Temat zaburzeń odżywiania i postrzegania własnego ciała zaczyna się gdzieś tam na WDŻ w późnej podstawówce, przewija się całkiem często gdzieś w międzyczasie i zupełnie cichnie pod koniec liceum. Materiałów uświadamiających o zaburzeniach odżywiania wśród młodych dorosłych nie jest już aż tak wiele, tak jakby ludzie uzyskiwali na nie odporność tuż po ukończeniu pełnoletności. To prawda, że na zachorowanie narażone są głównie młodsze osoby i zazwyczaj są to dziewczynki, ale oczywiście to nie odchodzi tak o, kiedy tylko stajemy się za stare na zostanie partnerkami Leonardo DiCaprio.
Kiedy jest się dorosłym, powinno się już wiedzieć, że zaburzenia odżywiania to nie tylko bardzo często ukazywana w popkulturze i mediach anoreksja, bezmyślnie romantyzowana przez kolejnych i kolejnych twórców, czy nieco rzadziej ukazywana, ale nadal reprezentowana bulimia. To też kompulsywne objadanie, ortoreksja (potrzeba jedzenia wyłącznie „zdrowych” produktów) i ich kombinacje. Niektóre z nich nie wyglądają dobrze na zdjęciach ani nagraniach, więc często są pomijane. Wszyscy znamy popularny obraz osoby chorującej na ed (od angielskiego eating disorders). Zwykle jest to nastolatka, bardzo drobna i szczupła, z podkrążonymi oczami i pustym spojrzeniem. I oczywiście, osoby chorujące mogą tak wyglądać. Ale może też mieć wagę w normie, mieć nadwagę, pięćdziesiąt lat na liczniku, mogą być heteroseksualnymi i cispłciowymi mężczyznami. Mogą nie wyglądać na osoby, które potrzebują pomocy. To może być koleżanka, która po prostu nie jest głodna, kiedy idziecie razem do maczka albo ten kolega, który codziennie chodzi na siłownię, a jego idealne badania krwi przyprawiają lekarzy o dreszcze ekscytacji. Współlokatorka, która pije drinki tylko z colą zero i wyjaśnia to tym, że mocniej klepie.
Mam 24 lata, więc jestem zawieszona między byciem millenialsem, a generacją Z. Na moje lata nastolactwa właśnie przypadała moda na „tumblr girls”, czyli przerwę między udami, wystające żebra i Alexa Turnera z Arctic Monkeys (to akurat mogłoby wrócić). Sięgając jeszcze dalej – kiedy byłam małą dziewczynką, z okładek kolorowych czasopism zionęły kości biodrowe, wystające znad niskiego stanu dżinsów. Zazdroszczę współczesnym nastolatkom tego, że mają Euphorię i Cat, że mogą obejrzeć sitcom, na przykład Superstore, że mają TikToka i mogą na nim oglądać różnorodne ciała, nie tylko białe, szczupłe i zdrowe. Oczywiście nie ma absolutnie nic złego w byciu białym, szczupłym i zdrowym, ale jeszcze kilka, kilkanaście lat temu media próbowały nam dać do zrozumienia, że wszyscy powinni wyglądać właśnie tak. Co jest – z wielu raczej dosyć oczywistych przyczyn – zupełnie niemożliwe.
Kiedy przychodzi wiosna, osoby z zaburzonym obrazem własnego ciała nie zawsze cieszą się na myśl o zbliżających się wakacjach i sezonach urlopowych. Wraz ze wzrostem temperatury, często wzrasta też poziom niepokoju. Czy ludzie patrzą na moje odsłonięte ramiona? Czy widzą cellulit? Czy widać, że często pomijałem dzień nóg na siłce i czy widać może tego pryszcza na karku? Może nawet ktoś znajomy wpadnie na pomysł pójścia na plażę albo na basen, co wtedy?
Co więc może zrobić przeciętna osoba, by nie pogłębiać fiksacji mogących prowadzić do problemów z zaburzeniami odżywiania? Przede wszystkim możemy starać się zerwać z komentowaniem zmiany masy ciała u naszych znajomych. Zerwać z przekonaniem, że „o, chyba schudłaś” albo „o, nareszcie jest u ciebie za co złapać” to komplementy i nie wartościować ludzi w ten sposób. Nie wmawiać sobie, że zwrócenie komuś uwagi na taką zmianę to troska o zdrowie, bo przeważnie nie jest, nie oszukujmy się. Nie demonizować swoich cech wyglądu, które uznajemy za wady. “To co, już teraz nic nikomu nie będzie można powiedzieć, bo można urazić czyjeś uczucia?” - zapyta ktoś. I tutaj radziłabym się zastanowić nad czymś innym - dlaczego ktoś tak ubolewa nad odebraniem mu prawa do ranienia innych osób?
Absolutnie naiwnym i utopijnym jest myślenie, że przez kilka gorzkich akapitów nastawienie całego świata ulegnie zmianie. Jest to też za mało, by przestudiować całą tę rozległą tematykę. Ale chcę wam tylko dać znać, że nie jesteście same, nie jesteście sami i możecie odczuwać niepokój związany z rychłą zmianą pory roku. Nie czyni was to słabymi, a ukazuje jedynie słabość systemu.
Jeśli czujesz, że możesz mieć problem natury opisywanej w tym tekście, nie wahaj się by powiedzieć o tym swojemu lekarzowi rodzinnemu. Jeśli jesteś w sytuacji kryzysowej, zadzwoń pod numer: 800 70 2222.