Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Artykuły

Witamy w Seattle. Rozdział 7

Początki Twory
Connor i Emma nie odzywali się do siebie przez dwa tygodnie. Każde z nich chodziło do pracy, a wieczorami spotykali się w barze ze znajomymi. Matt znowu zaprosił Emmę na randkę – nie randkę. Zgodziła się, żeby zrobić na złość Connorowi. Zobaczył ją, gdy wychodziła i, po raz pierwszy od ich kłótni, padło w tym mieszkaniu jakieś słowo.
— Gdzie znowu wychodzisz?
— Spotykam się z Mattem.
— Czyli idziesz na randkę?
— Nazywaj to jak chcesz. Wrócę przed dziesiątą. — Emma nawet nie spojrzała na Connora. Po prostu wyszła. Connor postanowił przerwać tę niedorzeczną kłótnię. Wziął kurtkę i wybiegł do windy. Zdążył do niej wejść, zanim ta się zamknęła.

***


— Nie wierzę, że się zgodziła. — W głosie Ashtona dało się wyczuć zazdrość
— Ja też.
— O której się umówiliście?
— O ósmej.
— To chyba musisz się spieszyć. — Ashton wskazał na zegar, wiszący na ścianie.
— Cholera. — Matt zerwał się, zgarnął kilka rzeczy i wybiegł. Umówili się w restauracji, ale stwierdził, że zrobi Emmie niespodziankę i pojedzie do jej mieszkania.

Matt, mimo że wyjechał z domu późno, pod budynkiem, w którym mieszkała Emma, zjawił się dziesięć minut przed ósmą. Wyszedł z samochodu i podszedł do wejścia. Miał nadzieję, że Emma jeszcze nie wyszła. Wszedł do środka i zameldował się u portiera. Ten jednak nie mógł się dodzwonić do apartamentu Emmy i Connora.
— Przykro mi, ale nie mogę wpuścić pana na górę.
— A czy wie pan kiedy wyszła?
— Niestety nie. Musiała wyjść przed moją zmianą.
— Dziękuję — Matt wręczył portierowi napiwek. Już miał wyjść, kiedy usłyszał dźwięk windy. Pomyślał, że to może Emma. Mogła wyjść z mieszkania, ale nie z budynku. Miał rację. W windzie była Emma, ale nie sama. To co zobaczył przeraziło go tak mocno, że uciekł z budynku i wsiadł do samochodu. Zadzwonił do Ashtona.
— Co jest? Zapomniałeś czegoś?
— Eee... — Matt nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa — Emma... ona...
— Coś się stało?
— Ona... całowała się z... z Connorem — Matt przypomniał sobie tę chorą scenę, której był świadkiem. Nie widział tego, ale Ashton też usiadł z wrażenia.
— Ale przecież są rodzeństwem. To chore! — Przez chwilę obaj milczeli. — I co teraz zrobisz?
— Na pewno nie będę się zadawał z tymi ludźmi. Jadę stąd. — Matt włożył kluczyki do stacyjki, ale jakoś nie mógł ich przekręcić. Chciał, ale ręka odmawiała mu posłuszeństwa. Nagle usłyszał głuchy łoskot, który coraz bardziej się nasilał. Gdy się ocknął zdał sobie sprawę, że to nie łoskot, a stukanie. Za szybą ujrzał Emmę, która pukała w okno przy siedzeniu pasażera. Przez chwilę nie wiedział, co ma zrobić. W końcu odblokował zamek, a Emma weszła do środka i usiadła obok niego.
— Myślałam, że mamy się spotkać w restauracji— zapięła pasy i czekała, aż ruszą z miejsca.
— Pomyślałem, że jednak po ciebie podjadę — Mattowi załamywał się głos. Emma to zauważyła.
— Wszystko okej?
— Co? Yyy… tak, jasne — tym razem Matt zabrzmiał bardziej stanowczo.
— Więc... jedziemy, czy będziemy tak tutaj stali? - Matt przekręcił w końcu klucze, ale po chwili zastanowienia wyciągnął je.
— Nie mogę.
— Co takiego? — Emma była szczerze zaskoczona. — Przecież sam mnie zaprosiłeś.
—Tak wiem, ale nie mogę. Wysiądź proszę.
— Ale dlaczego? Co się stało? — Emma nie chciała opuścić samochodu bez wyjaśnień Matta dotyczących jego dziwnego zachowania.
— Po prostu wyjdź.
— Nigdzie się nie ruszam, chyba że powiesz mi co, do jasnej cholery, się stało? - Emma nie chciała ustąpić, więc Matt wyszedł z samochodu i otworzył jej drzwi.
— Wyjdź! — Wdawał się coraz bardziej rozdrażniony. — Emma trochę się przestraszyła. Nie znała go od tej strony. Wysiadła i stanęła naprzeciwko niego.
— Odbiło Ci — spojrzała mu w oczy i odeszła. Po wejściu do budynku zaczepił ją portier.
— Dzień dobry pani Hudson. Kilka minut temu czekał tutaj na Panią jakiś młody mężczyzna, ale wyszedł nagle. Wyglądał, jakby się czegoś przestraszył. — Emma zaklęła i pobiegła do windy.

***


— On wie! — Emma wpadła do mieszkania jak poparzona.
— Kto? Co? — Connor był nieco zdezorientowany.
— Matt widział nas w windzie.
— Co on tutaj robił? Myślałem, że mieliście spotkać się w restauracji.
— Jeśli wie, to na pewno powie Ashtonowi i całej reszcie.
— Co teraz zrobimy?
— Powiemy prawdę. — Emma wyszła do garderoby i przyniosła kurtkę Connora. — Ubieraj się. Idziemy.
— Ale jak to? Gdzie?
— Odwiedzić Matta.

***


— Wiesz, tu już nawet nie chodzi o to, że ona mi się podobała. — Matt był po kilku drinkach i zaczynał mówić bez sensu.
— A Ty wciąż o tym — jego przyjaciele byli już znudzeni ciągłym gadaniem o Emmie. — Wiesz, my już chyba pójdziemy. — Dali barmanowi napiwek i wyszli z lokalu. Ledwie minutę po tym, jak zatrzasnęły się za nimi drzwi, Emma i Connor przekroczyli próg restauracji. Najpierw poszli do jego mieszkania, ale było puste, więc pomyśleli, że może być tutaj. Nie mylili się.
— Hej. — Emma próbowała rozpocząć konwersację. — Skoro ty nie chcesz nic powiedzieć, to ja zacznę. Słuchaj, to co widziałeś... jest... nie przywidziało ci się.
— To wiem. — Matt odezwał się cicho.
— Widzisz. My… — Emma spojrzała na Connora, a później razem z nim na Matta. — Nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem.
— W ogóle nie jesteśmy rodzeństwem — poprawił ją Connor.
— Tak. — Emma przytaknęła. — W ogóle. Tak naprawdę to jesteśmy małżeństwem. Matt podniósł głowę znad blatu i spojrzał na nich.
— Małżeństwem? To po co ta cała maskarada?
— Zostaliśmy objęci programem ochrony świadków i musieliśmy się na to zgodzić. Ale tamtego wieczoru daliśmy się ponieść emocjom. — Emma mówiła powoli i wyraźnie.
— Naprawdę?
— Naprawdę — Connor i Emma odpowiedzieli jednocześnie i obdarzyli Matta uśmiechem.
— Skąd wiedzieliście, że was widziałem?
— Portier mi powiedział, kiedy wracałam do mieszkania.
— Oczywiście nie możesz o tym nikomu powiedzieć. Nawet Ashtonowi — wtrącił Connor, tym razem z zupełną powagą w głosie.
— Tobie również nie powinniśmy mówić, ale czuliśmy się okropnie i musieliśmy wszystko wyjaśnić.
— Rozumiem.
— Czyli między nami wszystko okej?
— Jasne. — Matt, mimo że był lekko wstawiony, myślał trzeźwo.
— Tylko pamiętaj, żeby się nie wygadać absolutnie nikomu — Matt tylko przytaknął i wyszedł. Emma i Connor odprowadzili go wzrokiem.
— Myślisz, że uwierzył?
— Jestem prawie pewna.
— Prawie?
— Na początku wyda mu się to trochę nierealne, ale z czasem przyjmie to do wiadomości.

Grafika: Sandra Jaborska