Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
przepraszamy, kwartalnik w budowie | kwartalnik

OdbudowADHD

Spojrzenia
Czyli jak zmienia się życie po diagnozie zespołu nadpobudliwości psychoruchowej, lub tak właściwie: zaburzenia deficytu uwagi z hiperaktywnością.

Mieliście w szkole dzieciaka z ADHD?

Ja miałem, i nie mam tu na myśli siebie. W tamtych czasach nie podejrzewałem nawet, że to może mnie dotyczyć. Kolega z klasy wyżej wspinał się po rynnie na trzecie piętro, często zaczepiał innych w agresywny sposób. Chyba nigdy nie widziałem, żeby po prostu siedział. Wszystko zawsze robił szybko, gwałtownie, bezmyślnie…

I tak właśnie ja, i całe moje otoczenie, zderzyło się z konceptem ADHD. Niemożliwe do upilnowania, niegrzeczne, rozbrykane dzieci. „Najlepiej ich unikać, bo jeszcze stanie ci się krzywda”, „nie mogą usiedzieć w miejscu”, „lepiej ich nie prowokuj!”.

Ja za to nie mogłem być bardziej inny. Raczej bezkonfliktowy dzieciak, tylko czasem „pyskuje” nauczycielom, gdy niesprawiedliwie traktują mnie lub innych. Na przerwach z nosem w książce, na lekcjach zresztą też. Zadania domowe rozwiązywane w czasie ich sprawdzania, obgryzione paznokcie i przeżute długopisy.

Moje zachowania nie miały przecież nic wspólnego z ADHD!!!

Lata później, przeglądając Instagrama, którąś już godzinę z rzędu, trafiam na post o ADHD. Coś o prokrastynacji albo jedno z tych nagrań gdzie lecą 3 piosenki naraz. Podnoszę się z kanapy, wybieram się na papierosa i filiżankę kawy. Materiały tak jakby o mnie. W końcu mam problem z dokończeniem zadań, domowymi obowiązkami, a mój pokój wygląda, jakby przeszedł przez niego huragan.

Od tego momentu mijają trzy lata. Pomimo sporej biblioteki postów, infografik i różnych materiałów, które odzwierciedlają moje doświadczenia, a także silnego przekonania, że to właśnie ADHD, wizyta u specjalisty wydaje się niemożliwa. Za każdym razem pokonuje mnie fala lęku i niepewności, która paraliżuje jakiekolwiek działania. Umawianie się do lekarzy trafia na długą listę symptomów potwierdzających moje podejrzenia…

Odbudowa

Stało się. Do psychiatry, po długiej rozmowie, umówiła mnie moja dziewczyna. Wizyta przebiega w atmosferze zrozumienia, dostaje do wypełnienia test, a miła pani stwierdza, że widać u mnie typowe zachowania związane z ADHD. Niedługo później usłyszałem wreszcie diagnozę. Dostałem leki – które mają pomóc mi w walce z symptomami – i kontakt do terapeutki, która pomoże mi poukładać życie na nowo.

Ulga. To jedno słowo opisuje moje odczucia z całego procesu. Powoli cichną wewnętrzne wyrzuty, więc zrzucam z barków ciężar, noszony od lat. Jeszcze w czasie wypełniania testu przypominała mi się krytyka, którą słyszałem całe życie. Leniwy, za ambitny, bujający w chmurach, chamski, pyskaty, nie umiejący się dostosować. Teraz rozumiem, lepiej niż kiedykolwiek, skąd biorą się takie komentarze. Mam świadomość, że opisują moje zaburzenie, a nie mój charakter. Przyszedł czas, by spojrzeć na życie z nowej perspektywy. Odbudować je na fundamentach, które uwzględnią moją odmienność, zamiast podejmowania szaleńczych prób wpisania się w „normalność”.

W poniższych akapitach znajdziecie opis moich doświadczeń wraz z przemyśleniami na temat szukania rozwiązań, które uwzględniają symptomy ADHD. Mam nadzieję, że dostarczą cennych wskazówek i przemyśleń, lub chociaż odrobinę uśmiechu.

Autentycznie nie pamiętam

Gdzie zostawiłem telefon? Przecież nie wyjdę bez… no tak, cały czas trzymam go w ręce. Z nawyku oklepuje kieszenie spodni i kurtki. Portfel, klucze, zapalniczka… Wszystko jest? No to w drogę!

Kluczyki do samochodu zostały na szafce z butami, odłożyłem je tam trzy minuty wcześniej, „żeby nie zapomnieć”.

Z moją pamięcią jest trochę jak ze światełkiem w lodówce. Za każdym razem, kiedy otwieram drzwi, zapala mi się w głowie żaróweczka. Widzę dokładnie ile zostało mi jogurtów, że sera wystarczy na jeszcze cztery tosty, więc trzeba dokupić.

Zamykam drzwi i… puf, zgasła. Ile trzeba tej szynki?

Z trudem brnę przez artykuł naukowy. Nie jest on wyjątkowo ciekawy ani specjalnie przyjemny do czytania, jednak potrzebuję przyswoić zawartość na następne zajęcia. Przewracam stronę, licząc, że ten akapit zmierza ku końcowi.

Ale o czym tak właściwie jest ten rozdział?

Fundamenty

Na kiepską pamięć krótkotrwałą nie ma leku ani złotej rady. Każdy działa we własnym, mniej lub bardziej efektywnym systemie. U mnie pierwszym krokiem w poradzeniu sobie z zapominalstwem było przede wszystkim wybaczenie sobie i zaakceptowanie, że problem faktycznie jest poważny i potrzebuję pomocy.

Poinformowałem najbliższych o tym, jak wygląda moje doświadczenie i poprosiłem o wsparcie. Wspólnie docieramy powoli do rozwiązań. Nad drzwiami wisi tabliczka z przedmiotami must have, na stoliczku kawowym znajduję karteczki z zadaniami, o które prosiła mnie dziewczyna.

Moja pamięć podręczna, półka – jak o niej myślę – niestety nie należy do najszerszych. Gdy mam zbyt dużo na głowie, niektóre rzeczy po prostu spadają z mebla w otchłań zapomnienia. Staram się zapisywać wszystko, co przyjdzie mi do głowy, im szybciej tym lepiej. Dużą pomocą okazują się tu – o zgrozo – planery, z którymi nie lubiłem się całe dotychczasowe życie. Zamiast odkurzać notesy i kalendarze postanowiłem tym razem spróbować czegoś nowego i zbudowałem spersonalizowany do moich potrzeb system notatek w programie Notion. Jak dotąd działa, ale jak długo nie wie nikt…

Dobra, zaraz się wezmę

W moim pokoju zawsze znaleźć można stosy. Stos rzeczy „do naprawy”, stos „to trzeba przeczytać”, stosy naczyń na później… Oprócz tego na podłodze znajdują się trzy stosy ubrań: te do poukładania, te do prania i… te „półbrudne”. Cały koncept zasługuje na osobny artykuł, mam już nawet draft, ale jakoś nie mam teraz weny.

Odłożę go na, coraz większą kupkę „do zrobienia”…

Problem z karteczkami jest wielowymiarowy. Czy zapisać wszystko na jednej kartce, wiedząc dobrze, że już za niedługo będzie cała pokryta skreśleniami, komentarzami i datami o coraz mniejszej czcionce. Czy może poświęcić całą kartkę na każde zadanie, w konsekwencji zajmując ponad połowę biurka kolorowymi cegiełkami?

Tak czy siak, karteczki szybko stają się jedynie elementem dekoracyjnym, a ich zawartość w magiczny sposób nie dociera do mnie, nawet gdy zasłaniają mi część ekranu.

Silne ściany

Dysfunkcję wykonawczą ciężko opisać osobie, która nigdy jej nie doświadczyła. Gdy opowiadam o swoich doświadczeniach, często spotykam się z reakcjami „mi też się nie chce” lub poradami w stylu „po prostu musisz zacisnąć zęby i wziąć się do roboty”. No cóż, próbowałem nie raz i jednymi skutkami były: nienawiść do samego siebie, poczucie bezsilności i braku kontroli nad własnym życiem. Nie, to nie jest kwestia motywacji, ani umiejętności czy wiedzy.

W walce z prokrastynacją zdecydowanie pomagają leki na ADHD. Wspomagają one inicjowanie oraz zmianę zadań, ukierunkowują myśli pozwalając na dłuższe chwile skupienia. Nie są jednak pełną odpowiedzią na problem, a raczej tymczasową pomocą, która umożliwia szukanie innych rozwiązań.

Jeszcze przed diagnozą ADHD starałem się wprowadzić w moim życiu dwie zasady, dzięki którym udawało mi się wykonywać choć część obowiązków i zadań. Po pierwsze reguła trzech minut, zgodnie z którą: jeżeli coś ma zająć mniej niż chwile, to należy to zrobić od razu. Wynieść śmieci, umyć zęby, wysłać wiadomość. Po drugie i chyba ważniejsze: podążanie za dopaminą – czyli wykonywanie zadań, które chce zrobić, zamiast rozpaczania nad zaległymi sprawami. Nie jest to idealne rozwiązanie. Często prowadzi do zaniedbania ważnych rzeczy, ale pozwala zdjąć nieco presji, i w okresach wysokiego stresu zająć się czymkolwiek.

Hyperfocus lub magiczna siła

W pełni zaabsorbowany przeglądam dokumentację biblioteki w Pythonie. Nie programowałem od zeszłego roku, lecz dziś rano wpadł mi do głowy świetny pomysł na prostą grę. Zapomniałem o śniadaniu i obiedzie, a pęcherz – coraz dobitniej – wysyła mi informację, że dawno nie byłem w łazience. Ale tego dnia szkoda mi czasu na cokolwiek innego niż aktualny projekt. Z resztą, tak produktywny nie byłem od tygodni.

Gra po parunastu godzinach intensywnej pracy wygląda całkiem nieźle. Przydałoby się jeszcze poprawić kilka błędów, ale raczej nigdy do tego nie dojdzie, chyba że przyjdzie kolejna fala magicznej motywacji.

Studiowałem to na YouTube. W ten sposób odpowiadam na pytanie, jakim cudem mam wiedzę z tak ogromnej ilości tematów. Nie jest to do końca prawda. Wielkim wsparciem jest wysoka umiejętność rozpoznawania schematów i dedukcja, która pozwala mi na domyślanie się odpowiedzi. Godziny spędzone na oglądaniu wideo o przeróżnej tematyce dostarczają za to podstaw i faktów, na których opieram moje domysły.

Brzmi bardzo przydatnie, szkoda że zamiast tematu mojej pracy dyplomowej, aktualnie studiuje na YouTubie mechaniki gry, w którą prawdopodobnie nigdy nie zagram.

Szczelny dach

Po co radzić sobie z hyperfocusem? Przecież brzmi to jak przydatna umiejętność. Super moc zarezerwowana dla osób z ADHD. Niestety realia nie są tak kolorowe, jak może się wydawać. Po pierwsze: nie da się wybrać kiedy, ani na czym, się skupię. Rzadko zdarza się, że temat pokrywa się z tym, co aktualnie powinienem robić. W dodatku w stanie hyperfocusu zapominam o swoich podstawowych potrzebach.

W radzeniu sobie ze skutkami magicznej mocy, najważniejsze jest otoczenie. Łatwiej zadbać o jedzenie i picie, kiedy mam je pod ręką. Przerwy okazują się możliwe, jeśli zaplanuje je z wyprzedzeniem i ustawie alarm w telefonie. Całą pracę staram się dokumentować, co ułatwia mi powracanie do niej, kiedy hyperfocus minie.

Dlaczego słyszę prąd w gniazdku?

Po wyjątkowo nużącym dniu na uczelni wracam wreszcie do domu. Siadam na kanapie, wyciągam notatki na jutrzejszy egzamin i rozpoczynam lekturę. Nie idzie mi najlepiej. Słowa rozmazują się przed oczami, zapominam kontekstu w połowie zdania, a w dodatku z okolicznego gniazdka wydobywają się dźwięki porównywalne do brzęczenia komara nad uchem. Całość wprawia mnie w stan rozdrażnienia. Czuje nagłą potrzebę ruchu, zajęcia się czymkolwiek innym, tylko nie tymi nudnymi notatkami.

Nie jest to dla mnie nic nowego. Niestety w tym stanie jakakolwiek nauka nie jest możliwa, a zaciskanie zębów wcale nie pomaga.

Siedzę na wykładzie. Policzyłem już krzesła lampy i proporcje. Cały czas trzęsę noga i wystukuje cicho rytm piosenki, która leci mi w głowie. Profesor mówi ciekawie i słucham go z zaangażowaniem, ale zwyczajnie mi to nie wystarcza. Ciągle szukam nowych sposobów, żeby uspokoić natłok myśli zupełnie niezwiązanych z tematem omawianym na sali.

Przestrzenie liniowe, zakupy na obiad, nowy układ mebli w salonie. Wszystko. Wszędzie. Naraz.

Ocieplanie

Głównym sposobem radzenia sobie z ADHD jest wyregulowanie systemu nerwowego. To właśnie dysregulacja zaostrza objawy i utrudnia funkcjonowanie. Nie jest to oczywiście proste, ale jak najbardziej możliwe. Wraz z poznaniem siebie i swoich potrzeb odkrywam coraz więcej zdrowych sposobów dbania o układ nerwowy.

Czasem pomaga ciepły prysznic, czasem krótki spacer lub kubek herbaty. Słuchawki douszne pozwalają mi odciąć się od szumu otoczenia, a gdy nie mam ochoty na muzykę, piosenki zastępuje white noise lub zwykłe zatyczki do uszu. Sport, choć ciężko mi się do niego zmotywować, uwalnia mnie od codziennych zmartwień i pozwala lepiej przygotować się na nadchodzące wyzwania.

ADHD czyli najbardziej bagatelizowane zaburzenie

Zaburzenie dotyka ponad 6% dorosłych[1] na całym świecie. Nie jest przeszkodą nie do pokonania, ale czymś na całe życie.To wyzwanie, którym można skutecznie zarządzać przy odpowiednim wsparciu i zasobach. Akceptacja swoich mocnych stron, poszukiwanie pomocy i kształtowanie pozytywnego podejścia umożliwiają nie tylko przetrwanie, ale także przekształcenie tej podróży w okazję do rozwoju i osiągnięć.

Nie wahaj się szukać pomocy, jeśli widzisz u siebie lub swoich bliskich objawy ADHD. Profesjonalna pomoc nie tylko dostarcza konkretne narzędzia do zarządzania objawami, ale również zapewnia wsparcie emocjonalne i psychospołeczne. To ważny krok na drodze do pełniejszego zrozumienia samego siebie i efektywnego radzenia sobie z wyzwaniami, jakie niesie ADHD.

Przypisy:
1. Peige Song, Mingming Zha, Qingwen Yang, Yan Zhang, Xue Li, Igor Rudan, The prevalence of adult attention-deficit hyperactivity disorder: A global systematic review and meta-analysis. „Journal of Global Health”, 2021, nr. 11, https://doi.org/10.7189/jogh.11.04009.

Grafika: Patrycja Gołdyś