Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Artykuły: Twory

Jaki chciałabyś mieć nos? Prace z Projektu CIAŁO: Nos.

Tekst oraz prace zostały przygotowane w ramach Projektu CIAŁO. Więcej informacji i prac znajdziesz na Instagramie Projektu.

Pociągnięcia pędzla, którym Iza rozprowadzała podkład na policzkach Weroniki, łaskotały lekko. Tap, tap, tap – Iza delikatnymi acz stanowczymi ruchami wyrównywała ostatnie niezblendowane jeszcze fragmenty u zagięcia szczęki i na kościach policzkowych. Teraz przyjdzie kolej na kontur – i faktycznie, Iza pociągnęła dwie brązowe kreski nieco pod kośćmi policzkowymi Weroniki, dwie kolejne na jej czole, a potem…

– Jaki chciałabyś mieć nos? – padło z jej ust.

Weronika rozchyliła przymknięte wcześniej powieki, zdumiała się tym, jak blisko jej twarzy znajdowały się zwężone w analitycznym skupieniu oczy Izy, po czym zmarszczyła brwi. Za odpowiedź na jej niezadane pytanie posłużył jej jednak kontur w sztyfcie, którym Iza bawiła się palcami niczym znudzone na lekcji polskiego dziecko ołówkiem. Ah, chodziło jej o kształt nosa, który Weronika miałaby chcieć uzyskać w wyniku makijażowych czarów Izy; pytała o ułożeniu cieni i blasków, które musiała nałożyć bronzerem i rozświetlaczem, by w efekcie stworzyć pożądany kształt.

– Ehm, nigdy się nad tym nie zastanawiałam.

Jaki chciała mieć nos?

Jaki właściwie miała nos? Czy w świecie makijażu była na niego jakaś konkretna nazwa? Nie wyglądał przecież ani na orli, ani na zadarty, ani na… innych nie znała.

I… Nigdy nie wydawał jej się specjalnie wyjątkowy. Ot, nos jak nos. Niespecjalnie szeroki, niespecjalnie wąski, niespecjalnie zakrzywiony, niespecjalnie… jakikolwiek. Należało przyznać, że kształt miał zupełnie zwyczajny, zarówno jeśli patrzeć na niego od frontu, jak i z profilu. Może tylko końcówka przedstawiała sobą coś interesującego – nieco zbyt długa, by wpisywać się w kanony piękna, przy spoglądaniu na Weronikę z boku odstawała od jej twarzy może z centymetr dalej, niż można się było spodziewać; Weronika uważała, że bardzo dobrze pasuje jej to do łuku brwi i kształtu podbródka.

Nigdy go nie złamała, brakowało mu więc także interesujących wykrzywień.
Nie miała piegów ani interesujących pieprzyków, ani tym bardziej śladów po ich chirurgicznym usuwaniu. Nie miała blizny – bardzo bladej i nieco tylko krzywej, ciągnącej się w poprzez grzbietu nosa; takiej jak ta, którą jej starszy brat zdobył sobie dramatycznym upadkiem z roweru i uderzeniem twarzą o krawężnik w wieku pięciu lat. Nie miała nigdy operacji przegrody nosowej mającej pomóc na astmę albo zatoki; takiej, która może i nie pozostawiłaby widocznych dla kogoś pozbawionego porównania zmian, ale dałaby jej przynajmniej możliwość opowiadania o swoim nosie historii, chociaż w ten sposób dodając mu niezwykłości, której brakowało jego banalnemu wyglądowi.

Nie nosiła na okularów, których noski pozostawałyby po bokach jego grzbietu owalne odciski, przypominające nieco skrzydła motyla. Nie miała piercingu – ani w przegrodzie nosowej, ani w płatku nosa, ani w jego grzbiecie.

Miewała czasem pryszcze albo zaskórniki, ale i one nie były zbyt fascynujące. Ot, parę czerwonych i czarnych kropek, które i tak lubiła przykrywać korektorem. Jedynie… jej nos czasem błyszczał się trochę – efekt posiadania tłustej cery – i wtedy nieraz dawała sobie spokój z pudrowaniem, dodatkowo podkreślając górny odcinek grzbietu nosa rozświetlaczem. Może to było jakkolwiek interesujące.

– Zostaw go takim, jaki jest – odpowiedziała wreszcie.