Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Kwartalniki | Reakcje

Eko biznesy tonące we własnych śmieciach

Kryzys klimatyczny to coś, czego jedni bardzo się obawiają, a drudzy negują jego istnienie. Jedni prześcigają się w kupowaniu bambusowych słomek i domowej produkcji szamponu w kostce, a drudzy twierdzą, że “problem” ma tylko za zadanie nakręcić obszar gospodarki, który specjalizuje się w produkcji wszelkiego rodzaju produktów przyjaznych planecie i pomagających żyć w duchu zero waste. Jak z tematem radzą sobie duże, światowe koncerny?

Zastanawiające jest, dlaczego odpowiedzialność za wszelkie zmiany klimatu spada na codzienne wybory każdego z nas, skoro to nie one stanowią sedno problemu. Dlaczego nurt zero waste powoduje, że my - zwyczajni konsumenci - często czujemy się źle po zakupie kolejnego szamponu w plastikowej butelce albo rukoli zapakowanej w plastikowe opakowanie i dodatkowo owiniętej folią? Rzadko zastanawiamy się nad tym, że może wina leży po stronie tych, którzy prześcigają się w zapełnianiu sklepowych półek produktami tonącymi w plastiku? Większość produktów, z których korzystamy na co dzień, pochodzi od dużych spółek i przedsiębiorstw, które zazwyczaj gorzej radzą sobie z ekologicznymi rozwiązaniami, niż małe, lokalne produkcje. Nie każdy z nas ma jednak możliwość korzystania z oferty eko sklepów czy zwykłych bazarków. Nie każdy z nas ma do nich dostęp i przede wszystkim nie każdy (z różnych powodów, nawet zwykłego lenistwa, które w tej kwestii nie jest oburzające) ma ochotę poświęcać dodatkową energię na to, żeby zaopatrzyć się w produkty ze sprawdzonych, ekologicznych źródeł. Dlaczego zatem winą za zmiany klimatyczne nie obarczamy tych dużych przedsiębiorstw, koncernów, których działania mają realny wpływ na to, co pojawia się na sklepowych półkach, w restauracjach i co w rezultacie trafia w ręce większości konsumentów? Jak oni reagują na zmiany, które już niedługo tak samo dotkną każdego z nich, jak i nas?


McDonald’s, czyli największa sieć restauracji w historii
Spółka nie tak dawno, bo na początku 2020 roku chwaliła się tym, że we wszystkich restauracjach (w Polsce) wprowadza papierowe słomki, patyczki do balonów i opakowania do lodów McFlurry. Tym sposobem prawie wszystkie opakowania stosowane w McDonald’s są teraz wykonane z papieru. W większości restauracji w Polsce znajdują się też oczywiście kosze do recyklingu odpadów. Zastanawiająca jest jednak możliwość recyklingu tego papieru. Często wpadamy w pułapkę papierowych opakowań - jeśli papierowe, to ekologiczne. Nie mamy jednak pojęcia o tym, że nie każdy papier do recyklingu się nadaje. Na stronie Ministerstwa Klimatu (https://naszesmieci.mos.gov.pl/jak-segregowac) czytamy między innymi, że recyklingowi nie może zostać poddany papier zafoliowany i z tłustymi plamami. A przecież właśnie z takim papierem w większości mamy do czynienia w McDonald’s. Zastanówcie się teraz, ile z papierowych śmieci, które produkujecie, zamawiając McZestaw tak naprawdę nadaje się do recyklingu? Więcej informacji na temat działań dla dobra klimatu i odpowiedzialnego biznesu podjętych przez spółkę znajdziecie na stronie McDonald’s, w zakładce O nas/Odpowiedzialność (...)


H&M, czyli modowy gigant
W 2018 roku, czyli zaledwie dwa lata temu świat obiegła informacja o tym, że H&M pali ubrania, których nie sprzedał. H&M tłumaczył wtedy, że nie niszczy ubrań bezpiecznych w użyciu, a jedynie takie nienadające się do recyklingu i niespełniające wymogów bezpieczeństwa. Pod koniec ubiegłego roku prezes grupy, Karl-Johan Persson, wypowiedział się na łamach Bloomberga, w odpowiedzi na ruch aktywistów zapoczątkowany przez Gretę Thunberg, atakujący przemysł szybkiej mody. Stwierdził, że próba tępienia zachowań konsumpcyjnych w tym obszarze może mieć niewielkie skutki dla dobra klimatu, a ogromne konsekwencje społeczne. Cały przemysł modowy przecież opiera się na tym, że kilka światowych koncernów produkuje ogrom ubrań niskiej jakości i zachęca do częstej wymiany garderoby. Producenci wprowadzają dodatkowo te same produkty na półki różnych sklepów i marek, dając nam złudne poczucie różnorodności i możliwości wyboru. Tak naprawdę jednak wszystkie te ubrania pochodzą z tych samych fabryk i szyte są z tych samych materiałów, a różnią się tylko metką. Efekt jest oczywiście taki, że nawet jeśli nie chcemy wyrzucać ubrań co drugi sezon, to po prostu jesteśmy do tego zmuszeni, bo te szybko się niszczą i po stosunkowo krótkim czasie użytkowania nadają się jedynie na śmietnik. W większości dużych sieciówek odzieżowych pojawiają się jednak działy z ubrań wykonanych z bawełny organicznej, materiałów dobieranych bardziej “świadomie” i lepszej jakości. Mam jednak wrażenie, że cały dział Conscious to tylko narzędzie pokazujące, że za (wbrew pozorom) taki sam produkt możesz zapłacić nam 50 lub 200 złotych. Wszystko zależy od tego, jak bardzo “pro eko” ty chcesz się czuć, a niekoniecznie wpływa na to, jak i z czego jest wyprodukowany. 

Jak odróżnić realne działania producentów towarów i dóbr na rzecz klimatu od działań czysto reklamowych i fasadowych, mających jedynie za zadanie zamydlić nam oczy i stworzyć wrażenie, że wybieramy świadomie? Jedynym sposobem jest zgłębianie polityki koncernów i marek, z którymi na co dzień mamy styczność i czytanie aktualnych raportów na temat ich działalności. Niestety posiłkowanie się w sądach na ten temat jedynie głośnymi hasłami reklamowymi sprawia jedynie, że wpadamy w pułapkę pseudo-ekologicznego świata, który już niedługo całkowicie utonie we własnych śmieciach.