Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Artykuły

Widzenie Sennego Płótna

Twory

Początek

Znany mi Świecie, poszukam Ciebie daleko.
Przez niewyraźne spojrzenie powietrza,
jego mgliste oczy.
W oddali zobaczę
horyzont.
Pomarańczowe granice Ziemi.
Ich ciepło poczuję na zamkniętych powiekach.
Odwrócę głowę od bladych kolorów,
przewrócę się na drugi bok.

Mam pod sobą miękki materac.
Leży na mnie materia szarej wełny.
Zamykam oczy.
Raz dwa trzy.
Otwieram oczy.
Raz dwa trzy.
Odpycham dzisiejszość.


Jestem nad sklepieniem.


Początek Końca.


Raz

Wiatr tańcem wyznacza granicę, palcem u stopy zatacza krąg.
Moje życie dawno
i moje życie teraz?
Co było prawdą chwili, stało się kłamstwem czasu.
On jest sędzią wydarzeń.
Obok niego został tylko,
złudny człowieczy los.


Dwa

Próbuję nie ulec
nadanej formie perspektywy
dnia jutrzejszego.
Podajcie mi alabastrową muszlę, z której wysypię syczący piasek.
Zdejmę zimowe buty i nocną koszulę,
założę słomiany kapelusz.

Po drodze spotkam zmory i kształty,
posłucham ich zapomnianych historii.
Nakreślę z nimi wiosenny krąg,
w rytm skocznej muzyki.

Zataczam gwałtowne ruchy.
w tył, w przód, w tył, w przód
Czuję zapach po burzy.
Tkliwy dotyk mokrej trawy.
do przodu, do tyłu, do przodu, do tyłu…


Trzy

Ona tańczy z niedźwiedziami.
Zamiast futra noszą ciężką słomę.
Są jej Przodkami i jej Przyszłością.
Naoczni świadkowie rzucają pod ich nogi złote monety.
Dookoła słychać gwizdy i brzmienie srebrnych dzwonków,
jakby wołały

tańcz, tańcz, tańcz


A dziewczyna ma ze zmęczenia krwiste rumieńce
i mokre od trawy stopy.
Przyroda kołem się toczy.

Gdy chwila mija,
krok w krok zaczynają upadać,
stworzenia tanecznego kręgu.
Głośna muzyka cichnie.
Słychać tylko brzęk monet, gdy podnosi je z ziemi
dziewczyna.
Został tylko szelest suchych liści i jej czerwone policzki.

Cicho.
Niedźwiedź to Ona.


Koniec początku

Życie zatoczyło krąg.
Na nowy zmieniło rytm.
Czas będzie płynął spokojne
jak leśny potok
bez obawy powrotu
do tamtych rozdziałów.
Horyzont wyda się jaśniejszy.
Na piedestał wkroczy otucha
dnia codzienności.

Chyba, że
nieostrożnie zahaczę ręką o ucho.
Zabrzęczą zawieszone na nim złote kolczyki i otworzę ciężkie od snu powieki.
Z rękawa nocnej koszuli,
wypadnie źdźbło mokrej słomy.
A dookoła,
otaczać mnie będzie,
tylko ciemna,
noc, noc, noc…

Czy to przebudzenie?

noc, noc, noc…


Grafika: Sandra Jaborska