Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Kwartalniki | Reakcje

Chrematonima

Może kiedyś w waszym życiu przyjdzie taki moment, kiedy będziecie chcieli się przebranżowić. Rzucicie budowę maszyn, olejecie zarządzanie, notatki z fizyki spalicie na stosie i postanowicie rzucić się na nierówne głębokości wody nauk humanistycznych.  Może będziecie chcieli poderwać polonistkę, polonistę bądź innego rodzaju językoznawczego świra. Może zapragniecie popisać się znajomością dziwnych słów, o których raczej nie słyszeli wasi znajomi. Jeśli podejrzewacie, że któraś z tych opcji  jest prawdopodobna, to opowiem wam dzisiaj o chrematonimii.

Chrematonimia nie ma zbyt wiele wspólnego ani z chiromancją, ani z Chandrasekharem . To dział onomastyki, czyli nauki zajmującej się nazwami własnymi. Dział ten ciągle się rozwija i jest stosunkowo nowy, dlatego definicje językoznawców nie są jeszcze jednoznaczne. Najprościej mówiąc, chrematonimy to nazwy wytworów użytkowych człowieka –  statków, pociągów, cukierków, ale też zakładów produkcyjnych, restauracji, drużyn sportowych, kół naukowych i tak dalej. Definicje nie są najbardziej porywającą lekturą, zatem piękno i niezwykłość tego cudnej urody fragmentu językoznawstwa pokażę na przykładach.  

Nie wiem jak wy, ale ja z niezwykłym entuzjazmem reaguję na wszelkiej maści puby, bary i inne miejsca, w których można dostać piwo. Zebrałam zatem kilkanaście nazw takich miejsc  i postanowiłam je przeanalizować. Co mówią nam o danym miejscu? Skąd mogły się wziąć? 
Niektóre nazwy są nieskomplikowane i jasno sygnalizują to, co można znaleźć w danym miejscu, na przykład taki Stary Port. Jeśli tam byliście, to nazwa nie jest dla was żadną zagadką. Miejsce nawiązuje do  kultury marinistycznej, wystrój jest stylizowany na tradycyjną tawernę i od samego wejścia aż człowieka świerzbi, żeby śpiewać szanty. Podobnie jest w przypadku Jazz Rock Cafe. Chociaż z moich doświadczeń wynika, że to bardziej rock, niż jazz i raczej piwo, niż cafe. Ale nie wszystkie nazwy są tak proste i oczywiste. Na przykład Niewódka. Chyba w każdej ekipie znajdzie się osoba, która podczas narady „gdzie się udać i co wypić” wypowie słowa „Tylko nie znowu wódka!”. Oto i rozwiązanie! Twórcy owego miejsca twierdzą, że nazwa ma nawiązywać do tworzenia „nowej kultury picia w Krakowie”, ale ja tam wiem swoje – pewnie też mieli dość tego znajomego od narzekania na okowitę i nadaniem takiej nazwy chcieli zamknąć mu buzię, no bo to przecież nie wódka.

Podobają mi się też nazwy, które bez cienia wstydu wskazują na to, jak zdradliwy może być alkohol i obnażają ryzyko związane z jego spożywaniem. Na przykład taka Alchemia – niby wszyscy wiemy, co pijemy, ale po kilku różnych drinkach nasze żołądki zaczynają przypominać kociołki czarownic, a skutki tej magii to dla nas Enigma. W bardzo wielu przypadkach następnego dnia okazuje się, że wystąpiła u nas poimprezowa Amnezja (zobaczcie jak sprytnie wkleiłam w to zdanie kolejne dwie nazwy!).

Nie wszyscy są zwolennikami współczesnej muzyki rozrywkowej i dla takich osób powstały miejsca typu The Legends. Fototapeta za barem przedstawia jeden z najbardziej właśnie legendarnych zespołów świata  - The Beatles (ta nazwa to z kolei fuzja słów beat i beetles).  Bardziej  zagadkowa dla młodszego (lub wychowanego z dala od polskiej kultury) odbiorcy jest nazwa Społem, która zapewne powstała od Powszechnej Spółdzielni Spożywców „Społem”, która została założona już w XIX wieku, ale typowemu Kowalskiemu skojarzy się raczej z epoką PRL-u i domami towarowymi sygnowanymi charakterystycznym logo.

Jeśli miłośnik wszelakich trunków zapragnie poczuć się przez chwilę jak członek arystokracji lub pewien perkusista z dredami, to może wstąpić do BarOn. Nazwa z początku może się wydawać niejasna, ale gdy już dowiemy się, że w środku można wypożyczyć planszówki i lub zagrać na konsoli, cząstkę on można łatwo skojarzyć z przyciskiem włączającym podobnego typu sprzęt. Podobnych subtelnych gier słownych nie znajdziemy natomiast w VRCafe - nazywa się tak, bo można tam znaleźć urządzenia do kreowania wirtualnej rzeczywistości. No i też ładnie.

Wymieniać nazwy własne pubów i innych zachęcających do swawoli lokacji mogłabym jeszcze przez kilka stron, ale mniemam, że doskonale wiecie już o co w tym chodzi. Jeśli zatem do wymienionej w pierwszym akapicie randki dojdzie, ale będzie drętwo, badania chrematonimiczne mogą być sposobem na wypełnienie niezręcznej ciszy. Nie trzeba być humanistą, by móc bawić się językoznawstwem. 
Ten artykuł nie  był sponsorowany przez żadne z powyższych miejsc. A szkoda!

Źródła: A. Gałkowski, Chrematonimy w funkcji kulturowo-użytkowej. Onomastyczne studium porównawcze na materiale polskim, włoskim, francuskim, Łódź 2011, s. 349. 
Onomastyka [w:] Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, red. K. Polański, Wrocław 1999, s. 406.