Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
przypatrz się dobrze | kwartalnik

ZDROWIEnie – od pacjenta do asystenta

Portrety
Dopiero uznanie bezradności i zależności, dopiero porzucenie tych wszystkich opowieści o ludzkim życiu jako dumnym pochodzie samostanowiącego się herosa przez świat – może nam pozwolić na przetrwanie. Dopiero bowiem, kiedy upadnie ten mit, ta szkodliwa iluzja, która ostatecznie niszczy prawie każdego, kto jej ulega – możliwa staje się solidarność. Możliwe stają się wzajemna pomoc, uważność, czułość.

— Tomasz Stawiszyński, „Co robić przed końcem świata”

W krakowskim Szpitalu Klinicznym im. dr Józefa Babińskiego zwiedzać można wystawę „Uważaj na głowę”. Przygotowana została przez osoby z doświadczeniem kryzysu psychicznego. Często oprowadzają po niej sami twórcy, opowiadając przy tym o swojej relacji z chorobą. Rekwizyty i plansze z wypowiedziami pacjentów pozwalają zbliżyć się do chorób, które na co dzień wydają się bardzo odległe. Jednak liczby nie kłamią, a kolejne raporty mówią, że blisko jedna czwarta Polaków doświadcza w ciągu swojego życia zaburzeń psychicznych. Sytuacja ma się szczególnie źle wśród dzieci i młodzieży. W 2015 r. drugą przyczyną zgonów w ich grupie wiekowej, zaraz po wypadkach komunikacyjnych, było samobójstwo. Swoją rolę odegrała również pandemia. Według CBOS w grupie wiekowej między 18. a 24. rokiem życia stany depresyjne, bezradność i zniechęcenie osiągnęły rekordowy poziom od 20 lat. Predyktorem próby samobójczej są współistniejące zaburzenia psychiczne. W grupie osób zmagających się z zaburzeniami afektywnymi dwubiegunowymi, aż połowa z nich podejmuje próbę samobójczą, a 11-19% osób popełnia samobójstwo. Aby przyjrzeć się bliżej kolejnym etapom wychodzenia z kryzysu psychicznego, rozmawiam z Pawłem Podgórskim, jednym z twórców wystawy „Uważaj na głowę”.

Ja moje chorowanie zacząłem, że tak powiem, romantycznie – opowiada Paweł Podgórski, u którego wiele lat temu zdiagnozowano zaburzenia dwubiegunowe.

P: Mając pierwszy epizod nawet nie wiedziałem, że to depresja. To był zawód miłosny, miałem 16 lat. Byłem przygnębiony, coraz mniej do mnie docierało. Kiedy ktoś do mnie mówił, ja tego nie rozumiałem. Wydawało mi się, jakbym był ograniczony, jakbym zdurniał. Depresja się rozwinęła, trwała rok. Mama w końcu zareagowała i poszliśmy do lekarza. Powiedział, że tak nie może być, kategorycznie rok farmakologii i zwalnia mnie na rok ze szkoły. Przestraszyłem się bardzo, bo nie chciałem tracić tego roku, miałem zgraną klasę. Chodziłem na siłę do szkoły, zacząłem się przełamywać i powoli zacząłem wychodzić z depresji. Na pewno trwałaby jeszcze dłużej, ale pomagało mi, że muszę wyjść do ludzi, ubrać się, umyć. Później dostałem jedną dobrą ocenę, nauczycielka ciągnęła mnie trochę za język, bo za cholerę sam nie mogłem wypowiedzi sensownie ułożyć. Depresja bardzo powoli zaczęła znikać, a ja nie wiedziałem, że tak naprawdę to był wstęp do zaburzenia afektywnego dwubiegunowego.

K: Co było później? Kiedy choroba znowu dała o sobie znać?
P: Teraz mam już 42 lata i od tamtej pory ta choroba mnie gnębi. Zaczęło się od depresji, minęły trzy lata i przyszła pierwsza mania, czyli ten biegun nadpobudliwości, energii, takiej mega górki. Człowiekowi się wydaje, że jest niesamowity, że ma jakąś misję. Pojawia się brak krytycyzmu, skracanie dystansu, zaczepia się obce osoby. Pojawia się mnóstwo pomysłów na minutę. Pozornie jest to bardzo atrakcyjny stan.

K: Czy po epizodzie depresji stało się coś konkretnego, co wywołało manię? Jak to się stało, że wylądowałeś w szpitalu?
P: Ja byłem hospitalizowany naprawdę wielokrotnie. Nie wiem nawet, ile razy, bo nie pamiętam. Pierwszą depresję wywołało rozstanie, był wyraźny powód. W przypadku manii kilka czynników się złożyło. Podstawa to brak snu, bo jeśli nie śpimy kilka nocy z rzędu, to zaburzona zostaje chemia – pewne substancje w mózgu się wydzielają, a inne nie. Miałem kiedyś chyba 13 nocy zarwanych i byłem w strasznie kiepskim stanie, bardzo schudłem. Ukrywałem przed rodzicami, że nie śpię, nie mogłem się następnego dnia doczekać. Kiedy mania się rozkręca, to wszystko za fajnie idzie. Ludzie cię chwalą i łapiesz się na tę iluzję, że jesteś niepowtarzalny i wtedy przekraczasz granicę zmęczenia.

K: Co się stało, kiedy przekroczyłeś tę granicę po raz pierwszy i wpadłeś w manię?
P: Mama znów zaczęła podejrzewać, że coś jest nie tak. Nie przespałem kilka nocy z rzędu. Było mnie wszędzie pełno. Poszliśmy do kliniki, lekarz chciał mnie przyjąć na oddział, ale się nie zgodziłem. Zobaczyłem oddział, pacjentów i nie chciałem być z nimi zamknięty. Dosłownie tydzień później znów tam byłem i zostałem na dwa miesiące. Nie wiedziałem wtedy nawet, co to jest mania. Wcześniej zdałem wszystkie egzaminy i pojechałem na wakacje. Tam mi odbiło, wiele dziwnych rzeczy zaczęło mi się wydawać. Brat po mnie przyjechał, wziął swoich znajomych, żeby mnie upilnowali w samochodzie, bo byłem agresywny. Kiedy dojechaliśmy, wyszło dwóch kolesi i związało mnie pasami. Dostałem szału. Podszedł do mnie inny pacjent, pan Edward i bardzo spokojnie zaczął do mnie mówić. Rozmawiał ze mną przyjaznym tonem, podawał mi herbatę, kawę. Bardzo pomagał, aż zasnąłem taki powiązany. Nauczyło mnie to pokory, żebym nie świrował, bo w te pasy faktycznie wiążą.

K: Jak wyglądały twoje relacje z innymi pacjentami? Przeżywaliście to chorowanie razem?
P: Wszystko to, co przeżyłem w związku z chorobą, jest moje. Ludzie na oddziale oczywiście pomagali mi w tym, żeby przetrwać ten cały proces dochodzenia do zdrowia, wychodzenia z choroby, ale to był bardzo ciężki proces, który toczył się w mojej głowie. Po tym, co przeszedłem, wszyscy są zaskoczeni, że mam tak dobre remisje, podczas których mogę pracować, a do tej pory moja najdłuższa remisja pomiędzy jednym epizodem a drugim to aż cztery lata.

K: Czy oprócz braku snu było coś jeszcze, co mogło napędzać pojawianie się epizodów?
P: Oprócz snu u mnie na studiach na pewno przyłożyło się palenie, bo jakby nie było, marihuana ma swoje skutki uboczne. Naukowcy i lekarze trąbią o tym, że ona oprócz plusów ma też minusy. Problemy pojawiają się po odstawieniu „marychy”, bo ciężko bez niej zasnąć. Po kilku kiepskich nocach można łatwo wpaść w manię albo znowu w jakiegoś doła. U mnie to był powód krótkich remisji, czyli tych odcinków w czasie pomiędzy jednym a drugim pobytem w szpitalu. Na studiach lądowałem tam co pół roku, więc studiowałem przez 10 lat zamiast 5. Udało mi się skończyć studia, ale to dlatego, że jestem uparty. Po każdym powrocie ze szpitala miałem depresję polekową. Później te depresje trwały coraz krócej. W tym roku już w ogóle nie miałem depresji, miałem tylko manię. Wiem już, że nie mogę dopuszczać do nieprzespanych nocy. Muszę wziąć tabletkę na spanie, a jeśli nie działa, to jechać do lekarza po zastrzyk, żeby zbić jak najszybciej stan pobudzenia. Ważne są wczesne symptomy manii, nawet pozornie nieważne jak tempo wypowiedzi. Bardzo dobrze jest mieć wokół osoby, które potrafią to wyłapać. Mania to jest podstępny stan. Niektórzy przy wychodzeniu ze szpitala proszą lekarza, żeby chociaż zostawić im małą manię. Nie chcą wracać do normalnego stanu.

K: A co się działo po wyjściu ze szpitala? Dostałeś jakieś namiary na kogoś, kto ci pomoże?
P: Dostałem namiary na lekarza, zgłaszałem się do niego ambulatoryjnie, co miesiąc. Bardzo pomogły mi też terapie grupowe. Kiedyś miałem iść na terapię, gdzie byli sami starsi ludzie. Pomyślałem sobie: „Kurde, no w życiu tam nie pójdę. Tam są same dziady, będzie do dupy”. Zmieniłem zdanie już po pierwszych dwóch dniach, bo ci ludzie okazali się tacy świetni. Z niektórymi mam kontakt do dziś. Poza tym od dziesięciu lat jestem w kontakcie z lekarką, która ustawia mi leki. Zna mnie już od dawna i bardzo wyrozumiale do mnie podchodzi. Z takich ciekawszych rzeczy, które wpływają na pojawianie się epizodów, to ja strasznie nie lubię wiosny ani lata. Jest dużo kolorów, ludzi, noc jest króciutka i jeśli nie zasnę do trzeciej w nocy, to zrobi się na tyle jasno, że jeszcze trudniej mi to zrobić. Czuję się lepiej, kiedy nie ma tego szaleństwa. Często dostaję manii na wiosnę, choć oczywiście nie jest powiedziane, że nie zdarzyło mi się zwariować w zimie...

K: Trzeba być bez przerwy czujnym, jeśli nawet pogoda może okazać się niebezpieczna…
P: To jest bardzo podstępna choroba, bo ja mogę tego epizodu po prostu czasem tak szybko nie wyłapać. W natłoku obowiązków myślę sobie, że, dobra, dużo się dzieje, więc ja muszę nadążyć. A jeśli ktoś mi powie komplement, że sobie dobrze poradziłem – tu pochwała, tam pochwała i jestem w manii. Przed komplementami nie jesteśmy się w stanie bronić. Ja z podekscytowania nie mogę wtedy zasnąć, dlatego wolę depresję, bo w niej nie narobię głupot. Siedzę w domu i czytam. W manii zaczepiam ludzi, rozdaję rzeczy, spodnie, koszule ludziom, których nie znam. Zapraszam ich do domu, gram z nimi w szachy, a później ta obca osoba odchodzi i już jej nigdy nie widzę, a następnie okazuje się, że pozbyłem się połowy garderoby. Depresja też oczywiście jest ciężka, nieleczona prowadzi po prostu do śmierci. Mój tato miał depresję. Przeszedł na emeryturę i przez jakiś czas się leczył. Później stwierdził, że nie będzie zażywać leków. Popełnił samobójstwo, chociaż tak się cieszył, że idzie na emeryturę. Depresja to jest naprawdę śmiertelna choroba, chociaż może nie ma co tak licytować. Po prostu każda choroba jest niebezpieczna.

K: Myślisz, że twoje chorowanie zmieniło się po tylu latach od postawienia diagnozy?
P: Teraz choroba postępuje szybciej niż kiedyś, ale szybciej też wychodzę z epizodów, tak trochę bez szwanku. Właściwie to przez miesiąc po szpitalu dochodzę do siebie. Nauczyłem się z tym żyć. Przydaje mi się to w pracy asystenta zdrowienia, bo dwubiegunówka to przekrój przez różne choroby. Miałem kiedyś diagnozę schizofrenii, bo tak daleko odleciałem w manii. Mogę zrozumieć schizofreników i tych z depresją. To śmiesznie zabrzmi, ale choroba daje mi narzędzia do pracy z chorymi. Muszę przecież wiedzieć, jak umiejętnie potowarzyszyć osobie w kryzysie. Pacjent mi kiedyś powiedział: „Jak mam opisać lekarce manię, kiedy ona nigdy jej nie miała. Nie wie, jak fajny jest ten stan, że za nim tęsknię i chętnie bym go wywołał”. To jest właśnie przewaga asystentów nad lekarzami. Wśród pacjentów jestem dla nich „swój”.

K: Czy w przyszłości też chcesz pracować, dzieląc się swoimi doświadczeniami z innymi?
P: Chciałbym więcej pracować z młodzieżą. Pewnie dlatego, że mi odbiło właśnie w tym wieku. Wtedy kształtuje się nasza osobowość, dojrzewamy i łatwo się pogubić. Nawiązujemy nowe znajomości, idziemy na studia i otwierają się różne furtki, a niektóre z nich to pułapki. Często za dużo piwa się leje, za dużo trawy się pali. Boimy się odmówić.

K: Wiem, że prowadzisz zajęcia z młodzieżą, opowiadasz im swoją historię. Jak często realizujesz takie warsztaty?
P: Staram się to robić jak najczęściej. Warsztaty trwają przez 3 dni pod rząd. To one zwróciły moją uwagę na młodzież. Widzę, że słuchają, są uważni. Chciałbym, żeby każdy sobie coś z tych warsztatów wziął. Na konsultacje po warsztatach zawsze przychodzi kilka osób. Są wdzięczni, widzę po nich, że naprawdę słuchali. Wielu z nich ma już problemy psychiczne. Najgorsze jest to, że coraz młodsi uczniowie chorują. Pracownicy szpitala mówią mi, że codziennie przyjmują dzieciaki z samookaleczeniami. Myślę, że koniecznie trzeba tę falę zatrzymać.

K: Masz pomysł, jak to zrobić? Myślisz, że w tej sytuacji asystenci zdrowienia mogą pomóc?
P: Moje doświadczenie bardzo by się przydało na oddziale dzieci i młodzieży. Są już asystenci zdrowienia w klubach pacjenta, w centrach zdrowia psychicznego, ale dopiero poznajemy możliwości, jakie daje ten zawód. Cały ten system pomocy w zdrowieniu dopiero się kształtuje. Zapotrzebowanie asystentów jest wielkie, więc trzeba się tylko mocno starać, żeby rzeczywiście dostarczyć tę pomoc do pacjenta. Ja czuję się dobrze w takiej roli i w takim zawodzie, dlatego chcę się podzielić moimi przeżyciami.

K: A kiedy zauważyłeś, że możesz się nimi dzielić? Zaczęło się od wystawy czy warsztatów?
P: Prowadzenie warsztatów i wystawy zaczęło się, kiedy miałem zawód, ale już wcześniej się zastanawiałem, jak to doświadczenie wykorzystać. Moje chorowanie zaczęło się dosyć wcześnie, trwa długo i jest tak bogate w doświadczenia, że nie mogłem się jakoś pogodzić z tym, że kompletnie przepadnie. To byłaby wielka szkoda, gdybym po prostu zamknął ten rozdział.

K: To jak właściwie wyglądała twoja droga od pacjenta do asystenta?
P: Przede wszystkim asystentem się zostaje wtedy, kiedy ma się za sobą dobrze przepracowany kryzys psychiczny. Ja mam ich wiele, podchodzę do nich z dużym dystansem. Trzeba też skończyć kurs składający się z trzech stopni. To zajęło mi parę lat, chodziłem na spotkania co tydzień. Zdałem egzamin zawodowy i to uprawnia mnie do wykonywania zawodu. Teraz chciałbym się zmierzyć z pracą na oddziale, to byłoby wyzwanie.

K: Czym chciałbyś się tam zająć?
P: Chciałbym współpracować ze specjalistami. Psychologowi, psychoterapeucie czy psychiatrze nie zawsze się o wszystkim mówi. Pacjenci boją się, że, jak powiedzą za dużo, to może to wpłynąć na leczenie. Czują, że na oddziale wszystko jest wręcz skanowane. Wielką przewagę ma pod tym względem relacja asystent-pacjent. Chorzy bardzo potrzebują szczerych rozmów z kimś, kto ma już jakieś doświadczenie z przechodzeniem kryzysu. Wystarczy czasem, że opowiem o swoich doświadczeniach. Mógłbym być do dyspozycji pacjentów. Być może w przyszłości na oddziałach będzie wymóg, żeby zatrudniać asystenta zdrowienia. Na ten moment wszystko jeszcze się rozwija. Myślę czasem o napisaniu i wydaniu czegoś. Natomiast fajne w byciu asystentem jest to, że moje doświadczenie można wykorzystywać już w tym momencie. Docieram do nowych osób i ciągle sieć kontaktów się powiększa.

K: Często ludzie nie chcą już mówić o zdrowiu psychicznym, bo mają tego tematu zwyczajnie dość. Nie miałeś nigdy ochoty odciąć się od choroby?
P: Rzeczywiście, czuję się czasem jak gąbka nasiąknięta tematem zdrowia psychicznego. Nie mam blokady, żeby mówić o trudnych rzeczach. Niektórych przeszłość boli, ja tak nie mam. Wiem, że odcięcie się od tematu zdrowienia by mnie dobiło. Wtedy całe moje doświadczenie, cała ta sfera życia miałaby zostać tylko ze mną. Nikt by z tego nie skorzystał, a przecież może… nie?


Oprócz doraźnych sposobów samopomocy w ciężkich chwilach, młodzieży potrzebna jest często pomoc fachowa. Dostarczyć ją mogą nie tylko psychologowie czy lekarze. Uczniowie spragnieni kontaktu z drugim człowiekiem szczególnie cenią sobie możliwość rozmowy z kimś, kto mierzył się z zaburzeniami psychicznymi, dlatego rola asystentów zdrowienia może okazać się nieoceniona. Są żywym przykładem na to, że kryzysy psychiczne można pokonać. Niestety, według ostatnich badań, w Polsce psychiatryczna opieka ambulatoryjna jest ograniczona. Widoczny jest niedobór specjalistów, których według standardów WHO powinno być dwa razy więcej. Na oddziałach dziecięcych panują ciężkie warunki, sale są przepełnione, a młodzi pacjenci przenoszeni są na oddziały dla dorosłych.

Psychoedukacja jest jedną z najłatwiejszych rzeczy, o które możemy zadbać, aby poprawić stan psychiczny naszego społeczeństwa. Mimo to, odwracanie uwagi od problemu jest zjawiskiem powszechnym. W mediach obraz chorób psychicznych jest często przekłamany, a pacjenci są stygmatyzowani. Wolimy nie poruszać tego tematu, jednak nic nie da nam takiego poczucia kontroli, sprawczości i bezpieczeństwa jak wiedza. Umiejętność nazwania choroby przynosi rzeczywistą ulgę. Znajomość symptomów i otwarte komunikowanie tego, że dzieje się z nami coś złego, umożliwiają diagnozę i zwiększają szanse na wyzdrowienie. Psychoedukacja, szczególnie wśród dzieci i młodzieży, powinna być uznawana za broń równie skuteczną w walce z chorobami psychicznymi, jak farmakoterapia czy psychoterapia.

Linki:
https://babinski.pl/stala-wystawa-o-chorowaniu-leczeniu-i-zdrowieniu-uwazaj-na-glowe-przygotowana-przez-osoby-po-kryzysach-psychicznych/
https://www.youtube.com/watch?v=1NEmuLwf7T8

Źródła:
Bartosiewicz-Niziołek, Monika. „Rola i funkcjonowanie Asystentów Zdrowienia (Ex-In) w środowiskowym modelu opieki psychiatrycznej”. Studia Psychologica (2021).
Biechowska, Daria. „Centra Zdrowia Psychicznego. Wstępna ocena procesu wdrażania modelu pilotażowego”. Psychiatr. Pol (2022).
Bójko, Martyna, Maślankiewicz, Roksana. „Sytuacja w polskiej psychiatrii dziecięcej na przełomie lat 2018 i 2019 na podstawie danych zebranych w trybie dostępu do informacji publicznej”. Dziecko krzywdzone. Teoria, badania, praktyka (2020).
Laurisz, Norbert. „Społeczne problemy i wyzwania początku XXI wieku”. Wyzwania i problemy społeczne początku XXI wieku: 5.
Putowski, Maciej. „Analiza epidemiologiczna występowania samobójstw w Polsce w latach 2000-2013”. Probl Hig Epidemiol (2015).

Grafika: Aleksandra Dracz