W szklarni zieleń ustępuje czerwieni, a róże udają, że płaczą.
Otworzyły Cztery Ręce
Gdy dzisiaj rano
pomalowały na nowo
dawno już wczorajszą
ogrodową bramę
na kolor zielonych butelek
i chodnik razem z trawą złączyły się w jedną
powierzchnię,
to nagle
jaskrawość tej zieleni
i nieco farby
spływającej powoli po bramie
kropla
za
kroplą
odmalowały im nieoczekiwaną wizytę
do innego czasu
do innej pory roku.
Do miejsca corocznych powrotów.
pomalowały na nowo
dawno już wczorajszą
ogrodową bramę
na kolor zielonych butelek
i chodnik razem z trawą złączyły się w jedną
powierzchnię,
to nagle
jaskrawość tej zieleni
i nieco farby
spływającej powoli po bramie
kropla
za
kroplą
odmalowały im nieoczekiwaną wizytę
do innego czasu
do innej pory roku.
Do miejsca corocznych powrotów.
Dwie Głowy
Kawałek za zieloną bramą,
w domku o skrzypiącej podłodze
i wyłożonym pod stołem
jak chart
perskim dywanie
Troska
o pobrudzonych ziemią dłoniach
okryła za dużym kocem
ramiona Czułości
czekającej
na przeczytanie
pewnej sennej bajki
na dobranoc
małej M.
Ale nikt nie wie, gdzie jest drobna dziewczynka
w jej za dużych kaloszach
i niebieskiej kurteczce na zamek,
bo czekające na jej powrót
uczucia
właśnie posnęły
na perskim dywanie.
Tylko szary kot,
siedząc na rumianym ganku
domku o skrzypiącej podłodze,
widział, gdy biegła
do tych żywych drzew
i dusznej szklarni na końcu ogrodu,
gubiąc po drodze
srebrne łyżeczki do lodów.
w domku o skrzypiącej podłodze
i wyłożonym pod stołem
jak chart
perskim dywanie
Troska
o pobrudzonych ziemią dłoniach
okryła za dużym kocem
ramiona Czułości
czekającej
na przeczytanie
pewnej sennej bajki
na dobranoc
małej M.
Ale nikt nie wie, gdzie jest drobna dziewczynka
w jej za dużych kaloszach
i niebieskiej kurteczce na zamek,
bo czekające na jej powrót
uczucia
właśnie posnęły
na perskim dywanie.
Tylko szary kot,
siedząc na rumianym ganku
domku o skrzypiącej podłodze,
widział, gdy biegła
do tych żywych drzew
i dusznej szklarni na końcu ogrodu,
gubiąc po drodze
srebrne łyżeczki do lodów.
Kot w Rękawiczkach
M. wspina się
ostrożnie
na drzewo starego orzecha.
Omija stare gałęzie,
by po chwili podziwiać widoki.
Zerka na to, co ma przed sobą.
A to wszystko uśpione jest
późną godziną.
Drzewa leżą na sobie
korzeniami,
różowe hortensje mrugają do
żółtych dziurawców.
W szklarni zieleń
ustępuje czerwieni,
a róże udają, że płaczą.
M. później chodzi po ogrodzie,
czasem kładzie się na trawie,
siada i obejmuje drzewa.
Kiedy jednak nagle przypomni sobie
o jej innym domu,
nieśpiesznie pakuje
nocne owoce
do kieszeni kurteczki
i wraca cichutko
jak kot
do domku o skrzypiącej podłodze.
ostrożnie
na drzewo starego orzecha.
Omija stare gałęzie,
by po chwili podziwiać widoki.
Zerka na to, co ma przed sobą.
A to wszystko uśpione jest
późną godziną.
Drzewa leżą na sobie
korzeniami,
różowe hortensje mrugają do
żółtych dziurawców.
W szklarni zieleń
ustępuje czerwieni,
a róże udają, że płaczą.
M. później chodzi po ogrodzie,
czasem kładzie się na trawie,
siada i obejmuje drzewa.
Kiedy jednak nagle przypomni sobie
o jej innym domu,
nieśpiesznie pakuje
nocne owoce
do kieszeni kurteczki
i wraca cichutko
jak kot
do domku o skrzypiącej podłodze.
Zgubiona Zastawa
Dziś zamkniemy
zieloną bramę
do sadu i do szklarni,
zaraz po sennej bajce.
Zniknie perski dywan,
nie będzie szarego kota.
Dziś będziemy zdrapywać
narosłe warstwy farby
na bramie.
Wszystkie Noce Letnie dobiegną końca.
Gdzieś tylko może
na jednej gałęzi
drzewa starego orzecha
zostanie
srebrna łyżeczka
jeszcze z kompletu sztućców prababci.
Symbol wczorajszych czasów.
A na końcu naszego ogrodu siedzi wierzba
płacząca.
Rozczesuje splątane włosy
z gałęzi i suchych liści
i pyta:
czy właśnie tak umiera piękno,
a rodzi się
zwyczajność?
Wierzba to M.
zieloną bramę
do sadu i do szklarni,
zaraz po sennej bajce.
Zniknie perski dywan,
nie będzie szarego kota.
Dziś będziemy zdrapywać
narosłe warstwy farby
na bramie.
Wszystkie Noce Letnie dobiegną końca.
Gdzieś tylko może
na jednej gałęzi
drzewa starego orzecha
zostanie
srebrna łyżeczka
jeszcze z kompletu sztućców prababci.
Symbol wczorajszych czasów.
A na końcu naszego ogrodu siedzi wierzba
płacząca.
Rozczesuje splątane włosy
z gałęzi i suchych liści
i pyta:
czy właśnie tak umiera piękno,
a rodzi się
zwyczajność?
Wierzba to M.
Grafika: Victoria Frechet