Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Artykuły

Ludzie jak atomy, czyli na co komu bliskość

Spojrzenia

Halo, kto tam?


Akceptacja płynąca z otoczenia jest zazwyczaj naturalnym wyznacznikiem tego, że żyjemy dobrze. Rodzina, bliscy, partnerzy, przyjaciele, współpracownicy, czy nawet sąsiedzi – wszystkie grupy, do których należymy, przypominają wielki system naczyń połączonych. Od narodzin, zanurzeni w relacjach i zależnościach, uczymy się, że każdy sygnał z zewnątrz jest informacją o czymś. Na drodze socjalizacji ćwiczymy odróżnianie dobra od zła, metodą prób i błędów doszkalamy się z tego, jak odróżnić siebie od innych. Właśnie wtedy, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy bezpieczeństwa, czułości i uwagi. Ten krytyczny dla kształtowania się tożsamości okres często decyduje o naszym dobrostanie w dalszym życiu. Na dzieci, od najmłodszych lat, nakłada się ogromną odpowiedzialność, często po drodze zabijając w nich ciekawość świata i naturalną umiejętność kwestionowania poglądów innych, co często odbierane jest jako nieposłuszeństwo. To właśnie konflikty i przemoc w rodzinie były według Komendy Głównej Policji w 2018 roku na drugim miejscu wśród przyczyn samobójstw, a zaburzone relacje rodzinne u nastolatków w wieku 14 lat nawet dwukrotnie zwiększają ryzyko wystąpienia w ciągu kolejnych dwóch lat myśli samobójczych.

Z upływem czasu, tożsamość podlega ciągłym zmianom. Każda rola, w którą wchodzimy, to tylko pewna składowa „nas”. Z jednej strony nieuświadomione popędy czy spontaniczne reakcje pozbawiają nas możliwości obiektywnego wglądu w siebie, bez którego ciężko mówić o świadomym budowaniu swojej tożsamości. Wydaje się, że tylko przygotowani terapeuci mogą na podstawie obserwacji pokusić się o analizę, na której będziemy w stanie polegać. Z drugiej strony, według S. Tomkinsa, D. McAdamsa czy H. Hermansa, każdy z nas może w jakimś stopniu wpłynąć na kształtowanie własnego „ja”. Aby lepiej zrozumieć siebie, powinniśmy przejrzeć i na nowo ułożyć wydarzenia ze swojego życia. W pewnym momencie mogą stworzyć sensowną całość, niczym fabuła powieści. Przy odrobinie pomocy ze strony bliskich, nadawanie doświadczeniom odpowiedniej rangi i porządkowanie ich może nieść nawet terapeutyczną wartość. Umiejętne tkanie historii swojego życia pozwala poczuć większą sprawczość. Wyższy poziom samoświadomości pozytywnie wpływa na naszą inteligencję emocjonalną, a więc również na jakość relacji z innymi. Jest nam ona niezbędna zarówno do przyglądania się samemu sobie, jak i odnalezienia własnego miejsca w szerszym kontekście.

Co kraj, to obyczaj


Tożsamość kulturowa według Z. Macha to „proces, w którym negocjujemy nasze wzajemne wyobrażenia o sobie i swoje symboliczne wizerunki”. Dla każdej z kultur istnieją charakterystyczne dla niej wzorce zachowań. Dziedzictwo narodowe, zwyczaje i sytuacja polityczna wpływają na stosunek jednostki wobec świata zewnętrznego i innych ludzi. Przykładem takiej zależności u Polaków może być silne poczucie tożsamości narodowej i trudności w akceptowaniu zmian, co okazało się szczególnie problematyczne po 1989 r., w sytuacji konieczności zmierzenia się z wielokulturowością. Obecnie w naszym kraju obserwowany jest istotny wpływ zachodniego kręgu kulturowego. Silny akcent pada na indywidualizm, a rzadziej na to, jakie role odgrywamy w społeczeństwie. Obdarowani wysokim poziomem niezależności często nie zauważamy, że przekłada się on na sposób konstruowania własnego „ja". W konsekwencji to na nas spoczywa odpowiedzialność za własny sukces. Słabnie waga pełnionych ról społecznych, zmienia się charakter i dynamika naszych związków, częściej osiedlamy się tymczasowo, zamiast na stałe. Z całą pewnością ostatnie miesiące, naznaczone wojną w Ukrainie i napływem uchodźców do naszego kraju, również dostarczą istotnych danych socjologom.

Według teorii H. Triandisa oraz koncepcji C.S. Carvera i M.F. Scheiera, w zależności od kultury, w społeczeństwie przeważać mogą zachowania indywidualistyczne lub kolektywistyczne. W tych pierwszych akceptowane i nagradzane są zachowania, które szczególnie dbają o dobro jednostki. Wśród osób z takich kultur zaktywizowane jest mocniej tzw. ja niezależne. Priorytetem jest przygotowanie planu i konsekwentne dążenie do samospełnienia i sukcesu. Ekspresja siebie, choć pozwala wyróżnić się na tle innych, często nie wystarcza. Do zrównoważonego funkcjonowania potrzebne jest również „ja współzależne”, częściej aktywne u przedstawicieli kultur kolektywistycznych. Prym wiedzie przekonanie, że każdy ma wkład w tworzenie wspólnoty. Człowiek powinien więc dbać o relacje z innymi, troszczyć się o ich dobro i przykładać się do rozwoju całej zbiorowości. W tym założeniu, tożsamość jednej osoby rozumiana jest raczej jako składowa społeczeństwa. Człowiek, zanurzony w kontekście kulturowym wraz z innymi ludźmi, powinien budować satysfakcję w oparciu o wspólnie wypracowane osiągnięcia. W pewnych sytuacjach system „ja” przekształca się nawet w system „my”. Niestety, oprócz sukcesów, dzielone są również porażki. Świadomość, że wpłyną one na inne osoby, ich szczęście i satysfakcję, może być zbyt ciężka do zniesienia. Zwiększony w ten sposób poziom napięcia objawia się często pracoholizmem, a w skrajnych przypadkach może prowadzić do samobójstwa.

W oku cyklonu


Porażka w kolektywistycznych społecznościach związana jest z dezaprobatą płynącą ze strony otoczenia. Uporczywy staje się lęk przed odrzuceniem i wykluczeniem z relacji, które są w tym przypadku podstawową wartością. W kulturach z indywidualistycznym rysem niepowodzenie polega raczej na niespełnieniu własnych oczekiwań. Wartości dominujące w kulturach zachodu są ostatnio częściej obiektem krytyki. M. Wałejko pisze o nich wprost: „człowiek za cenę niezależności chce sprzedać siebie, stając się towarem na rynku osobowości”. Mimo to wydaje się, że tendencje kolektywistyczne na zachodzie nadal słabną. Coraz trudniej jest nam pielęgnować małe, nieformalne grupy społeczne, które w konsekwencji często zanikają. Wirtualna rzeczywistość sprzyja raczej przelotnym kontaktom. Urywamy je tuż po tym, kiedy przestają być przydatne. Jesteśmy często przytłoczeni odpowiedzialnością za swoje życie. Powszechne przekonanie, że każdy z nas jest kowalem swojego losu, odciska piętno zarówno na naszych więziach z innymi, jak i własnym stanie psychicznym. Drogę do ambitnie wyznaczonego celu przebywamy w przerażającej samotności. Taki wyścig po sukces pozbawia empatii wobec innych. Przerasta nas szeroki wachlarz możliwości, który oferuje kultura indywidualistyczna, a szybkie tempo życia sprawia, że w społeczeństwie promowane są zachowania antyspołeczne. W nieustannej pogoni za rozwojem dobrze ma się porównywanie swoich osiągnięć do innych. Liczymy na to, że dzięki temu dowiemy się wreszcie, ile sami znaczymy. Uzależnienie swojej hierarchii wartości od otoczenia nie pozwala nam osadzić się we własnych przekonaniach i marzeniach, co ostatecznie pozbawia nas poczucia bezpieczeństwa. Przez problemy z odnalezieniem się w lokalnych wspólnotach, na znaczeniu zyskują raczej grupy, do których, przez różne okoliczności, jesteśmy zmuszeni dołączać. Powszechny dostęp do internetu i globalizacja skutkują przekształceniem charakteru społecznych więzi. Anthony Giddens mówi o tym, że mamy do czynienia z „wyrwaniem stosunków społecznych z lokalnych kontekstów interakcji oraz ich ponownym skonstruowaniem na nieokreślonych obszarach czasoprzestrzeni”. Przynależność do bardzo zróżnicowanych grup niesie za sobą pewne pozytywne skutki, niestety jest również przyczyną postępującej fragmentaryzacji naszego społecznego życia, pozbawiając je ciągłości. Dopiero w ostatnim czasie niektórzy naukowcy zaczęli wspominać o nieznacznej tendencji do tzw. zakorzeniania, które może być początkiem ponownego uspołeczniania i dezindywidualizacji jednostki. Nowe, dynamiczne wspólnoty, stojące w opozycji do silnie zatomizowanych więzi społecznych, M. Maffesoli nazywa „neoplemionami”. Te optymistyczne przewidywania spotykają się jednak z krytyką. Z. Bauman nazywa tworzone przez nas obecnie grupy wspólnotami „szatniowymi”. Jego zdaniem nadal są one oparte o powierzchowne i ulotne relacje.

Hermetyczne mikrokosmosy


Dla każdego pokolenia można wskazać główne wydarzenie spajające i jednoczące wobec wspólnych problemów. Przykładem jednego spośród wielu wyzwań, z którymi musi uporać się pokolenie Z, jest internet i media społecznościowe. Zawrotny rozwój technologii w latach 1996-2010 i w konsekwencji powszechny dostęp do internetu odcisnęły swoje piętno na psychice przedstawicieli tej grupy wiekowej. Już na etapie wczesnej socjalizacji młodzi ludzie zyskali swobodny dostęp do nieograniczonych pokładów wiedzy. Na wyciągnięcie ręki pojawiły się nie tylko informacje przydatne, ale również te zbyt trudne dla wciąż niedojrzałych emocjonalnie użytkowników. W tym kontekście ogromny wpływ miały media społecznościowe, które zredefiniowały relacje społeczne. Obecnie coraz to nowsze algorytmy podsuwają nam spersonalizowane propozycje produktów, doświadczeń i znajomych. Łatwo jest zamknąć się w bańkach informacyjnych, gdzie ciężko o kontakt z kimś o innych poglądach. Sprzyja to stopniowej separacji i atomizacji więzi. Łatwiej nam umówić wizytę u lekarza sięgając po aplikację, niż dzwoniąc osobiście. Kontakt z drugim człowiekiem wydaje się zbyteczny, kiedy wygodniej jest ograniczyć się do kilku kliknięć. Mimo to nadal łakniemy bezpośredniego kontaktu z innymi. 54% badanych z pokolenia Z deklaruje, że ich potrzeba nawiązywania bezpośrednich relacji jest duża lub bardzo duża, a 69% badanych odpowiada, że spotkania offline z bliskimi są dla nich najważniejsze. M. Underwood pisze, że być może źle rozumiemy proces uzależniania się młodzieży od mediów społecznościowych. Według niej „to nie internet, smartfon czy media społecznościowe są obiektem uzależnienia młodzieży z pokolenia Z, a relacje utrzymywane za ich pośrednictwem oraz ciągłe potwierdzanie swojej wartości i chęć bycia na bieżąco”. B. Mikołajewska dodaje, że w większych, miejskich społecznościach mamy wręcz do czynienia z tzw. bezdomnością w szerszej strukturze społecznej. W defensywie do tego zjawiska, jednym z rozwiązań może być zaangażowanie się w lokalne inicjatywy i inwestowanie swojego czasu w budowanie wspólnotowości opartej przede wszystkim na trosce o drugiego człowieka.

O bliskość i czułość trudno jednak w mediach społecznościowych, gdzie pierwsze skrzypce grają indywidualizm i autokreacja. Te niewątpliwie przydatne narzędzia dostarczają nieskończonych możliwości tworzenia wirtualnego wizerunku. Przyzwyczajeni do morderczego biegu po coraz więcej osiągnięć, ulegamy presji i przedstawiamy swoją postać tendencyjnie, oświetlając tylko wybraną, lepszą część siebie. Taką kulturę cyfrowego narcyzmu R. Rorty nazywa kulturą autokreacji czy też kulturą samostwarzania się. Z pomocą algorytmów decydujemy o tym, w jakiej kolejności i z jakich źródeł chcemy przyswajać nowe informacje. Po pewnym czasie funkcjonowania w zbudowanej przez siebie wirtualnej rzeczywistości media zamykają nas w pewnego rodzaju klatce. Według M. Szpunar „Hermetyczny mikrokosmos, który generuje bańka informacyjna, w; oczywisty sposób wywołuje zachowania zorientowane na ego, kierując uwagę jednostki wyłącznie ku treściom, które stanowią wypadkową jej własnych preferencji i jednostkowych potrzeb. Taka optyka sprawia, że jednostka staje się centrum internetowego świata, a środowisko, które nie jest zbieżne z jej zainteresowaniami, zostaje wyłączone z potencjalności obcowania z nim”.

Może się wydawać, że zaistnienie w wirtualnej przestrzeni uwalnia młodych ludzi od nałożonych na nich oczekiwań dotyczących tradycyjnych ról pełnionych w społeczeństwie. W rzeczywistości media społecznościowe mogą być powodem presji o wiele większej i trudniejszej do zniesienia niż te dobrze nam już znane i opisane. Spreparowany obraz naszych znajomych i nas samych rujnują nam samoocenę, poczucie bezpieczeństwa i przynależności. Wcześniej informacje zwrotne o naszej tożsamości czerpaliśmy raczej ze strony osób nam bliskich. Całodobowy kontakt zapewniany przez nowe technologie sprawia, że po jakimś czasie bezpośrednie kontakty można uznać za zastępowalne tymi wirtualnymi.

Ciekawych danych dostarczył opublikowany w 2016 r. przez NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa - Państwowy Instytut Badawczy) raport o nastolatkach w Polsce. Według niego, aż 50% badanych zadeklarowało, że kilka razy dziennie kontaktuje się przez internet ze swoją dziewczyną bądź chłopakiem. Świadczy to o częściowym przeniesieniu relacji romantycznych młodych osób do internetu. Ten wpływa już nie tylko na rozległość siatki naszych znajomych, ale nadaje również kształt relacjom bliskim i intymnym. W młodym wieku mają one często decydujący wpływ na kształtującą się jeszcze tożsamość i przekonania o sobie. Zaskakiwać może również częstotliwość korzystania z mediów. Aż 31% nastolatków deklaruje bycie online na telefonie komórkowym przez min. 5 godzin dziennie. Szacuje się, że 95% nastolatków ma konto na co najmniej jednym portalu społecznościowym, a nawet 78% z nich używa mediów społecznościowych, takich jak Facebook, codziennie. Internet jest co prawda często wykorzystywany do pozyskiwania wiedzy i rozwijania swoich umiejętności do codziennego używania wyszukiwarki Google przyznaje się 55% nastolatków, w przypadku Wikipedii jest to 10%. Zaniepokojenie budzi jednak to, że aż 21% badanych nastolatków, korzystając z internetu podczas nauki, nie zwraca nawet uwagi na adres strony. Świadczy to o niewystarczającym przygotowaniu nastolatków do weryfikowania wiedzy, którą czerpią ze zbyt dużą ufnością czy wręcz naiwnością.

Budowanie relacji z innymi w coraz większym stopniu odbywa się w sieci. Aż 70% nastolatków deklaruje, że codziennie używa komunikatorów internetowych do kontaktu z bliskimi czy rówieśnikami ze szkoły. Powszechniejszy staje się wśród młodzieży problem FOMO (ang. fear of missing out). Wspominają o strachu przed opuszczeniem życia wirtualnego. Pozostawanie online daje im pewne poczucie bezpieczeństwa i aprobaty ze strony współużytkowników portali społecznościowych. Niektórzy mówią o tym, że ciągła obecność w sieci zapewnia chwilowe poczucie szczęścia. W dalszej perspektywie pozostawanie tam przez kilka godzin dziennie prowadzi do poważnych konsekwencji. Pogorszenie jakości snu, zwiększony poziom napięcia czy groźniejsze zaburzenia psychiczne jak depresja to tylko niektóre z nich. Według Z. Melosika w tym złudnym, samonapędzającym się procesie użytkownik internetu wpada w pułapkę przekonania, że będzie szczęśliwy wtedy, kiedy inni będą go za takiego postrzegać. W rzeczywistości media społecznościowe nie tylko kiepsko wpływają na nasze relacje, ale często są miejscem niebezpiecznym. Aż 60% nastolatków deklaruje, że spotkało się tam z wyzywaniem, poniżaniem i ośmieszaniem ich znajomych, a 40% z nich decyduje się nikomu o tym nie mówić. Dane te wydają się szczególnie przerażające, kiedy weźmiemy pod uwagę wiek najmłodszych użytkowników sieci. Szacuje się bowiem, że pierwszy poważny kontakt z internetem ma miejsce wśród dzieci między 9 a 11 rokiem życia.

Akcja (de)atomizacja


Życie w szumie informacyjnym i ciągłym strachu przed odrzuceniem wydaje się naprawdę skomplikowane. Paradoksalnie, promowany przez naszą kulturę indywidualizm i powszechny dostęp do informacji sprawiają, że ciężko czuć się widzianym i zauważonym. Powierzchowne i interesowne kontakty są jedynie protezą zastępującą zdrowe relacje. Choć postawa wobec innych zależy od kultury, to globalizacja powoli zaciera te granice. W raporcie „FOMO. Polacy a lęk przed odłączeniem” z 2018 roku przeczytać możemy, że „jesteśmy przebodźcowani, przeinformowani, z jednoczesnym poczuciem niebycia na bieżąco, niedoinformowania, niebywania. Odnosimy wrażenie, że omija nas wszystko to, co dobre, ciekawe, wartościowe i ważne. Wypolerowane życie innych, pokazywane na mediach społecznościowych, staje się więc naszym niedościgłym i niespełnionym marzeniem”. Około 50-60% Polaków przyznaje, że media społecznościowe są dla nich narzędziem do regulacji emocji i ucieczką od codziennej nudy. Większa częstotliwość korzystania z mediów społecznościowych koreluje z obniżoną samooceną, a więc pogarsza już i tak spory problem. Mimo to, aż 25% młodych użytkowników korzysta z mediów społecznościowych zaraz po przebudzeniu, 20% badanych robi to podczas posiłków, a 37% tuż przed zaśnięciem. Według autorów badania jednym z kluczowych powodów takiego stanu rzeczy jest desperacka potrzeba poczucia przynależności. Właśnie dlatego powinno nam zależeć na tym, aby otwarta postawa wobec innych postrzegana była jako zachowanie prozdrowotne.

Autorzy kończą raport kilkoma wnioskami i poradami kierowanymi do młodych osób. Podkreślają wagę relacji nawiązywanych i pielęgnowanych w życiu rzeczywistym. Doradzają, by z dużą dozą uważności dbać o równowagę między kreowaniem swojej tożsamości w sieci a budowaniem wspólnoty poza wirtualną rzeczywistością. Wobec tego warto pamiętać, że to specyficzna proporcja pomiędzy indywidualizmem a kolektywizmem wpływa na otwartość, tolerancyjność, poziom empatii czy ostatecznie sposób postrzegania samego siebie w danej społeczności. Tylko odpowiednia „harmonijna kompozycja” pozwoli nam bowiem pozostać odpornym na zgubne skutki kultury sukcesu, cyfrowego narcyzmu i autokreacji.

Literatura:
  • Infuture Hatalska Foresight Institute. “Gen Z. Jak zrozumieć pokolenie dziś i jutra.” Gdańsk (2019).
  • Jupowicz-Ginalska, A., “FOMO. Polacy a lęk przed odłączeniem–raport z badań.” Wydział Dziennikarstwa Informacji i Bibliologii UW (2018).
  • Kamieniecki, W., "Nastolatki 3.0 Wybrane wyniki ogólnopolskiego badania uczniów w szkołach." NASK (2016).
  • Mikołajewska, B., "Zjawisko wspólnoty." New Haven (1999).
  • Włodarczyk, E., "Indywidualizm kontra wspólnota." (2020).
  • Wróbel, M.. "Indywidualizm czy kolektywizm. Obecność elementów dyskursu indywidualizmu w postrzeganiu miłości i związków przez przedstawicieli pokolenia Z–wyniki badania jakościowego. "Academic Journal of Modern Philology (2021).
  • Van Stekelenburg, J,. "Collective identity.";The Wiley‐Blackwell encyclopedia of social and political movements" (2013).
  • Zając, M., "Nastolatki 3.0-nowy raport NASK." (2019).