicie zupełnie przeinaczył sens oryginału. „Kupiec” w języku polskim przestał emanować erudycją znamienną dla twórczości uczonego Naogeoregusa. Właściwie utwór Polaka nie był już dramatem, bo Rej pisał nie dla wywyższonej publiki teatralnej tylko dla zwykłych ludzi, więc nie stronił od długich wtrąceń, przypisów i wszelkich niedramatycznych zabiegów upraszczających wydźwięk utworu. Ponadto zrezygnował z kąśliwego, ofensywnego stylu Naogeoregusa, odnosząc się do katolicyzmu z dużym zapasem pokory. Polemiczne ataki zamienił na żarty i wyrazy serdeczności.
Tak właśnie – bez zbędnych komplikacji i w prostym stylu – Rej uwieczniał swoje myśli, często okraszając je przyziemnym, wiejskim poczuciem humoru.
Jeszcze wiele miał do powiedzenia w temacie wiary. Napisał nawet dwa teksty stricte religijne – „Psałterz” i „Postylle”. Pierwszy utwór był zbiorem nauk i modlitw w duchu uniwersalnie chrześcijańskim, choć z pewnymi zabarwieniami protestanckimi. Monumentalna „Postylla” za to stanowiła bezkompromisowy głos apostoła nowej wiary.
Zaczynał od liryki – wiersze pisał już na dworze Tęczyńskiego, ale stanowiły one jedynie próbki jego umiejętności, niewinne eksperymenty słowne. Szersza publika poznała go dzięki dialogom. Były one humorystyczne, często rubaszne, nieskomplikowane konstrukcyjnie – skierowane, jak mówił Rej, „do prostaków”. Nie przypisywał swoim utworom walorów artystycznych, wręcz przeciwnie – stawiał się w opozycji do poetów i uczonych twórców. Jego ambicją było przekazywać życiową wiedzę wszystkim, bez wyjątku, dlatego estetyka odgrywała pomniejszą rolę.
Niemniej poziom literacki Reja podnosił się wraz z kolejnymi publikacjami. Pisarz stawiał sobie nowe wyzwania, jednocześnie wznosząc język polski w coraz wyższe sfery. W 1545 roku wydał utwór sceniczny – „Żywot Józefa”. Wiele uznania zdobył sobie Mikołaj owym tekstem, który w istocie był silnie inspirowany pewnym głośnym dziełem z Holandii – “Comoedia sacra, cui titulus Ioseph” autorstwa humanisty Corneliusa Crocusa – opublikowanego kilka lat wcześniej. Ten szczegół jednakże nie przeszkodził czytelnikom w zachwycaniu się debiutem autora w dłuższej formie.
Oczywiście dramat opowiadał o biblijnej postaci Józefa i podnosił tematykę religijną. Rej – podobnie jak niemal każdy współczesny mu twórca – pragnął mówić o teologii, wokół której wrzała gorąca dyskusja. W końcu niedaleko za zachodnią granicą Polski rodziła się reformacja i bynajmniej nie była ona obojętna wierzącym znad Wisły, a szczególnie Rejowi.
W Krakowie nowe nurty teologiczne znalazły wielu sympatyków. Do tego grona należało kilku znajomych Mikołaja, dzięki którym pisarz bliżej zapoznał się z naukami reformatorów. Postulaty wprowadzenia języków narodowych do kościoła i przybliżenia świętości do wierzących, nawet tych prostych, porwały za sobą Reja. Mikołaj wkrótce zmienił wyznanie na luteranizm.
Jako neofita poznał dzieło bawarskiego reformatora, Thomasa Naogeoregusa, dramat pod tytułem “Mercator seu Iudicium” bezlitośnie uderzający w katolicyzm i stanowiący ważne ogniwo dla powstającej idei protestantyzmu. Utwór wywarł na Reju tak duże wrażenie, że postanowił sporządzić własną, polską wersję dzieła niemieckiego protestanta. Tak powstał „Kupiec” – napisany przed „Żywotem Józefa”, ale wydany kilka lat po nim.
Efekt był arcyciekawy. Rej mianowicie zupełnie przeinaczył sens oryginału. „Kupiec” w języku polskim przestał emanować erudycją znamienną dla twórczości uczonego Naogeoregusa. Właściwie utwór Polaka nie był już dramatem, bo Rej pisał nie dla wywyższonej publiki teatralnej tylko dla zwykłych ludzi, więc nie stronił od długich wtrąceń, przypisów i wszelkich niedramatycznych zabiegów upraszczających wydźwięk utworu. Ponadto zrezygnował z kąśliwego, ofensywnego stylu Naogeoregusa, odnosząc się do katolicyzmu z dużym zapasem pokory. Polemiczne ataki zamienił na żarty i wyrazy serdeczności.
Tak właśnie – bez zbędnych komplikacji i w prostym stylu – Rej uwieczniał swoje myśli, często okraszając je przyziemnym, wiejskim poczuciem humoru.
Jeszcze wiele miał do powiedzenia w temacie wiary. Napisał nawet dwa teksty stricte religijne – „Psałterz” i „Postylle”. Pierwszy utwór był zbiorem nauk i modlitw w duchu uniwersalnie chrześcijańskim, choć z pewnymi zabarwieniami protestanckimi. Monumentalna „Postylla” za to stanowiła bezkompromisowy głos apostoła nowej wiary.
Rej myślicielem współczesnym?
Każdy kolejny utwór był bardziej niezależny – bardziej „Rejowy”. Szczyt swoich możliwości autor osiągnął w trzech utworach napisanych u schyłku życia: „Wizerunku żywota człowieka poczciwego” (1558), „Zwierzyńcu” (1562) i „Źwierciadle” (1567).
Dla nas szczególnie ciekawy jest ten ostatni utwór, którego pełny tytuł brzmi: „Źwierciadło albo Kstałt, w którym każdy stan snadnie sie może swym sprawam jako we źwierciedle przypatrzyć”. Został on napisany w stylu popularnych wówczas poradników poruszających najróżniejsze sfery, mających na celu wskazanie czytelnikom jednoznacznego drogowskazu na ścieżce życia.
Ta informacja może być zaskakująca lub zabawna dla osób zaznajomionych z dzisiejszym rynkiem czytelniczym czy szeroko pojętym światem kultury, w którym poradniki również cieszą się sporą poczytnością. Wydawałoby się, że powodzenie nauczycieli życia, często mało wiarygodnych czy nierzetelnych, jest domeną współczesności – epoką ludzi pragnących wiedzieć o wszystkim i uczyć się jak najszybciej, najlepiej z jednej książki. Jednak nie tylko my tacy jesteśmy – to nastawienie istniało wśród ludzi od tysiącleci.
Istnieją przesłanki, by stwierdzić, że ludzie renesansu, byli do nas szczególnie podobni. Wiedza ogólna wystarczy, by zauważyć kilka wydarzeń epoki Reja, które dzisiaj otrzymują nowe wcielenia, rezonują z problemami nowoczesnymi.
Katolicyzm upada ponownie – pod naporem afer wewnątrz Kościoła, których wierzący już nie chcą i nie mogą akceptować, a co ważniejsze – pod wpływem zmiany trendów myślowych w kwestiach metafizycznych.
Rozwój technologii wykorzystujących metody sztucznej inteligencji każe nam wątpić w wyjątkowość ludzkiego umysłu, podobnie jak odkrycia Kopernika uświadomiły naszym przodkom, że człowiek wcale nie stoi w centrum wszechświata.
Myśleliśmy, że krwawe wojny dwudziestego wieku już się nie powtórzą, tak jak wielu niegdyś było przekonanych, że brutalne konflikty znamienne epoce średniowiecza minęły na dobre. Upływ czasu negatywnie zweryfikował obie te nadzieje.
Może zatem warto przeczytać, co Mikołaj Rej miał do powiedzenia o swoich czasach, które, choć odległe od nas o pół milenium, nie są nam obce. Spróbujmy przejrzeć się w jego „Źwierciadle”.
Dla nas szczególnie ciekawy jest ten ostatni utwór, którego pełny tytuł brzmi: „Źwierciadło albo Kstałt, w którym każdy stan snadnie sie może swym sprawam jako we źwierciedle przypatrzyć”. Został on napisany w stylu popularnych wówczas poradników poruszających najróżniejsze sfery, mających na celu wskazanie czytelnikom jednoznacznego drogowskazu na ścieżce życia.
Ta informacja może być zaskakująca lub zabawna dla osób zaznajomionych z dzisiejszym rynkiem czytelniczym czy szeroko pojętym światem kultury, w którym poradniki również cieszą się sporą poczytnością. Wydawałoby się, że powodzenie nauczycieli życia, często mało wiarygodnych czy nierzetelnych, jest domeną współczesności – epoką ludzi pragnących wiedzieć o wszystkim i uczyć się jak najszybciej, najlepiej z jednej książki. Jednak nie tylko my tacy jesteśmy – to nastawienie istniało wśród ludzi od tysiącleci.
Istnieją przesłanki, by stwierdzić, że ludzie renesansu, byli do nas szczególnie podobni. Wiedza ogólna wystarczy, by zauważyć kilka wydarzeń epoki Reja, które dzisiaj otrzymują nowe wcielenia, rezonują z problemami nowoczesnymi.
Katolicyzm upada ponownie – pod naporem afer wewnątrz Kościoła, których wierzący już nie chcą i nie mogą akceptować, a co ważniejsze – pod wpływem zmiany trendów myślowych w kwestiach metafizycznych.
Rozwój technologii wykorzystujących metody sztucznej inteligencji każe nam wątpić w wyjątkowość ludzkiego umysłu, podobnie jak odkrycia Kopernika uświadomiły naszym przodkom, że człowiek wcale nie stoi w centrum wszechświata.
Myśleliśmy, że krwawe wojny dwudziestego wieku już się nie powtórzą, tak jak wielu niegdyś było przekonanych, że brutalne konflikty znamienne epoce średniowiecza minęły na dobre. Upływ czasu negatywnie zweryfikował obie te nadzieje.
Może zatem warto przeczytać, co Mikołaj Rej miał do powiedzenia o swoich czasach, które, choć odległe od nas o pół milenium, nie są nam obce. Spróbujmy przejrzeć się w jego „Źwierciadle”.
Poradnik życia – „Żywot człowieka poczciwego”
Z obszernego „Źwierciadła” wybierzmy jego najpopularniejszą i prawdopodobnie najważniejszą część – słynny „Żywot człowieka poczciwego”. Tu znajdziemy najwięcej informacji o poglądach autora i poznamy jego własną filozofię życia.
Rej przede wszystkim zaleca kierowanie się zdrowym rozsądkiem i odradza zbaczanie na ścieżki abstrakcji. On sam nigdy nie zanurzał się w dylematy oderwane od rzeczywistości. Cała jego myśl jest nierozerwalnie połączona z doczesnością i czerpała niemal wyłącznie z życia codziennego. Wiedzę książkową uważa za mało przydatną, często wręcz zgubną. Geometrię i logikę nazywa „twardemi i wichrowatemi naukami”, ponieważ człowiek powinien skupić się na mądrościach etycznych, omijając wszystko, co go nie „uzacnia”.
Według Reja siłą, która napędza życie, jest idea samorozwoju polegająca na nieustannym wzbogacaniu umysłu. Powinniśmy kształcić się w dwóch kierunkach – by przynosić korzyści społeczeństwu i własnej osobie, ale także aby potrafić sprawić sobie przyjemność. Dlatego należy umieć „na luteńce pograć”, znać „poczciwe zabawki” i pamiętać, że „biesiada poczciwa nie wadzi”.
Na kartach „Żywota” znajdziemy także ciekawą, choć nieoryginalną, teorię o ludzkiej psychice. Rej wyróżnia cztery typy „wilgoci” charakteryzujące usposobienie człowieka, a na ich podstawie tworzy następujące archetypy: leniwego flegmatyka, zamyślonego i zblazowanego melancholika, pysznego i zuchwałego choleryka oraz krewnika – energicznego i pełnego sił żywotnych. Tym ostatnim właśnie określa się autor, bo niewyobrażalnym dla niego jest, by lekceważyć piękno natury. Praca na rzecz świata, gospodarowanie zasobów ziemskich to rzeczy dla niego najbardziej naturalne.
Tak, Rej to przede wszystkim piewca życia, który charakterystycznym sobie językiem usiłuje zarazić nas miłością do Matki Ziemi.
„Pójdziesz do ogródeczków, do wirydarzyków i grządki nadobnie każesz pokopać. Z rozkoszą nasiejesz sobie ziółek potrzebnych, sałatek, rzeżuszek i ogóreczków. I majeranik i inne ziółka, wszystko to nie wadzi”. Z jakim miłosnym namaszczeniem opowiada Mikołaj o prostych sprawach! W jego oczach to, że da się zrobić coś, co przynosi nam pożytek i nie wadzi nikomu innemu, samo przez się oznacza, że zrobić to trzeba. I dzieli się kolejnymi radami, jakże pięknymi, prostymi i przydatnymi: „Bo z jabłuszka możesz sobie kilka potrawek uczynić: dobre ważone, dobre smażone, dobre pieczone, dobre imi gęś nadziać, dobra kasza z nich, przetarłszy przez durszlak, dobrze je ususzyć i w pudle na cały rok chować”.
W końcu streszcza swe wywody: „Używaj miła duszo, bo masz wszystkiego dobrego dosyć”.
Rej przede wszystkim zaleca kierowanie się zdrowym rozsądkiem i odradza zbaczanie na ścieżki abstrakcji. On sam nigdy nie zanurzał się w dylematy oderwane od rzeczywistości. Cała jego myśl jest nierozerwalnie połączona z doczesnością i czerpała niemal wyłącznie z życia codziennego. Wiedzę książkową uważa za mało przydatną, często wręcz zgubną. Geometrię i logikę nazywa „twardemi i wichrowatemi naukami”, ponieważ człowiek powinien skupić się na mądrościach etycznych, omijając wszystko, co go nie „uzacnia”.
Według Reja siłą, która napędza życie, jest idea samorozwoju polegająca na nieustannym wzbogacaniu umysłu. Powinniśmy kształcić się w dwóch kierunkach – by przynosić korzyści społeczeństwu i własnej osobie, ale także aby potrafić sprawić sobie przyjemność. Dlatego należy umieć „na luteńce pograć”, znać „poczciwe zabawki” i pamiętać, że „biesiada poczciwa nie wadzi”.
Na kartach „Żywota” znajdziemy także ciekawą, choć nieoryginalną, teorię o ludzkiej psychice. Rej wyróżnia cztery typy „wilgoci” charakteryzujące usposobienie człowieka, a na ich podstawie tworzy następujące archetypy: leniwego flegmatyka, zamyślonego i zblazowanego melancholika, pysznego i zuchwałego choleryka oraz krewnika – energicznego i pełnego sił żywotnych. Tym ostatnim właśnie określa się autor, bo niewyobrażalnym dla niego jest, by lekceważyć piękno natury. Praca na rzecz świata, gospodarowanie zasobów ziemskich to rzeczy dla niego najbardziej naturalne.
Tak, Rej to przede wszystkim piewca życia, który charakterystycznym sobie językiem usiłuje zarazić nas miłością do Matki Ziemi.
„Pójdziesz do ogródeczków, do wirydarzyków i grządki nadobnie każesz pokopać. Z rozkoszą nasiejesz sobie ziółek potrzebnych, sałatek, rzeżuszek i ogóreczków. I majeranik i inne ziółka, wszystko to nie wadzi”. Z jakim miłosnym namaszczeniem opowiada Mikołaj o prostych sprawach! W jego oczach to, że da się zrobić coś, co przynosi nam pożytek i nie wadzi nikomu innemu, samo przez się oznacza, że zrobić to trzeba. I dzieli się kolejnymi radami, jakże pięknymi, prostymi i przydatnymi: „Bo z jabłuszka możesz sobie kilka potrawek uczynić: dobre ważone, dobre smażone, dobre pieczone, dobre imi gęś nadziać, dobra kasza z nich, przetarłszy przez durszlak, dobrze je ususzyć i w pudle na cały rok chować”.
W końcu streszcza swe wywody: „Używaj miła duszo, bo masz wszystkiego dobrego dosyć”.
Czasem warto posłuchać ojca
Sielankowy żywot Mikołaja Reja z Nagłowic dobiegł końca w 1569 roku. Po śmierci jego teksty nie przestały być popularne, choć z biegiem lat Polacy zaczęli zapominać o pionierze narodowej literatury. Dopiero kilka wieków później, za sprawą odkryć nieznanych wcześniej tekstów, Rej powrócił na piedestał.
Twórczość pisarza z Nagłowic to nie tylko archaiczna pieśń przeszłości, której miejsce znajduje się w zakurzonych kątach starych bibliotek. Mikołaj Rej to jeden z pierwszych nowożytnych myślicieli pragnących stworzyć prostą filozofię życia w coraz bardziej komplikujących się czasach. Szukał klucza do szczęścia – jednoznacznej odpowiedzi na wszystkie problemy – którego my, współcześni, tak bardzo pożądamy.
Warto przystanąć w biegu, na moment odciąć dopływ nieskończonego strumienia informacji i otworzyć dzieło naszego poczciwego przodka. Przymrużmy oczy na osobliwości przeszłości, otwórzmy serca na piękny, nietuzinkowy język i przeczytajmy kilka zdań krewnika, który pragnie podzielić się z nami kilkoma radami.
”Nuż też, nachodziwszy się po swem pobożnem gospodarstwie, już też sobie w ciepłej izbie usiędziesz albo sam albo z przyjacielem. A jeślić jeszcze Pan Bóg dziatki [dzieci – przypis autora] dał, toć już jako błazenkowie kuglują, żonka z panienkami szyje, też się z tobą rozmawia, albo też co powieda; pieczenia się wieprzowa dopieka, cietrzew w rosołku a kapłun tłusty z kluskami dowiera. A czegoż ci więcej potrzeba?”
Twórczość pisarza z Nagłowic to nie tylko archaiczna pieśń przeszłości, której miejsce znajduje się w zakurzonych kątach starych bibliotek. Mikołaj Rej to jeden z pierwszych nowożytnych myślicieli pragnących stworzyć prostą filozofię życia w coraz bardziej komplikujących się czasach. Szukał klucza do szczęścia – jednoznacznej odpowiedzi na wszystkie problemy – którego my, współcześni, tak bardzo pożądamy.
Warto przystanąć w biegu, na moment odciąć dopływ nieskończonego strumienia informacji i otworzyć dzieło naszego poczciwego przodka. Przymrużmy oczy na osobliwości przeszłości, otwórzmy serca na piękny, nietuzinkowy język i przeczytajmy kilka zdań krewnika, który pragnie podzielić się z nami kilkoma radami.
”Nuż też, nachodziwszy się po swem pobożnem gospodarstwie, już też sobie w ciepłej izbie usiędziesz albo sam albo z przyjacielem. A jeślić jeszcze Pan Bóg dziatki [dzieci – przypis autora] dał, toć już jako błazenkowie kuglują, żonka z panienkami szyje, też się z tobą rozmawia, albo też co powieda; pieczenia się wieprzowa dopieka, cietrzew w rosołku a kapłun tłusty z kluskami dowiera. A czegoż ci więcej potrzeba?”
Źródła:
- Jerzy Starnawski, “Mikołaj Rej”, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Kraków, 1970.
- Aleksander Brückner, “Mikołaj Rej”, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa, 1988.
- Aleksander Brückner, “Mikołaj Rej: studjum krytyczne”, Skład Główny w Księgarni Spółki Wydawniczej Polskiej, Kraków, 1905.
- Stanisław Windakiewicz, “Mikołaj Rej z Nagłowic”, Księgarnia Arct i S-ka, Lublin, 1922.