Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Kwartalniki | Reakcje

Knives Out

Pozornie klasyczny kryminał. Jest trup, jest grono podejrzanych, a także stopniowo odkrywane informacje, które sprawiają, że podejrzenie pada to na jedną, to na drugą postać. Jednak “Na Noże” łamie schematy klasyka w wielu miejscach, m.in. zaskakując odbiorców kierunkiem narracji.

Nie jest to kolejny oklepany i byle jaki film kryminalny, który trzyma się kurczowo dobrze wszystkim znanej i nudnej formułki. W pewnym sensie mamy do czynienia z dekonstrukcją kryminału. Brzmi ciekawie?

Zacznijmy od początku. Na wstępie poznajemy Harlana Thrombeya, granego przez Christophera Plummera, który swojego majątku dorobił się za sprawą niesamowitego talentu pisarskiego (oczywiście do kryminałów), a także dzięki głowie do interesów. Harlan postanawia zakręcić kurek pieniężny swojej licznej rodzinie, pozwalając tym samym, aby latorośle rozwinęły swoje skrzydła i poszły swoją własną drogą. Coś, co wydaje się świetnym pomysłem według seniora rodu, okazuje się dużym szokiem dla bezpośrednio zainteresowanych. Jednak nie jest nam dane nacieszyć się długo postacią głowy rodu, ponieważ ginie on na skutek podcięcia gardła.

Gdy na miejsce zbrodni dociera policja, zaczyna się zabawa w kotka i myszkę ze wszystkimi członkami rodziny Harlana. Wszyscy zainteresowani dorobkiem życiowym głowy rodziny mieli przyjemność uczestniczyć w uroczystej imprezie urodzinowej feralnego wieczoru. Policja jednak szybko dochodzi do wniosku, że było to samobójstwo, a sprawę należy zamknąć. Jednak nie każdy jest tego zdania. Osoba, która ma wątpliwości, wynajmuje bardzo znanego, a przy tym ekscentrycznego detektywa nazywanego Benoit Blanc. W tej roli niesamowicie spisał się Daniel Craig. Jednak sam zainteresowany, jak i reszta rodziny nie wie, kto go wynajął do tejże sprawy. 

Pod lupę bierzemy bardzo charakterną rodzinkę - córkę bizneswoman Lindę (Jamie Lee Curtis), jej obślizgłego i zadowolonego z siebie męża Richarda (Dona Johnson), zarządzającego wydawnictwem należącym do zmarłego ojca Walta (Michael Shannon), jego mocno przerażającego w swoich poglądach syna Jacob (Jaeden Martell), owdowiałą synową Harlana, Joni (Toni Collette), czyli utrzymankę teścia wraz ze swoją córką influencerką Meg (Katherine Langford) oraz zakałą rodziny, bucowatym i bezczelnym Ransomem (Chris Evans) – synem Lindy oraz Richarda.

Mimo że mamy tu szereg postaci, to udało się każdej z nich nadać oryginalny charakter, również tym mniej istotnym. Od samego początku charaktery bohaterów są mocno kontrastowe. Kiedy trwa przesłuchanie, jedna osoba wybucha gniewem, a następna rzuca wszystkimi faktami, tylko po to, aby lepiej wypaść na tle rodziny. To nadaje dynamiki całej powieści. Na dzień dobry dostajemy szereg postaci przerzucających piłeczkę od jednej do drugiej osoby. Wraz z postępem całej historii bohaterowie przestają przytłaczać widza - doskonale rozjaśniają się nici pomiędzy członkami rodziny. Rozumiemy, jakie stosunki łączą poszczególne postacie, a także, jakie uczucia towarzyszą tym relacjom.

Oprócz licznej rodziny oraz detektywa ważną postacią jest opiekunka Harlana, Marta (Ana de Armas). Młoda imigrantka z Ekwadoru, Paragwaju lub Brazylii – zależy którego z Thrombey’ów zapytasz. Jak uparcie twierdzi cała familia – jest dla nich jak członek rodziny, jest prawdopodobnie jedną z ostatnich osób, z którą Harlan rozmawiał przed śmiercią.

Niespójnościom nie ma końca, kłamstwo goni kłamstwo, a prawdziwy wachlarz skrajnie różnych osobowości sprawia, że aby dociec prawdy do akcji musi wkroczyć sam Benoit Blanc, który z dżentelmeńską ogładą godną samego Herkulesa Poirot, spostrzegawczością, której nie powstydziłby się Sherlock Holmes, z cygarem w ustach przeżuwając każdą linijkę dialogu swoim melodyjnym południowoamerykańskim akcentem. Instynkt podpowiada mu, że coś tu jest nie tak. Z pozoru pasująca do siebie historia składa się na napis ‚samobójstwo’, ale ma jednak małą dziurkę, niczym donat, którą należy uzupełnić, aby rozszyfrować meandry rodzinnych zależności. 

Na noże to prawdopodobnie jeden z najlepszych, najbardziej przewrotnych i zabawnych filmów, jakie możecie zobaczyć. Świadomość gatunku, nawiązania do klasyki kina noir, twórczości Agaty Christie i odwaga, z jaką reżyser Rian Johnso bawi się schematami, igrając z oczekiwaniami i przyzwyczajeniami widza, jest więcej niż godna podziwu.
Sama ekranizacja ma wiele atutów, o których można byłoby się rozpisywać godzinami, jednak nie mam przeznaczonego całego kwartalnika na ten opis. Pozostaje mi tylko zachęcić do zobaczenia filmu i delektowania się świetnie zarysowaną intrygą, a także śmietanką aktorską, ponieważ dobór tej obsady jest dowodem na to, że gdy zostawi się tak olbrzymią kreatywną siłę w spokoju i pozwoli działać samoistnie, to może powstać coś naprawdę niesamowitego.

Bon Appétit!