Emma tymczasowo zastępowała Clarka. Wypełniała swoje obowiązki sumiennie. Zaproponowano jej nawet kandydaturę na prokuratora generalnego, ale odmówiła. Nie oznaczało to, że nie będzie miała wpływu na wybór przyszłego zwycięzcy. Mocno bowiem zaangażowała się w kampanię dawnego znajomego – Nicholasa Darcy'ego. Darcy był idealnym kandydatem. Emma nie obawiała się o sukces kampanii. Była pewna, że wygrają. Bała się jedynie o reakcję Connora. Ostatni miesiąc spędził w Szkocji. Jego siostra cudem przeżyła katastrofę lotniczą, ale miała połamaną chyba każdą część ciała, jaką da się złamać. Poleciał więc spędzić z nią trochę czasu. Nawet chciał zabrać ze sobą Emmę, ale wytłumaczyła mu, że skoro nie widział się z rodziną od tak dawna to nie powinien nagle pojawiać się z amerykańską żoną. Ostatecznie przekonała go, obiecując mu polecieć tam na święta. Zapewne na tym odludziu na drugim końcu świata nie słyszał o Clarku. Emma była pewna, że gdy tylko postawi stopę na lotnisku, dowie się o wszystkim. Mimo że minął już miesiąc od zatrzymania, a Ameryce temat przycichł, w Seattle Clark wciąż był gorącym tematem. Prawie tak, jakby żył.
Emma wyszła wcześniej z pracy, żeby odebrać Connora. Chciał zamówić taksówkę, ale uparła się, że sama po niego przyjedzie. Chyba jako jedyna w tłumie nie posiadała baneru czy tabliczki. Liczyła na to, że jej własny mąż rozpozna ją bez podpisu. Spojrzała na zegarek i było już dobrze ponad godzinę, odkąd samolot z Connorem na pokładzie wylądował. Spojrzała jeszcze raz na wiadomość, którą jej wczoraj przysłał. Wszystko się zgadzało. Lot był opóźniony, ale tylko kilkanaście minut. Nagle poczuła wibracje w kieszeni. Odetchnęła z ulgą, gdy spojrzała na wyświetlacz. To był Connor. Odebrała szybko.
— Gdzie ty jesteś? Tylko nie mów mi, że spóźniłeś się na samolot.
— Nie. Wylądowałem już jakiś czas temu, ale zgubili mój bagaż i muszę poczekać chwilę, żeby dowiedzieć się gdzie jest.
— Ohhh. Ok, ale pospiesz się, proszę. Stoję tutaj już ponad godzinę.
— Dobrze, kochanie. Postaram się jak najszybciej.
— Czekam. — Emma rozłączyła się i zaczęła wodzić wzrokiem w poszukiwaniu ławki lub czegokolwiek na czym mogłaby usiąść.
Po około trzydziestu minutach Connor toczył już swoje walizki przez bramki. Emma wstała i podeszła, aby mu pomóc. Ucałowała go i zabrała część bagaży. W samochodzie Connor nie poczekał nawet do wyjazdu z lotniska, aby poinformować Emmę, że już dawno usłyszał, co stało się z Clarkiem.
— I akurat, jakimś dziwnym trafem, to stało się po tym jak zaczęłaś u niego pracować.
— Liczyłam, że sama będę mogła Ci to powiedzieć.
— Wiesz co? Ja już nie mam siły z tym walczyć. Po prostu powiedz mi, że nie miałaś z tym nic wspólnego.
— Obiecuję Ci, że nie mam z tym nic wspólnego. — Emma spojrzała Connorowi w oczy i ruszyła przed siebie. Wiedział jednak, że to kłamstwo, że ona się już nie zmieni, że to stało się jak uzależnienie. Tym razem przynajmniej nie wciągnęła w to jego. Postanowił już o nic więcej nie pytać.
Emma wyszła wcześniej z pracy, żeby odebrać Connora. Chciał zamówić taksówkę, ale uparła się, że sama po niego przyjedzie. Chyba jako jedyna w tłumie nie posiadała baneru czy tabliczki. Liczyła na to, że jej własny mąż rozpozna ją bez podpisu. Spojrzała na zegarek i było już dobrze ponad godzinę, odkąd samolot z Connorem na pokładzie wylądował. Spojrzała jeszcze raz na wiadomość, którą jej wczoraj przysłał. Wszystko się zgadzało. Lot był opóźniony, ale tylko kilkanaście minut. Nagle poczuła wibracje w kieszeni. Odetchnęła z ulgą, gdy spojrzała na wyświetlacz. To był Connor. Odebrała szybko.
— Gdzie ty jesteś? Tylko nie mów mi, że spóźniłeś się na samolot.
— Nie. Wylądowałem już jakiś czas temu, ale zgubili mój bagaż i muszę poczekać chwilę, żeby dowiedzieć się gdzie jest.
— Ohhh. Ok, ale pospiesz się, proszę. Stoję tutaj już ponad godzinę.
— Dobrze, kochanie. Postaram się jak najszybciej.
— Czekam. — Emma rozłączyła się i zaczęła wodzić wzrokiem w poszukiwaniu ławki lub czegokolwiek na czym mogłaby usiąść.
Po około trzydziestu minutach Connor toczył już swoje walizki przez bramki. Emma wstała i podeszła, aby mu pomóc. Ucałowała go i zabrała część bagaży. W samochodzie Connor nie poczekał nawet do wyjazdu z lotniska, aby poinformować Emmę, że już dawno usłyszał, co stało się z Clarkiem.
— I akurat, jakimś dziwnym trafem, to stało się po tym jak zaczęłaś u niego pracować.
— Liczyłam, że sama będę mogła Ci to powiedzieć.
— Wiesz co? Ja już nie mam siły z tym walczyć. Po prostu powiedz mi, że nie miałaś z tym nic wspólnego.
— Obiecuję Ci, że nie mam z tym nic wspólnego. — Emma spojrzała Connorowi w oczy i ruszyła przed siebie. Wiedział jednak, że to kłamstwo, że ona się już nie zmieni, że to stało się jak uzależnienie. Tym razem przynajmniej nie wciągnęła w to jego. Postanowił już o nic więcej nie pytać.