Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Artykuły

Cudze listy

Spojrzenia
Zaczęło się od nieudanego prezentu na urodziny. Tak myślałam. Dostałam od wujka książkę, zbiór listów. Czytałam wtedy głównie fantastykę, rzadziej kryminały, może młodzieżówki. Książka przeleżała obok łóżka trochę czasu. Zaczęłam ją kiedyś, już nie pamiętam dlaczego, chyba nie chciałam, żeby wujek pomyślał, że nie trafił z prezentem. Skończyło się na tym, że zabrałam ją do walizki, kiedy przeprowadzałam się do Krakowa na studia. Chciałam ją mieć ze sobą, żeby pomogła mi poczuć się jak w domu.

Chodzi o książkę „Listy niezapomniane” Shauna Ushera. Jakiś czas później dokupiłam sobie drugi tom, o tym samym tytule, już sama. To nie są nowe książki. W Polsce zostały wydane w roku 2015 i 2016. Są zbieraniną prywatnych (lub nie do końca prywatnych) listów, napisanych przez znanych (albo nie całkiem znanych) ludzi, którzy żyli i pisali w różnych historycznych (lub zupełnie współczesnych) czasach. Przed każdym listem można przeczytać krótki komentarz, który przedstawia autora, odbiorcę i okoliczności wymiany korespondencji, wprowadza w kontekst.

Potem natknęłam się na YouTubie na krótkie nagranie z wydarzenia „Letters live”, które odbywa się cyklicznie w Londynie od 2013 roku. Wracam do tych nagrań raz na jakiś czas. Zamysł tych wydarzeń jest chyba ten sam, co książki – dzielenie się dobrą literaturą. W tym formacie listy są czytane przez aktorów, którzy dodają do nich kolejną warstwę emocji. Różnych. Można zobaczyć publiczność ocierającą łzy wzruszenia, ale też te wywołane przez śmiech.

Nie do końca wiem, co tak urzekło mnie w tych listach. Nie pamiętam większości z nich. Części pewnie nawet nie dokończyłam, bo trudno mi było przebrnąć przez ilość tekstu, jego styl albo tematykę. Te, do których zdarza mi się wracać, zostały mi w głowie z wielu powodów. Niektóre z nich to listy-ciekawostki, które rzucają nowe światło na wydarzenia albo osoby, które znałam wcześniej. Inne są bardzo osobiste, trudne – skargi, wyrzuty, wyznania, upomnienia. Są też lekkie i przyjemne – wiadomości do przyjaciół, anegdoty i podziękowania. Są listy formalne, korespondencja fanów z idolami, artystów z muzami, rodziców z dziećmi, postaci fikcyjnych z rzeczywistymi, umierających, rodzących, chorujących, samotnych, szczęśliwych, zagubionych, szukających, znajdujących i pytających. Bardzo duża różnorodność ludzi, sytuacji i idei. Coś o każdym i coś dla każdego.
Listy ciekawostki

Mówiące o historii, ale w nieoklepany sposób, bo pomijające szeroką perspektywę i dobrze znaną narrację, skupiające się na subiektywnych odczuciach, pojedynczych punktach widzenia, niezależnych głosach. Do tej kategorii mogę chyba zaliczyć list emancypantki Berthy Brewster, która w kilku praktycznych słowach wyjaśnia magazynowi „Daily Telegraph”, w jaki sposób można powstrzymać działania sufrażystek.
https://www.youtube.com/watch?v=WVRCiNauE00

Listy o miłości
O różnej miłości – romantycznej, rodzicielskiej, platonicznej, miłości do zwierząt, do idei, do sztuki, do słów. Właśnie o miłości pisze na przykład Jessie Bernard, amerykańska socjolożka i feministka, w liście do swojego nienarodzonego dziecka. Inny punkt widzenia przedstawia Chimamanda Ngozi Adichie, odpowiadając na propozycję małżeństwa, która nigdy nie padła.
https://www.youtube.com/watch?v=aRKJvWiudVk

Listy o tragedii
Te listy należą do trudniejszych lektur. Często bardzo smutne, pisane dobitnym przygnębiającym językiem, pełne strachu, niepewności. Tragedie, o których można czytać w książce, mają różne skale: od katastrof naturalnych, przez awarie samolotów, do osobistych nieszczęść. Jeden z najbardziej wzruszających, na który udało mi się natrafić, to list otwarty Antoine’a Leirisa do morderców jego żony – zwięzły, bezkompromisowy, napisany ze złością i żalem, ale bez zgorzknienia i potrzeby zemsty.
https://www.youtube.com/watch?v=NgYD4HjYigM

Listy motywacyjne
Nie chodzi mi tylko o listy, które przesyła się do pracodawcy razem ze swoim CV, chociaż takie też się zdarzają. Mam na myśli listy, które wprawiły mnie w wewnętrzny przymus działania, zachęciły do poszukiwania odwagi potrzebnej do robienia czegokolwiek. Bez wątpienia trzeba do nich zaliczyć list Sola LeWitta do jego przyjaciółki – artystki Evy Hesse. Jest on odpowiedzią na jej artystyczny zastój, ale może odnosić się też do innych dziedzin życia.
https://www.youtube.com/watch?v=VnSMIgsPj5M

Listy uśmiechające
Wiele z tych listów, muszę przyznać, że również wiele z moich ulubionych, to listy wywołujące uśmiech albo wręcz śmiech. Przykładem może tu być list wysłany do prezydenta Stanów Zjednoczonych przez fanki Elvisa Presleya, które błagają, żeby nie zmieniać mu fryzury, gdy zostanie wysłany do wojska.
https://www.youtube.com/watch?v=K250lBigKAA

Wymieniłam tylko kilka przykładów, listów jest bardzo wiele i w różnej formie. Można je czytać od początku do końca, skakać po tekście, pomijać nudne fragmenty, czytać kilka razy ciekawsze. Nie są lekturą zobowiązującą ani trudną. Można je podziwiać w interpretacji świetnych wykonawców. Podoba mi się ta forma, bo jest łatwa do pogodzenia z moim aktualnym nastrojem i rozkładem dnia.

Większość listów w oryginale jest anglojęzyczna, wydarzenie „Letters live” również odbywa się w języku angielskim. Zebrane listy są więc ogólnie obrazem określonej, ograniczonej grupy ludzi i doświadczeń, który ma za zadanie dotrzeć do docelowej, anglosaskiej publiczności. Znajdziemy tu dużo ciekawostek i informacji na temat kultury brytyjskiej i amerykańskiej, mniej listów ludzi posługujących się na co dzień innym językiem (chociaż takich też nie brakuje). W rezultacie często nie słyszałam wcześniej o postaciach, których listy czytałam, co z jednej strony otwarło mnie np. na twórczość nowych artystów, ale z drugiej czasem utrudniało odbiór ze względu na brak szerszego kontekstu. W książkach „Listy niezapomniane” wszystkie listy są przetłumaczone na język polski, zdarza się również, że dołączony zostaje skan oryginału.

Jestem przekonana, że listy nie są nadrzędną formą komunikacji, w porównaniu do współczesnych metod, które dynamicznie się zmieniają – i bardzo dobrze. Myślę, że odzwierciedlają one w piękny sposób potrzebę kontaktu, zrozumienia, uniwersalność przeżyć, uczuć i języka, co również może przypadać w udziale kanałom komunikacji wykorzystywanym dzisiaj. Pokazują, jacy jesteśmy do siebie nawzajem podobni, i jacy zawsze byliśmy.

W tych listach najbardziej podoba mi się, że nie były pisane dla publiczności. W większości nie są dokładnie przemyślanymi i edytowanymi tekstami, tylko ludzkimi wymianami informacji, uczuć. Lubię to zerknięcie w rzeczywistość, w której ludzie piszą to, co leży im na sercu albo obija się w głowie, nie licząc na uznanie kogoś z zewnątrz. Jest to zawsze tylko kawałek ich świata, który możemy przełożyć na własne doświadczenia albo zastanawiać się, jak wyglądał z perspektywy osób w nim uczestniczących.

Trudno jest mieć coś wartościowego do przekazania nieznajomej osobie, wyjaśnić ideę, dobrać odpowiednie słowa albo trafić w poczucie humoru. Pisząc do konkretnej, znanej osoby, można być bardziej precyzyjnym i szczerym, łatwiej znaleźć punkt oparcia do wyprowadzenia swoich myśli. Forma jest wtedy mniej zobowiązująca, nie ma słów ani tematów zakazanych. Korespondencja powstaje ze szczerej potrzeby kontaktu. Dlatego myślę, że listy są jedną z najciekawszych i najbardziej ekscytujących form literatury. Lubię listy.



PS Poniżej linki do stron, o których wspomniałam, chociaż na pewno w zakamarkach Internetu chowa się dużo więcej blogów i portali dla wścibskich ludzi czytających cudze listy.
https://letterslive.com/
https://www.youtube.com/c/LettersLive
https://lettersofnote.com/