Pan Eugeniusz prowadzi swoją pasiekę od blisko 30 lat. Pasieka składa się obecnie z 43 uli i znajduje się w okolicy Zatora. Pan Eugeniusz z pasją opowiada o swoich pszczołach i o obecnych problemach w pszczelarstwie.
Kiedy zaczęła się Pana przygoda z pszczelarstwem?
Zacząłem zajmować się pszczołami w 1992 roku. Odziedziczyłem wtedy trzy ule po moim ojcu. Nie sądziłem, że zajmę się pasieką, ale ktoś musiał przejąć zajęcie taty i zaopiekować się owadami. Pracowałem wtedy na kopalni i ciężko było pogodzić to z pszczelarstwem. Dopiero kiedy przeszedłem na emeryturę, na poważnie mogłem zaangażować się w pasiekę. Kiedy odziedziczyłem ule po ojcu, nie wiedziałem zbyt wiele o pszczołach, a ule, które dostałem, były bardzo stare, w złym stanie i trudno było hodować w nich pszczoły. Wyremontowałem i ociepliłem je. Wtedy zaczęło się coś udawać. Pasieka stopniowo się rozrastała, a rekordowo było tutaj 47 uli.
Kto nauczył Pana pszczelarstwa?
Pszczelarstwa nauczyłem się na własnych błędach, od ula do ula, przez lata praktyki. Oczywiście przeczytałem wiele podręczników, ale wiedza w nich jest opisana bardzo ogólnie. Każdy pszczelarz musi tak naprawdę opracować własny system działania. Wpływ na to mają ule, rasa pszczół, położenie pasieki, pogoda, itp. Po tylu latach poruszam się po pasiece bardzo swobodnie. Wystarczy, że zajrzę do ula i już wiem o co chodzi, wiem co trzeba zrobić. Chociaż nawet teraz, po prawie 30 latach zajmowania się tymi owadami, codziennie coś mnie zadziwia. Myślę, że wciąż bardzo mało o nich wiemy.
Jak dużo czasu poświęca Pan na dbanie o pasiekę?
Przy tylu ulach, w sezonie jest to praca na pełen etat. Oprócz zajmowania się swoją pasieką, pomagam też innym pszczelarzom i doglądam ich pszczół, doradzam. W pasiece prace trwają od wiosny do jesieni i nie ma wtedy mowy o urlopie. Natomiast w okresie zimowym praktycznie nie wchodzi się na teren pasieki, nie otwiera się uli, żeby nie ochłodzić ich wnętrza. Pszczoły utrzymują w ulu odpowiednią temperaturę przez cały rok poprzez trzepotanie skrzydłami.
Ma Pan 43 ule. A ile pszczół znajduje się w każdym z nich?
Liczba ta jest bardzo zmienna w ciągu roku. Po zimowaniu w ulu znajduje się około 10-15 tysięcy owadów. Na wiosnę matka pszczoła zaczyna składać jaja. Nawet 3000 jaj na dobę. Rodzina zaczyna się powiększać, a w najlepszym okresie liczba pszczół w ulu może sięgnąć nawet 60 tysięcy. Natomiast średnia rodzina to około 30 tysięcy. Można więc powiedzieć, że w mojej pasiece znajduje kilka milionów pszczół.
A jak długo żyje pszczoła?
Pszczoła pracująca żyje 33-35 dni. Mowa tutaj o pszczołach robotnicach. Kiedy młoda pszczoła wyjdzie z komórki, pozostaje w ulu przez około 14 dni. Nabiera wtedy sił, zajmuje się innymi młodymi pszczołami i wykonuje inne zadania. Pszczoły pracują najwięcej 7 dni przed śmiercią. Czyli od około 25 dnia ich życia.
Natomiast pszczoły, które zimują w ulu mogą żyć do pół roku. Najdłużej żyje królowa. Może żyć nawet 6 lat. W praktyce królową wymienia się po 2-3 latach.
Młodsza królowa jest w stanie zbudować większą rodzinę. Duże znaczenie ma też to, że młoda królowa wytwarza większą ilość feromonu. To pewnego rodzaju zapach, którym królowa obejmuje wszystkie pszczoły w ulu. To dzięki niemu pszczoły się rozpoznają i mają motywację do pracy. Jeśli wydzielanie tego feromonu przez królową słabnie, słabnie też identyfikacja pszczół z rodziną. Może to prowadzić do tzw. wyrojenia z ula. Czyli wyniesienia się znacznej ilość pszczół z ula w celu założenia nowej rodziny. To zjawisko, na które pszczelarz musi być szczególnie czujny.
Ile pszczoła produkuje miodu w ciągu swojego życia?
Podobno jedna pszczoła produkuje w ciągu swego życia jedną łyżeczkę miodu. Słyszałem wiele ciekawych porównań, które pokazują jak pracowite są to stworzenia. Na przykład, żeby wytworzyć kilogram miodu, pszczoły zbierają nektar z ok. 3 - 5, a wg innych źródeł 10 mln kwiatów. Lub też, żeby zebrać kilogram miodu pszczoły pokonują drogę odpowiadającą 4 okrążeniom ziemi.
Ile razy ukąsiła Pana pszczoła?
Bardzo dużo. Nie pracuję w rękawicach, bo to zwiększa ryzyko przenoszenia ewentualnych chorób z ula do ula. Czasami, kiedy idę do ula, mam 20-30 ukąszeń. Ręce puchną. Zdarza się, że mam tak spuchnięte dłonie, że przez 3-4 dni nie mogę iść do uli. Pszczelarze się uodparniają, ale z wiekiem ta odporność słabnie. Dlatego muszę coraz bardziej uważać. Nie można podchodzić do uli, kiedy pszczoły są głodne, kiedy jest brzydka pogoda. Zazwyczaj nie zakładam też kaftana, który zabezpiecza przed ukąszeniami. W tym roku kaftan założyłem tylko dwa razy. Deszcz padał przez kilka dni, więc pszczoły były głodne, zaczęły żądlić i musiałem uciekać od ula. Wróciłem w kaftanie i je dokarmiłem.
Czy pszczoły są mądre?
Bardzo mądre. Potrafią się komunikować, mają świetna nawigację. Odlatują od ula nawet na trzy kilometry. Kiedy jest ładna pogoda nawigują się na podstawie wędrówki słońca, ale kiedy są chmury nie ma takiej możliwości. Zbadano, że pszczoły w swoich głowach tworzą mapy terenu i są w stanie trafić do ula na podstawie punktów orientacyjnych. O pszczołach mówi się, że są cudami inżynierii genetycznej. Fascynujące jest też to jak pszczoły dzielą się obowiązkami w ulu.
Być może pojedyncza pszczoła nie jest bardzo mądra, ale mają niesamowitą inteligencję zbiorową.
Bardzo ciekawe są niektóre działania pszczół, na przykład to jak zachowują się w stosunku do szerszeni. Kiedy do ula wleci szerszeń (i zjada młode), pszczoły, żeby go unieszkodliwić machają skrzydłami tak szybko, że temperatura w ulu rośnie do prawie 50°C, a szerszeń w tej temperaturze ginie. Dlaczego nie mogą go po prostu z ula wygonić? Szerszeń powiadomiłby inne osobniki i wróciłby ze stadem. Dlatego pszczoły oblepiają go i „gotują” Sprytnie, co?
Czego nauczył się Pan od pszczół?
Cierpliwości, opanowania, pokory. I szacunku do tych małych zwierząt. Przede wszystkim szanuje ich pracę. Dużo się słyszy o rabunkowym zbieraniu miodu. Są pszczelarze, którzy zabierają pszczołom cały miód. Ja zawsze pszczołom zostawiam sporą jego część, tak żeby nie były głodne. To przecież ich praca, a człowiek tylko korzysta z ich uprzejmości.
Co jest problemem na pasiece?
Pszczoły to niezwykle delikatne stworzenia, istnieje wiele chorób, na które trzeba uważać. Najbardziej popularne to warroza i zgnilec amerykański. Pszczelarz musi stale sprawdzać ule pod kątem obecności tych chorób. Na pasiece bardzo ważna jest taka higiena, ponieważ pszczoły żyją w dużym zagęszczeniu a choroby łatwo się przenoszą.
Szerszym problemem są zmiany w rolnictwie. Pszczołom szkodzą przede wszystkim opryski stosowane w rolnictwie oraz to, że występuje coraz mniejsza różnorodność biologiczna na polach uprawnych.
Jest to problem zarówno dla pszczół miodnych jak i dla tych występujących dziko.
Szacuje się, że w Polsce mamy nawet 450 gatunków dzikich pszczół. Ich liczba jednak stale spada, właśnie przez zmiany w rolnictwie.
Pszczoły są niezwykle istotne dla całego ekosystemu. Chociaż rośliny zapylają też trzmiele, a nawet osy, to jednak pszczoły są pod tym względem najbardziej efektywne.
Co może zrobić przeciętny Kowalski, żeby pomóc pszczołom?
Można im pomagać sadząc rośliny miododajne: akacje, kasztany, lipy, jawory, nawet dęby. W Polsce niestety w ostatnich latach zamiast sadzić takie rośliny, to się je wycina. Powinno się też sadzić poplony. Teraz robi się to coraz rzadziej. Zamiast tego używa się większej ilości nawozów. A poplony, na przykład facelia czy gorczyca, stanowią świetne pożywienie dla pszczół.Z roślin iglastych dobre są też modrzewie, sosny, jodły. Robi się z nich bardzo specyficzny w smaku spadziowy miód. Ja osobiście za nim nie przepadam, ale ma on swoich fanów, podobno ma też świetne właściwości lecznicze.
Miododajność poszczególnych roślin bardzo różni się od siebie. Np. z hektara rzepaku można otrzymać od 280 do 300 kg nektaru. Największą wydajność ma facelia. Może wydać od 1000 do 1500 kg nektaru na hektar. Dorosłe drzewo lipy może np. wytworzyć tylko 5 kg nektaru. Ale nektar, to jeszcze nie miód. Nektar to około 90% wody. Żeby otrzymać miód pszczoły muszą odparować z niego tą wodę i go zagęścić. Robią to machając skrzydłami. Czasami proces ten odbywa się tak intensywnie, że z uli paruje.
Poza sadzeniem odpowiednich roślin można też w lecie stawiać poidełka dla pszczół.
Ile litrów miodu Pan zjada rocznie?
Oj, szewc bez butów chodzi. Ja zjadam go bardzo mało. Ale za to moja żona bardzo lubi miód. Potrafi zjeść litrowy słoik na miesiąc.
Czy ma Pan jakiś swój ulubiony miód?
Uważam, że nie ma złego miodu, że każdy jest smaczny. Natomiast warto zwracać uwagę na ich właściwości. Rzepakowy na trawienie, lipowy na przeziębienia, mniszkowy na żołądek, spadziowy reguluje pracę serca, obniża ciśnienie.
Co robiłby Pan, gdyby nie miał Pan pszczół?
Nie mam pojęcia. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Zanudziłbym się chyba. Myślę, że pszczoły trzymają mnie w ryzach i utrzymują przy zdrowiu. Chociaż tak duża liczba uli jaką opiekuję się teraz mocno mnie obciąża. Mam prawie 70 lat, a prowadzenie tak dużej pasieki jest niezwykle wymagające. Dlatego planuję sprzedać część uli na wiosnę.
Co jest dla Pana sukcesem?
Po prostu to, że jest się pszczelarzem. Uważam, że to piękna pasja i powód do dumy. Cieszy mnie też to jak inni pszczelarze pytają mnie o rady, jak moje doświadczenie jest dla nich cenne. Można powiedzieć, że kiedyś była moda na pszczelarstwo, później trochę ta moda osłabła, ale w ostatnim czasie wydaje mi się, że znowu staje się to popularne. Ludzie zakładają pasieki nawet hobbystycznie, stawiają kilka uli przy domu i traktują to jako zajęcie w wolnym czasie. Pszczelarstwem zajmuje się też coraz więcej kobiet. Uważam, że świetnie prowadzą pasieki.
Ma Pan jakiś następców?
Mam tylko jednego wnuka, ma dopiero pięć lat i na razie jest za mały, żeby uczyć go pracy przy pszczołach. Mówi, że chciałby już wziąć pszczoły i zacząć hodować. Ale to na razie takie dziecięce marzenia i nie wiadomo, czy przerodzą się w prawdziwą pasję.
Czego by Pan sobie życzył dla siebie?
Zdrowia, zdrowia. Chyba tylko tyle. Chciałabym jak najdłużej pozostać sprawny i jak najdłużej zajmować się pasieką. Mówi się, że wraz z pszczelarzem umierają pszczoły. I taka niestety jest prawda. Pszczoły miodne potrzebują opiekuna na stałe.