Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Artykuły

Witamy w Seattle. Rozdział 6

Twory Początki

Hartford, Connecticut, dwa lata wcześniej

Jasny dziewiętnastowieczny budynek pokryty piękną beżową fasadą był idealnym miejscem na otwarcie kancelarii. Nie wyróżniał się na tle innych i wydawał się przyjazny.
— Pani Crystal Channing? — Właściciel budynku wolał się upewnić, komu przekazuje klucze.
— Tak — kobieta odpowiedziała zdecydowanie.
Gdy tylko Crystal dostała klucze, natychmiast zaczęła rozpakowywać potrzebne rzeczy. Nie chciała tracić ani chwili. Biuro było już częściowo wyposażone. Wyłożyła na półki segregatory z dokumentami i ułożyła kilka rzeczy na biurku. Na stoliku w kuchni postawiła ogromny ekspres do kawy, bez której nie mogła funkcjonować. Można powiedzieć, że biuro było gotowe do użytku. Skierowała się w kierunku schodów na końcu korytarza. Dla wygody i zmniejszenia kosztów postanowiła, że razem z mężem zamieszkają w mieszkaniu nad kancelarią i nie będą musieli wynajmować niczego ponad ten budynek. Crystal wyszła po schodach i sprawdziła, czy jego wygląd zgadza się z opisem. Mieszkanie było małe, ale do przeżycia. Znajdowały się tam dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Podeszła do okna, żeby sprawdzić, czy przywieziono już meble. Przed domem zobaczyła kogoś, kto wzbudził w niej niepokój. Pospiesznie wyszła na zewnątrz. Wysoki mężczyzna ubrany w ciemny garnitur opierał się o jej samochód.
— Co ty tutaj robisz? — Crystal stanęła na schodach.
— Przyjechałem zobaczyć, jak miewa się moja ulubienica. — Mężczyzna podszedł bliżej Crystal. Ta lekko drgnęła, ale nie poruszyła się.
— Przestań! Po co przyjechałeś?! — nalegała, aby udzielił odpowiedzi.
— Niezłe miejsce. — Podszedł do swojego samochodu i wyciągnął z niego niewielką paczkę. Podszedł do Crystal i wręczył jej podarunek. — Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. — Ta niepewnym ruchem wzięła od niego paczkę. Mężczyzna nachylił się nad nią, pocałował ją w policzek i odszedł w kierunku swojego samochodu. Zanim wsiadł do środka, obrócił się ponownie w jej stronę. — Pamiętaj, że oni szybko się łamią — uśmiechnął się i wsiadł do samochodu.

Crystal weszła do środka budynku i położyła paczkę na komodzie. Poszła do kuchni, żeby zrobić sobie kawę. Nie mogła zapomnieć o tym, co przed chwilą usłyszała. Wiedziała, że nieprędko o tym zapomni. A co jeśli on ma rację? Może powinnam zostawić go w spokoju? Rozmyślania przerwał jej dźwięk sms-a, w którym było napisane: NAWET NIE MYŚL O UCIECZCE. Już dawno przestała o niej myśleć. Za bardzo się bała.Usłyszała dzwonek do drzwi. Przywieziono meble, więc musiała pokierować robotników do odpowiednich pomieszczeń. To na chwilę przegoniło jej czarne myśli.

***


Pierwszy dzień w pracy Emma spędziła przy biurku. Przeglądała i porządkowała stare sprawy. Wyszła jedynie na kawę. Nikogo w biurze jeszcze nie znała, ale też nie chciała poznać, więc tylko stała i piła. Nie nawiązywała z nikim rozmowy i nikt do niej nie podchodził. Pomyślała, że Clark, na tyle, na ile mógł sobie pozwolić, aby nie zepsuć reputacji, szepnął co nieco innym pracownikom o jej trudnym charakterze. Emma nigdy jednak nie przejmowała się zdaniem innych ludzi. Z powodu ciągłych przeprowadzek, nie pozwalała sobie na nawiązywanie głębszych relacji, poza jednym wyjątkiem. Wracając do swojego biura, natknęła się na Clarka. Wymienili spojrzenia i właśnie wtedy pomyślała, jak łatwo będzie go usunąć. Sama nie mogła zostać prokuratorem generalnym, ale znała kogoś, kto chętnie przejąłby to stanowisko. Zanim jednak podejmie akcję, musi dopiąć wszystko na ostatni guzik. Weszła do gabinetu Clarka i wzięła kilka teczek z półek. Co prawda miała dostęp do wszystkich dokumentów elektronicznych, ale zawsze znajdą się takie, które z jakiegoś powodu nie zostaną zarejestrowane w systemie. Papier przyjmie wszystko, ale komputer już nie. Wyszła równie niepostrzeżenie, jak weszła. Zaczęła przeglądać teczki. Nie może ich przetrzymywać zbyt długo, bo ktoś może zauważyć ich brak. Uporała się z nimi dosyć szybko, ale też nie znalazła nic ciekawego. Podeszła do recepcji, podała teczki sekretarce i poleciła, by zaniosła je z powrotem do Clarka. Następnie wyszła z budynku. Wsiadła do taksówki i napisała sms-a: MITCHELL'S, 5TH AVENUE, SEATTLE. JUTRO O 10.
Po południu spotkała się z Mattem, Ashtonem i Anne. Tego dnia dołączył do nich również Connor.

***


Następnego ranka przed pracą Emma poszła do Mitchell's spotkać się ze starym znajomym. O tej porze było tam jeszcze względnie pusto. Kilka osób siedziało przy barze. Wybrała stolik przy oknie, ale w samym końcu sali. Podeszła do niej kelnerka. Zamówiła drinka. Wcale nie przeszkadzała jej wczesna pora. Było już piętnaście minut po dziesiątej, a ona wciąż siedziała sama. Nagle ktoś zapukał do niej przez okno. Uśmiechnęła się. Kilka minut później do jej stolika podszedł wysoki mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych.
— Nosisz je nawet w zimie. — Emma uściskała go i trąciła jego okulary.
— Nigdy nie wiesz, kiedy będziesz musiał stać się niewidzialny. — Oboje usiedli przy stoliku. — Więc, Waszyngton. Tu cię jeszcze nie widziałem.
— Miałeś rację.
— Ja zawsze mam rację.
— Znudziło mu się. Szuka normalnej pracy. — Emma popijała drinka.
— A ty? Tobie też się znudziło?
— Zepsułeś mnie, co innego niby mam robić? Utknęłam w tym do końca życia — uśmiechnęła się lekko.
— Po co mnie tu ściągnęłaś?
— Potrzebuję pomocy.
— Chcesz się go pozbyć?
— Nie. Jeszcze nie.
— Wie zbyt dużo?
— Nie sądzę, nie jest … najbystrzejszy.
— Mogę się nim zająć, jeśli chcesz. Naprawdę.
— Nie. Lepiej nic nie rób. Poradzę sobie sama.
— Jak chcesz. W takim razie po co tu przyleciałem?
— Jak już pewnie wiesz, jestem asystentką prokuratora generalnego.
—-Tak.
— Znajdę na niego kolejnego haka, a jeśli nie, to użyję tego, co już mam. W każdym razie nie posiedzi długo na swoim stanowisku. — Mężczyzna nachylił się bliżej Emmy. — A dobrze wiesz, że prokurator generalny musi być wybrany.
— I chcesz, żebym ci kogoś podstawił. — Emma wstała, pocałowała mężczyznę i skierowała się w kierunku wyjścia.
— Witamy ponownie w grze — krzyknął za nią.
— Ja nigdy z niej nie wypadłam — odkrzyknęła, ale nie obróciła się. Wyszła z restauracji.

Grafika: Sandra Jaborska