,,Szczęścia dla nas nie ma i nie może być, my tylko ciągle czekamy na szczęście”
— A. Czechow ,,3 siostry”
Chciałabym zacząć od zachęcenia wszystkich do sprawdzenia pewnej strony na Facebooku. Być może nie macie świadomości, że istnieje taki fanpage jak ,,Chodźże do teatru”. Jest to studencka inicjatywa stowarzyszenia ALL IN UJ, która, dzięki współpracy z krakowskimi teatrami, oferuje bilety na spektakle w promocyjnych cenach dla studentów, co miesiąc aktualizując repertuar. Więcej szczegółów tutaj:
https://www.facebook.com/ChodzzeDoTeatru/.
Korzystając ze styczniowej spektaklowej oferty ,,Chodźże do teatru”, wybrałam się na ,,3siostry” belgijskiego reżysera Luka Percevala do Narodowego Starego Teatru. Sztuka powstała w koprodukcji warszawskiego Teatru Rozmaitości, a jej premiera w Krakowie odbyła się 15 lutego 2021 roku. Jest to nowoczesna wersja dramatu Antona Czechowa z 1901 roku pod tym samym tytułem. Postaci mają więcej lat niż w tradycyjnej wersji, nie wszyscy bohaterowie pierwowzoru się pojawiają, a główną rolę tak naprawdę odgrywa wielkie, ustawione ukosem przez scenę - lustro.

Zastajemy postaci w nietypowych pozach, siedzących lub półleżących na krzesłach. Każdy z bohaterów wyginając się na swój sposób i wspólnie obrazując trwanie w niewygodnej sytuacji, negatywne emocje, zawieszenie, wywołują poczucie dyskomfortu. Jedna z postaci się kuli, druga wydaje się, że zaraz skręci kark… Akcja z początku rozgrywa się niepokojąco powoli, następują po sobie monologi wybranych aktorów. Z biegiem czasu tempo jednak przyspiesza, tak samo jak intensyfikują się emocje postaci. Z początku może wydawać się, że widz ma do czynienia jedynie z dość dołującym obrazem grupy niezadowolonych ze swojego życia ludzi, którzy nostalgicznie wspominają dawne lata.
,,Starości nie ucieknie nikt z nas!
Każdy dzień tego nieuchronnie dowodzi,
Kurczy się pamięć, rozum, żołądek…”
W spektaklu obserwujemy dziewięć postaci i nie można powiedzieć, że któraś z nich ma pierwszoplanową rolę. Wyróżniającymi się jednak bohaterkami są przede wszystkim tytułowe siostry Prozorow - najstarsza Olga ubrana cała na czarno, Masza nieszczęśliwa w swoim związku z Kułyginem i Irina mająca obsesję na punkcie pracy. Poza tym mamy do czynienia między innymi z zadłużonym bratem wcześniej wspomnianych sióstr Andrzejem i jego ukraińską żoną Nataszą, uporczywie zabiegającą o zdrowie i wygodę swojego psa Bobika. Natasza została dość stereotypowo ukazana, chociaż według mnie to najbardziej barwna rola (może właśnie dzięki karykaturalnemu podkreśleniu - żona Andrzeja jest głośna, mówi z mocnym akcentem).
Każda z postaci prezentuje inne emocje, ale i refleksje związane z odczuwaniem biegu lat, tęsknotą, niespełnieniem, frustracją. „Myślę często: co by było, gdyby można było życie zacząć od nowa, do tego z pełną świadomością?”- zastanawia się Wierszynin w tekście dramatu, pułkownik, w inscenizacji poruszający się na wózku inwalidzkim.
Motywem przewodnim sztuki jest ból związany z utraconą młodością, który kryje się za powtarzającym się w monologach wspominaniem Moskwy - obrazu idealizowanych wcześniejszych lat. Tak naprawdę postaci nie chcą wracać do stolicy Rosji, tylko pragną z powrotem być sobą za młodu. Kolejną problematyką spektaklu jest izolacja, która dotyka ludzi starszych, zmuszonych do ograniczenia różnorodnej aktywności i działania. Wiąże się ona bowiem z bądź co bądź przymusową bezczynnością, zwłaszcza, kiedy kogoś ogranicza zdrowie lub uzależniony jest od decyzji osób trzecich.
Kim jest ta, której wzrok
śledzi mój każdy krok
Znowu w lustrze widzę całkiem
obcą twarz
— Edyta Górniak ,,Lustro” (piosenka z filmu ,,Mulan”)
Metafora lustra pojawia się w wielu dziełach kultury, w różnych kontekstach, jednak łączy je zawsze to samo, a więc podkreślenie obserwowania siebie samego z ,,drugiej strony”, z innej perspektywy, możliwość autorefleksji, pewne wyjście z siebie i stanie obok, choćby na chwilę. Zwierciadło może pokazać człowiekowi jak zmienia się codziennie, a także jak widzą go inni, chociaż wiadomo, że jest to jedynie odbicie. W przypadku tego spektaklu, lustro zmienia formę przestrzeni na scenie. Aktorzy częściej patrzą na niego (na siebie samych), niż na widza, tak, jakby grali do siebie lub nawet dla siebie.
Z drugiej strony sceny, bohaterów ogranicza drewniany tył scenografii, na którym wyświetlane są po kolei różne żywioły - natura w formie ruchomych obrazów. Są nimi: falujące zboża na wietrze, burza na morzu, ogień z motywem wojny, a na końcu robaki grzebiące w ziemi. Oprócz formy artystycznej, ten duży rodzaj płótna stanowi również drabinę, po której wspinają się postaci, w formie ucieczki od swojego życia (nieudanej w efekcie). Innym przejawem walki z rzeczywistością, wyrazem niepogodzenia się z własną sytuacją jest moment, w którym Irina rzuca się na lustro, prawie się z nim bijąc.
Ostatnim wartym wspomnienia elementem sztuki jest muzyka, która nieustannie powodowała we mnie poczucie niepokoju - aż jej powtarzalność doprowadziła mnie do znudzenia. W pewnym momencie czułam już za długo dyskomfort, a do tego bohaterowie wydawali się mówić coraz głośniej, jednocześnie bez głębszego sensu biegając po scenie. Możliwe, że taki był właśnie zamysł reżysera - aż do bólu chciał ukazać wszelkie odczucia postaci. Nie przypadło mi to jednak do gustu.
Sporą wadą spektaklu, był dla mnie (za) duży, niepotrzebny chwilami chaos, który utrudniał wychwycenie sensu danych scen. Nie podobała mi się również gra aktorska niektórych aktorów, wydawała mi się mało odznaczająca. Niektórych kwestii nawet nie usłyszałam ze sceny bądź nie zrozumiałam (gdy bohaterowie wchodzili sobie w słowo).
Podsumowując, mam dosyć mieszane uczucia co do sztuki. Bardzo spodobała mi się scenografia, a w szczególności zastosowanie lustra - zarówno jako ciekawy element sceny jak i niosący znaczenie symbol. Tak samo jak zamknięcie bohaterów z drugiej strony tyłem scenografii, co uwypukliło metaforę izolacji. Jednak niektóre elementy spektaklu nie przypadły mi do gustu, przez to przesłanie dramatu trochę się zatracało i uważam, że potencjał pomysłu reżysera nie został w pełni zrealizowany.