Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Artykuły

Witamy w Seattle. Rozdział 5

Początki Twory
Pogoda w Seattle była coraz bardziej uciążliwa. Śnieżyca dziesięciolecia, jak ją określali w wiadomościach, dawała we znaki nie tylko pieszym, ale także kierowcom. Na Madison Street zderzyły się dwa samochody i chwilowo zamknięto odcinek drogi. Connor i tak był już spóźniony na spotkanie i wcale mu się nie uśmiechało stać w korku. Nie miał jednak możliwości opuszczenia go, więc musiał to cierpliwie znieść. Próbował dodzwonić się do biura kilkukrotnie, ale nikt nie odbierał. Obawiał się, że jeśli się spóźni, to przepadnie mu ta rozmowa. Oparł się o fotel i czekał, aż jezdnia jakkolwiek się przerzedzi i będzie mógł ruszyć dalej. Godzinę później z drogi posprzątano resztki samochodów. Korek zaczął się poluźniać. Connor przysnął na kierownicy i obudził go dźwięk klaksonów rozwścieczonych kierowców, którym blokował drogę. Podniósł się natychmiast i ruszył najszybciej jak potrafił. On przecież też był spóźniony. Zdziwiło go, że przez godzinę nikt nie zadzwonił, nie zainteresował się tym, że go nie ma. Zastanawiał się, czy to dobrze, czy źle. Dalsza część drogi przebiegła bez żadnych zakłóceń. Jedynie znalezienie miejsca parkingowego sprawiło mały problem, ale po kilkunastu minutach w końcu zaparkował. Po wyjściu z samochodu stanął przed ogromnym budynkiem. Z kieszeni płaszcza wyciągnął małą, żółtą kartkę, na której miał zapisany dokładny adres. Wszedł do budynku i podszedł do rejestracji.
— Przepraszam, jestem umówiony na rozmowę z Elizabeth Novak. Connor Hudson.
— Chwileczkę. Tak już widzę. Proszę wyjechać na ósme piętro i tam podejść do pokoju 405A.
— Dziękuję. — Connor pospieszył do windy. Na szczęście właśnie zjechała na parter. Pokój, którego szukał znajdował się niedaleko, po prawej stronie od windy. Tak się spieszył, że nie zauważył kobiety, która siedziała za biurkiem w korytarzu. Już miał otworzyć drzwi, kiedy usłyszał głos.
— Dzień dobry, czy mogę w czymś pomóc? — Młoda kobieta wstała zza biurka i podeszła do Connora.
— Dzień dobry. Tak. Byłem umówiony na rozmowę z Elizabeth Novak. — Connor ściągnął rękę z klamki. Był trochę zmieszany.
— Powinien się pan zgłosić najpierw do mnie — kobieta podeszła do swojego biurka — pan Connor Hudson?
— Tak, zgadza się. — Connor również podszedł do biurka.
— Miał zjawić się pan o godzinie drugiej, a jest prawie czwarta.
— Tak, wiem, ale utknąłem w korku i... — Connor tłumaczył się w nadziei, że dostanie drugą szansę.
— Zapytam panią Novak, czy pana przyjmie, chociaż jej grafik jest bardzo napięty. — Młoda kobieta weszła do pokoju swojej szefowej, która niedługo miała stać się również szefową Connora. Czekał na nią kilka minut, w tym czasie zaczął rozglądać się po biurze.
— Pani Novak przyjmie pana, ale ma tylko dziesięć minut. — Sekretarka wskazała Connorowi pokój na znak, że może wejść i wróciła na swoje miejsce. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Za biurkiem siedziała smukła kobieta.
— Ma pan dziesięć minut, aby przekonać mnie do zatrudnienia w naszej kancelarii. Na pana miejscu bym się pospieszyła — powiedziała stanowczym, ale przyjemnym głosem.
— W takim razie... Connor Hudson — zauważył, że wciąż trzyma swoje CV i szybko podał je Elizabeth — tak się nazywam, yyyy — nie był przygotowany na rozmowę, bo nigdy nie musiał tego przechodzić — studiowałem na CALTECH, ekonomię. Nie mam jednak doświadczenia w zawodzie i pewnie zastanawia panią, dlaczego chcę tutaj pracować. Prawda jest taka, że przez ostatnie trzy lata byłem zatrudniony tylko i wyłącznie w kancelariach prawniczych. — Connor czuł, że pogrąża się coraz bardziej. — Pracowałem właśnie jako, jakby to określić, pomocnik, albo może posłaniec, nie, goniec. W moim CV zapisałem dane tych właśnie kancelarii. — Connor nie wiedział, co ma dalej mówić. Liczył na to, że Elizabeth w końcu zabierze głos, ponieważ nie odezwała się ani razu w trakcie jego słowotoku.
— Dziękuję za ten… wykład. — Tym razem jej głos nie był już tak stanowczy. Była raczej lekko zdezorientowana. — Odezwiemy się do pana.
Connor wiedział, że zepsuł tę rozmowę. Skierował się do drzwi, ale nagle poczuł drgnięcie w swoim ciele i obrócił się w stronę Elizabeth.
— Chciałem tylko dodać, że nie znajdzie pani nikogo lepszego na to stanowisko. — Zwrócił się ponownie w kierunku drzwi, ale tym razem wyszedł. Elizabeth uśmiechnęła się pod nosem i wybrała numer znajdujący się na jej biurku.

***


Dochodziła godzina piąta. Emma właśnie skończyła suszyć włosy i zabrała się za ich układanie, kiedy usłyszała dzwonek telefonu. Wyszła z łazienki i nasłuchiwała, skąd dochodzi dźwięk. To nie był jej telefon, gdyż ten leżał na szafce w łazience. Skierowała się w kierunku salonu. Stanęła na samym środku i wciąż nasłuchiwała. Zdawało się jej, że sygnał dochodził z pokoju, który przemianowali na jej biuro. Weszła do środka i wywnioskowała, że źródło dźwięku musi znajdować się gdzieś pośród kartonów, których nie rozpakowała jeszcze po przeprowadzce. Podbiegła do nich, żeby zdążyć odebrać, zanim połączenie zostanie zerwane. Telefon dzwonił już długo, co znaczyło, że ktoś naprawdę chciał się z nią skontaktować. Odebrała w ostatniej chwili.
— Słucham?
— Witam, bałam się już, że nikt nie odbierze — usłyszała w słuchawce kobiecy głos.
— Właśnie brałam prysznic, a telefon zostawiłam w kuchni — Emma skłamała, ale właściwie to nie wiedziała dlaczego.
— Czy mam przyjemność z panią Emily Hurt? — Po tym pytaniu Emma milczała przez dłuższą chwilę.
— Tak, zgadza się. — Była zaskoczona już samym faktem, że ten stary telefon zadzwonił, nie wspominając o przywołaniu jej dawnej tożsamości.
— Nazywam się Elizabeth Novak. Dzwonię w sprawie Connora Hudsona. Stara się o posadę asystenta w mojej kancelarii. W swoim podaniu napisał, że wcześniej pracował jako asystent w pani kancelarii w Austin. Dzisiaj podczas rozmowy o pracę bardzo się zestresował, ale rozważam jego zatrudnienie i chciałam się dowiedzieć, czy podejmuję słuszną decyzję? — W trakcie długiego wywodu Elizabeth, Emma poukładała swoje myśli i była już w stanie prowadzić dalszą rozmowę.
— Connor Hudson był jednym z moich najlepszych pracowników. Obowiązkowy, punktualny — tutaj przerwał jej śmiech Elizabeth — i nigdy nie bał się podejmowania trudnych zadań.
— W takim razie, dlaczego go pani zwolniła?
— Niestety byłam zmuszona zamknąć kancelarię, z powodów finansowych. Musiałam zwolnić wszystkich pracowników, w tym pana Hudsona.
— To chyba wszystko, co potrzebuję wiedzieć. Bardzo dziękuję za informacje. Życzę miłego dnia.
Emmę ogarnął gniew i nawet się nie pożegnała, po prostu się rozłączyła. W tej chwili miała ochotę udusić Connora. Spojrzała na zegarek. Była już prawie piąta, a jeszcze musiała zrobić makijaż i ubrać się. Restauracja, do której zaprosił ją Matt znajdowała się pół godziny drogi samochodem od jej mieszkania. Została jej więc dosłownie chwila, aby się przygotować. Poszła z powrotem do łazienki i zrobiła sobie delikatny makijaż. W pewnym momencie zawahała się, czy nie przesadziła, ale zaraz upomniała się w duchu, że idą przecież do restauracji i trochę elegancji nie zaszkodzi. Otworzyła garderobę i zaczęła przymierzać kolejne sukienki i kostiumy. Ostatecznie zdecydowała się na klasyczną małą czarną i zielone szpilki, które pasowały idealnie do płaszcza. Gdy wyszła z mieszkania było za dwadzieścia szósta. Przeczuwała, że się trochę spóźni, więc zaraz po wejściu do taksówki zadzwoniła do Matta, aby go o tym poinformować.

Tak jak przypuszczała dojazd trwał pół godziny. Złożyła płaszcz w szatni i weszła do środka. To nie była jakaś wytworna restauracja. Można powiedzieć, że przeciętna. Chyba podświadomie spodziewała się czegoś lepszego. Zauważyła Matta już w przebieralni. Siedział przy oknie, niedaleko wejścia. Podeszła, aby się przywitać i przeprosić za spóźnienie, po czym usiedli do stołu, ponieważ kelner chciał przyjąć już zamówienie. Spędzili razem miły wieczór. Rozmawiali głównie o polityce i kulturze. Emma starała się unikać tematu pracy. Po kolacji Matt uparł się, żeby odwieźć ją do domu. Nie chciała, żeby wchodził do środka. Connor mógł już wrócić do domu. Kiedy taksówka zatrzymała się pod jej budynkiem, Emma podziękowała Mattowi za kolację i wyszła z taksówki. Zanim zamknęła za sobą drzwi, upewniła się, że to nie była randka. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, dopóki nie zobaczyła Connora, odbierającego przesyłki w portierni, i przypomniała sobie, jak bardzo jest na niego zła. On też ją zauważył. Oboje zaczęli iść w swoim kierunku. Spotkali się w połowie drogi. Emma nie chciała kłócić się w obecności innych ludzi, zamiast tego obdarzyła Connora lodowatym spojrzeniem.
— Coś się stało? — Connor nie wiedział, dlaczego Emma tak na niego patrzy.
— Chodźmy na górę. — Głos Emmy był równie lodowaty jak jej spojrzenie.
— Emma! — Nagle oboje usłyszeli wołanie dochodzące od strony drzwi frontowych.
— Matt, co ty tutaj robisz? — Emma była szczerze zaskoczona. Uświadomiła sobie, że przecież Connor nie zna Matta.
— Ja tylko... chciałem... zresztą już nieważne. — Matt obrócił się w stronę drzwi.
— Zaczekaj. — Emma podbiegła do niego. — Skoro już tutaj jesteś to chciałabym, żebyś poznał mojego brata, Connora. — Emma znowu spojrzała Connorowi w oczy, ale tym razem błagalnym wzrokiem. Connor i Matt podali sobie ręce. I przez chwilę stali we trójkę w niezręcznej ciszy.
— To ja już pójdę — Matt przerwał napięcie.
— Po co wróciłeś? Zostawiłam coś w taksówce?
— Nie, ja tylko chciałem zaprosić... was... na imprezę. Tak. Organizuję imprezę w piątek. O siódmej.
— Ok. Postaramy się przyjść.
— Świetnie. — Matt ponownie obrócił się w stronę drzwi, ale tym razem już nikt go nie zatrzymywał.

Gdy tylko weszli do mieszkania Emma naskoczyła na Connora.
— Kancelaria Emily Hurt! Czyś ty do reszty oszalał?
— Dzwoniła do ciebie?
— Sam chciałeś zamknąć ten rozdział! Zostawić przeszłość za sobą! A teraz wyciągasz stare brudy! Nie rozumiesz, że jeśli nas zdemaskują, to koniec?! — Connor teraz absolutnie zamilknął. — Co, nagle cię zatkało?! — Emma przerwała i wstała z fotela. — Ja cię stamtąd wyciągnęłam i ja mogę sprawić, że wrócisz tam z powrotem — wycedziła groźnie w stronę Connora i wyszła z salonu. Nie odezwał się ani słowem przez całą resztę wieczoru.

Grafika: Sandra Jaborska