O kolejnej, już 12. edycji szkoleń dla studentów w zakresie rozwoju umiejętności miękkich, znanych powszechnie jako Soft Skills Academy, dowiedziałam się z dużym wyprzedzeniem. Czas był zupełnie wystarczający, aby przemyśleć wybór warsztatów. A nie było to wcale rzeczą prostą. Wachlarz wydarzeń wpasowywał się idealnie w moje zainteresowania, jednak jakąś decyzję trzeba było podjąć. Moje kontemplacje zakończyły się na wyborze warsztatów pt. „Jak w pełni wykorzystać swój potencjał?”, prowadzonych przez Damiana Rogalę – trenera, coacha i przedsiębiorcę. Zadowolił mnie bardzo fakt, iż zostały podzielone na dwie części, które odbywały się się przez dwa dni – we wtorek i czwartek. Od razu pomyślałam – „pewnie program zajęć jest mocno rozbudowany”, co jak się okazało, wcale nie było błędnym założeniem.
Cień niepewności jednak wciąż mi towarzyszył. Czego tak naprawdę mogę się spodziewać? Czy będzie to typowy wykład, na zasadzie „prowadzący mówi, reszta słucha”? Mam się bać, że po całym dniu zajęć i wfie na dobitne zakończenie, podczas warsztatów zacznie opadać mi głowa? A może jednak nie ma się czego bać? Może po ponad dwóch miesiącach studiowania zaczynam nabierać uprzedzeń do wszelkich rzeczy związanych stricte ze studiami? I co najważniejsze – ciekawe czy faktycznie dowiem się, jak wykorzystać ten „potencjał”, o który będzie toczyć się dyskusja? Przyznam szczerze, że wręcz modliłam się, aby wyjść z zajęć z odświeżonym umysłem, z jakimś nowym spojrzeniem na otaczającą mnie rzeczywistość.
W końcu nadszedł wyczekiwany przeze mnie dzień. Po wygooglowaniu budynku Wydziału Telekomunikacji na AGH ruszyłam na część pierwszą warsztatów. Gdy trafiłam i weszłam w końcu do środka (niespóźniona!) od razu na widok sali mój wzrok rozpromieniał. Nie było rzędów ławek i siedzących w nich przygaszonych, przestraszonych ludzi. Krzesła ustawione zostały w półokręgu, tak aby każdy mógł na siebie spojrzeć. Od razu wiedziałam co się święci – zapewne będzie miała miejsce otwarta pogadanka, podczas której będziemy opowiadać o jakichś porażkach, doświadczeniach, o tym ile godzin w ciągu dnia nasz mózg jest w fazie snu, ile czasu przeznaczamy na stanie przed lustrem i powtarzanie: „jesteś super, tak trzymaj!”. Zapewne, nawiązując ściśle do tytułu, będzie także o tym, jak bardzo przejawia się w naszym życiu silna motywacja (albo i nie). Zanim jednak nie zaczniemy, mogę jedynie gdybać.
W tym momencie ruszyła cała machina naszego spotkania. Z ust prowadzącego zaczęły lecieć pytania w stylu „Co rozumiemy przez określenie motywacja?”, „Czy mamy jasno określone cele, do których pragniemy dążyć?”. Żeby bardziej poruszyć naszą wyobraźnię, na podłogę powędrowały znane dość szerokiej publiczności karty Dixit, które były niezbędne do przeprowadzenia niektórych ćwiczeń (także wielcy fani tej gry – możecie uderzyć się w pierś, jeśli nie skorzystaliście z okazji przyjścia na warsztaty). W trakcie jednego z zadań zamykaliśmy oczy i wyobrażaliśmy sobie nasze życie za 10 lat. Czy będziemy spełniać nasze marzenia? Czy będziemy u szczytu kariery? A może dalej mamy w planach się kształcić? Każdy z nas miał za zadanie wykreować ten obraz w swojej głowie. Wszystko robiliśmy po to, aby następnie spojrzeć na rozrzucone karty i zdecydować, która z nich odzwierciedla to, jak postrzegamy siebie obecnie. Nie ukrywam, że byliśmy mocno zdezorientowani po takim drastycznym i gwałtownym przejściu z naszych marzeń do rzeczywistości. Niektórzy byli skłonni nawet dopytać, czy na pewno dobrze usłyszeli polecenie. Po tym wszystkim każdego z nas poproszono o wyjaśnienie, dlaczego wybraliśmy tę konkretną kartę. Wtedy dostaliśmy szansę wysłuchania siebie nawzajem.
Nie spodziewałam się tego, jak ciekawe i rozwijające może być wysłuchiwanie historii innych. Człowiek może walczyć przez długi czas z targającymi go problemami, niepewnością czy brakiem siły. Docierają do niego myśli, że jest w tym wszystkim sam; że ludzie dookoła borykają się z mniejszymi problemami lub co gorsza – nie mają ich wcale. Siedząc w półokręgu młodych ludzi, przekonałam się, iż przeszkodą w spełnianiu marzeń może być nie tylko brak motywacji w samym sobie. Przysłowiową kłodą rzuconą pod nogi jest również brak środków, warunków, czasu czy zdrowia. Po tych pożytecznie spędzonych dwóch dniach zdałam sobie sprawę z tego, jakim priorytetem w pójściu naprzód jest trafienie na kogoś potrafiącego dobitnie podnieść cię z kolan. Dzięki motywacyjnemu kopniakowi nie jestem już zmuszona stawiać czoła problemom, gdyż jak prowadzący powiedział - to kategorycznie zabronione używać tego określenia! To właśnie wyzwania towarzyszą nam podczas długiej i krętej podróży przez życie. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak zmierzyć się z trudnościami, które być może są ogromne tylko w mojej głowie.