Wspomnienia polskie, Witold Gombrowicz
ani tamta ani ta to nie są sentymentalne historie
to są proste opowieści[ „herby, herbeńki” ]
brud wżera się w skórę brata z człowiekiem
szorowałbyś mydlinami nacierał tłustym palce
a zmordowane stopy w misce wymaczał
nie domyjesz bo ziemia jest z ciałami scalona[ „statystykę to sobie wiecie gdzie wsadźcie” ]
bo tutaj mówić to jakby kołysać[ „pestki, pesteczki” ]
wolałabym bez tych falban ja tu tylko
przyszłam pośpiewać bo bardzo lubię
ale ona: nie nie pani musi tutaj cała od
stóp do głów w żywej jarzębinie
usypali psu zagrodę z części po ursusie
psy zmieniały się wraz z dekadami
lepiłyśmy ich podobizny w śniegu
to tyle
oni nam cośmy winni ziemi tłumaczyli
że w darze krwawicę i pot
zwierzęta cegły psy na łańcuchach i żółte pola dla nas
śmiali się jedli placek z kruszonką bo to była niedziela
i śmiali się po równo na zapas za wszystkie własne nieszczęścia