Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Artykuły

Wpływ

Początki

Bohaterowie:

Michał

Mama Michała


Scena I

Poranek. Świeci słońce, świat jest pastelowy. Widok na morze. Fale rytmicznie obijają się o brzeg. Plaża. Wieje lekki wiatr. Michał krząta się przy swojej łódce – niedużej, takiej w sam raz dla niego. Widać, że łódka dużo przeszła – ma załatane dziury, pozszywany żagiel, liny w różnych kolorach. Jednak właściciel zawsze o nią dbał i tak też robi teraz – sprawdza, czy liny nie są poprzecierane, czy nigdzie nie zrobiła się szpara, przez którą mogłaby wedrzeć się woda. Robi to ze spokojem, dbałością i pewnością – przecież robił to już tyle razy.
Kim jest nasz bohater? Michał mieszka w wiosce nad morzem. Utrzymuje się ze sprzedaży towarów, które wyłowi z morza – czasem są to ryby lub skorupiaki, innym razem kawałki rafy koralowej, a niekiedy porzucone sieci lub ekwipunek. Nie jest on jeszcze wyspecjalizowanym morskim podróżnikiem, ale uczy się wieczorami, aby w przyszłości jego wyprawy były bardziej celowe. 
Przygotowania do podróży to nie tylko sprawdzenie posiadanego sprzętu. Do luków bagażowych Michał pakuje zapasowe liny, żagle, narzędzia, plandeki - słowem wszystko, co może się przydać na morzu. Pod uwagę brane są zapasy wody i jedzenia, a także ciepłych ubrań. „Przecież w podróży nigdy nic nie wiadomo, a do każdej wyprawy należy się dobrze przygotować, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo sukcesu.” – pomyślał. 
Dla niektórych ludzi Michał jest najbardziej barwną, niezastąpioną i ważną osobą, dla innych – jest zwyczajnym podróżnikiem. W wiosce ma rodzinę i wielu przyjaciół, z których większość, podobnie jak on, wybrała życie z morzem w tle. Relacje są dla Michała bardzo ważne, ale wyprawy na morze zawsze traktował jako swoje. Nie zapraszał nikogo do współuczestnictwa, czy nawet pomocy w przygotowaniu łodzi. Uważał, że na morzu on jest sterem, żeglarzem i okrętem - jedyną osobą, której powinien ufać, jest on sam.

Scena II

Sprzęt sprawdzony, łódź gotowa – Michał może wyruszać. Jest spokojny, bo przecież jest dobrze przygotowany. Pozwala swoim myślom płynąć rytmicznie niczym fale – pomysły pojawiają się i znikają, gonią się nawzajem i ciągle zmieniają kształt. Łódź nabiera wiatru w żagle, bohater pewnie trzyma ster i wpływa na tylko jemu (nie)znane wody.
Warunki do wyprawy są bardzo dobre. Jest lekki wiatr i białe kłębiaste chmury, zza których nieśmiało pojawia się słońce. Cumulusy są śnieżnobiałe, kształtne i puchate – kuszą, żeby się w nich zanurzyć, otulić i zapomnieć na chwilę o wszystkich troskach i zmartwieniach. „Sprzyjająca pogoda powinna utrzymać się do wieczora” – pomyślał Michał. 
Umiejętność przewidzenia pogody na podstawie dostępnych danych – temperatury, ciśnienia, prędkości i kierunku wiatru, ale również chmur widocznych na niebie dla każdego żeglarza jest niezwykle ważna. To często od dobrego rozpoznania pierwszych sygnałów nadciągającego frontu zależy bezpieczny, bo rozpoczęty odpowiednio wcześnie, powrót do domu. Michał szczycił się dużą wiedzą o pogodzie – kiedy rozmowa schodziła na te tematy, chował skromność do kieszeni i z dumą opowiadał historie o wszystkich nagłych zmianach kursu z powodu nadciągającego sztormu.
Nagle coś go tknęło – odwrócił się w kierunku brzegu. Zobaczył kobiecą postać. Z tej odległości nie mógł jej rozpoznać. Kobieta machała do niego. Wydawało się, że próbuje mu coś powiedzieć, ale fale zagłuszały jej głos. W miejscowościach nabrzeżnych panował zwyczaj żegnania wypływających podróżników, miało przynosić to szczęście na morzu – Michał uśmiechnął się. Zapowiada się owocna wyprawa.
Praktycznie wszyscy jego przyjaciele mieli w swoim repertuarze historie, w których ledwo uchodzili z życiem przed potęgą żywiołu. Powody wylądowania w takich sytuacjach były różne – nie sprawdzili łodzi, nie spakowali zapasowego sprzętu, źle ocenili pogodę. Czasem chcieli popłynąć dalej niż zazwyczaj, wypłynąć dalej niż horyzont. Rozsądny podróżnik, jak Michał, wiedział, że dobrze jest uczyć się na błędach cudzych, a najlepszą ochroną przed porażkami jest odpowiednie przygotowanie.
Fale spokojnie uderzały o burtę łodzi. Wszystkie znaki na niebie i ziemi – w tym chmury i kobieta, ugruntowywały Michała w przekonaniu, że dzisiejsza wyprawa zakończy się sukcesem.

Scena III

Dochodzi południe. Michał wyjmuje sieci z morza. Połów jest udany. Należy zabrać się za najmniej lubianą część wyprawy – przegląd i segregacja łowów. Trochę zrezygnowany siada na pokładzie i zabiera się do pracy.
Na niebie nieśmiało pojawiają się pierzaste chmury. Wyglądem przypominają przecinki lub smugi z białej farby. Cirrusy, bo o nich mowa, składają się z kryształków lodu i zazwyczaj zwiastują zmianę pogody. Są to chmury wysokiego rzędu – pojawiają się na niebie wyżej niż Cumulusy, więc czasem mogą zostać przez nie przysłonięte.
Słychać szum fal i walkę Michała z siecią – mruczy pod nosem podczas rozplątywania guzów. Jest w pełni skupiony na pracy i nie rozgląda się dookoła. Wie, gdzie się w tej chwili znajduje i chce jak najszybciej skończyć zabawę z sieciami. Chmury mkną po niebie – Cirrusy chowają się za kłębiastymi barankami.
Michał rzuca okiem na linę przy głównym żaglu – przeciera się. Zapakował zapasowe liny, więc spokojnie sięga do luku bagażowego. Zadowolony wyjmuje potrzebny ekwipunek. Odwraca się. 
W tym momencie lina pęka. Żagiel zrywa się, zaczyna łomotać na wietrze. Bom pędzi w stronę bohatera. Ten odskakuje i upuszcza zapasową linę, która wpada do morza.
Oderwanie - od morza, łodzi i myśli. Brak kontroli. Słona woda na twarzy. Zimny wiatr we włosach. Ścisk w gardle i pustka w głowie. Chłopak zaczyna chaotycznie biegać po pokładzie. Zrywa się wiatr. Łódź niebezpiecznie przechyla się raz na prawą, raz na lewą burtę. Niebo zasnuwa się chmurami, z których zaczyna padać deszcz.
Z oczu Michała zaczynają lecieć łzy. Im bardziej pogrążony jest w panice, tym ciemniejsze staje się niebo, tym mocniej pada deszcz, tym silniej wieje wiatr. Panika i ulewa równolegle rosną w siłę. Na powierzchnię wynurza się strach, przerażenie i brak kontroli.
W opinii Michała jego reakcje są odpowiedzią na wydarzenia, na które nie ma wpływu – sztorm, deszcz, wichura. W rzeczywistości to zachowania pozornie odrębnego bytu, pogody, są zależne od reakcji naszego bohatera. To on kształtuje rzeczywistość wokół. Poddając się uczuciom i emocjom traci kontrolę nad otoczeniem, a im bardziej traci kontrolę – tym bardziej ogranicza decyzyjność zimnego umysłu.

Scena IV 

Cisza i ciemność. Michał zaciska oczy. Po policzku ścieka ostatnia łza. Bohater bierze głęboki wdech. Spokojnie wypuszcza powietrze. Otwiera oczy, w których pojawia się błysk.
„Skup się!” - mówi do siebie w myślach – „Jest to sytuacja trudna, ale nie bez wyjścia. Wszystko, co należy zrobić, to odzyskać kontrolę nad samym sobą”.
Michał zauważa dodatkową linę, która zawsze wisiała niedaleko masztu, ale nigdy wcześniej nie była potrzebna. Zdecydowanie po nią sięga. Precyzyjnymi ruchami przywiązuje żagiel do bomu. Łódź poddaje się kontroli żeglarza. W międzyczasie deszcz przestaje padać. Wiatr wieje, ale powoli się uspokaja. Kurs – do domu.
Kiedy zagrożenie ustaje, zaczynają pojawiać się uczucia. Ulga przeplata się ze złością, spod której nieśmiało wygląda duma – po pierwsze, dobrze, że zagrożenie minęło. Jednocześnie – jak on, doświadczony podróżnik mógł przegapić cirrusy, tak jasny sygnał nadchodzącej zmiany pogody? I dlaczego pozwolił panice wedrzeć się w swoje prywatne centrum dowodzenia?
Patrząc na to z drugiej strony jeszcze nigdy nie czuł się tak dumny – wyszedł, a nawet wypłynął cało z tak trudnego położenia. Przez chwilę nie panował nad sobą, ale potrafił się zatrzymać, skupić i odzyskać trzeźwość myślenia.
Michał zapatrzył się w niebo. Słońce było nisko nad horyzontem, a w oddali było widać domy nadbrzeżnego miasteczka. Woda była spokojna, fale znów rytmicznie kołysały łodzią. Powietrze było chłodne i świeże.
Była jeszcze jedna rzecz, przez którą Michał obrastał w piórka – był naprawdę dobrze przygotowany do wyprawy. Oprócz zapasowego ekwipunku, który pakował przed każdym wypłynięciem na morze, dawno temu wyposażył w łódź w sprzęt, który miał się nigdy nie przydać. Z racji, że dopiero dzisiaj znalazł się w położeniu wymagającym zmiany obranej strategii, na co dzień chłopak po prostu nie pamiętał o istnieniu tego zabezpieczenia – na pokładzie znajdowała się użyta dzisiaj dodatkowa lina, ale także materiał, igły i nici do naprawy żagla i ukryte obok masztu butelki z wodą.
„Przecież w podróży nigdy nic nie wiadomo, a do każdej wyprawy należy się dobrze przygotować, żeby zwiększyć prawdopodobieństwo sukcesu.” – uśmiechnął się do siebie.

Scena V

Łódka dobija do brzegu. Na plaży czeka na niego jego mama.
- Tak bardzo się martwiłam! Miałam rano dziwne przeczucie i myślałam, że zdążę z Tobą porozmawiać przed wyruszeniem, ale wyruszyłeś zanim dobiegłam na plażę. – kobieta przytula swoje dziecko.
Michał odwzajemnia uścisk matki. Słońce zachodzi, świat ma intensywne kolory. Do plaży zaczynają dopływać inne łódki. Jest ich dużo, wszystkie są podobne do siebie, ale każda jest inna – spersonalizowana pod właściciela. Na plaży zaczyna roić się od Michałów i Michałowych mam, które przyszły powitać swoje dzieci wracające po całym dniu na morzu.
- Ale wszystko miałem pod kontrolą.
- Na pewno?
- Nie do końca – ale, jak przystało na żeglarza na morzu, na wszystko miałem wpływ.