W dniach od 30 kwietnia do 4 maja w polskim i czeskim Cieszynie odbędzie się 27. Przegląd Filmowy „Kino na Granicy”. Poza filmami z krajów Europy Środkowej uczestnicy będą mieli okazję zapoznać się także z literaturą pochodzącą z tego regionu. O kulisach wydarzenia, programie literackim oraz haśle tegorocznej edycji, a także o tym, jak interpretują je zaproszeni twórcy, opowiedziała mi Teresa Drozda, współautorka programu „Literatura na Granicy”, dziennikarka, miłośniczka teatru, piosenki i literatury czeskiej, a także autorka podcastu „Drozdowisko”.
Lilianna Skut: Skąd wzięła się „Literatura na Granicy”, jak narodziła się idea festiwalu? Od tego chciałabym zacząć, bo z tego, co wiem, „Literatura na Granicy” ma już swoją ósmą edycję, a „Kino na Granicy”…
Teresa Drozda: …dwudziestą siódmą. Nie było mnie przy narodzinach idei, jaką jest „LnG”, natomiast film i literatura, podobnie jak teatr i literatura, to naczynia połączone. Twórcy filmowi karmią się literaturą. Słowem. A więc pracą pisarzy czy reporterów. I w tym sensie obecność literatury na tak ogromnym festiwalu, jak „KnG”, jest czymś naturalnym. Dajemy widzom odskocznię i dodatkowe konteksty. W programie filmowym co roku są obrazy nawiązujące do tematów poruszanych w danym roku w sekcji literackiej. I te filmy są w programie specjalnie zaznaczone. W tym roku to aż 24 tytuły – filmy dokumentalne i fabularne – wśród których są na przykład węgierski „Syn Szawła”, czeska „Kraina cienia” czy polska „Kuracja”.
LS: Myślę, że to słuszna i na pewno potrzebna idea, żeby przy przeglądach filmowych znalazło się również miejsce dla literatury, zwłaszcza że sztuki takie jak teatr, film czy literatura zawsze szły ze sobą w parze.
TD: No właśnie, a teraz najczęściej bywają rozdzielone, prawda? Na „KnG” nie mamy jeszcze teatru, bo już by się nie zmieścił, chociaż w tym roku filmem otwarcia będzie arcydzieło czechosłowackiego kina niemego, film z 1921 roku zatytułowany „Przybysz z ciemności”. Jako taper wystąpi Leszek Możdżer, a wszystko odbędzie się w największym w Polsce kościele ewangelickim, który może pomieścić trzy i pół tysiąca widzów. Czyż to nie brzmi jak opis perfomance’u teatralnego?!.
LS: Właśnie te nieoczywiste połączenia sprawiają, że „Literatura na Granicy” staje się tak wyjątkowa. Jaka jest rola „LnG” w promowaniu literatury środkowoeuropejskiej w Polsce?
TD: Dotąd nie było w Polsce cyklicznego festiwalu, który by się skupił stricte na literaturze środkowoeuropejskiej, który czeskim, słowackim i węgierskim pisarzom dałby przestrzeń na to, żeby się spotkali ze swoimi czytelnikami, żeby dali się poznać – żeby mogli poznać nas. Żeby zobaczyli, że ich książki są tutaj czytane i żeby zainspirowali potencjalnych czytelników-widzów, którzy przyjeżdżają do Cieszyna na filmy.
„KnG” obejmuje cztery główne kinematografie – Węgry, Polskę, Słowację i Czechy – a „LnG” działa w tym samym obszarze. I z mojej perspektywy czytelnika i widza, a dopiero potem osoby współkreującej wydarzenie, to jest genialne, żeby te światy ze sobą połączyć. „LnG” przez osiem lat nieprawdopodobnie się rozwinęła. W tym roku zaplanowaliśmy dwadzieścia różnych spotkań, odwiedzi nas kilkudziesięciu autorów i tłumaczy. Jeśli dodać do tego sto pięćdziesiąt filmów pokazywanych w sześciu różnych miejscach obu Cieszynów, dziesiątki filmowych gości (aktorów, reżyserów, scenarzystów, producentów) i kilka koncertów – to pięciodniowe „Kino na Granicy” należy zaliczyć do największych multidyscyplinarnych festiwali w tej części Europy.
LS: Rzeczywiście imponujące, ale wróćmy do literatury.
TD: Zapewne doskonale Pani wie, że literatura środkowoeuropejska, ze szczególnym uwzględnieniem literatury czeskiej i słowackiej, jest w Polsce obecna i czytana. Mamy wydawnictwa, które specjalizują się w jej publikowaniu, które wyszukują naprawdę znakomitych autorów i znakomite książki. I często są to nazwiska, które dopiero „zaczynają być”. Wydawcy decydują się pokazywać autorów dotąd w Polsce nie znanych, a dzięki ich odwadze my – czytelnicy – możemy sobie znaleźć nowego Hrabala czy Haška. Gościem tegorocznej „LnG” będzie na przykład Jaroslav Rudiš, w tej chwili jeden z najpopularniejszych czeskich pisarzy, ale też jest jeden z najpopularniejszych czeskich pisarzy w Polsce. Bestsellerowa Alena Mornštajnová, wpada do nas na jeden dzień, przerywając trasę promującą jej najnowszą powieść „Čas vos”, która właśnie ukazała się w Czechach. My zaprezentujemy jej „Las w domu” – mroczną opowieść o dzieciństwie i sztafecie traum, która idealnie wpisuje się w temat „Złej pamięci”. Przełożyła tę powieść Anna Maślanka, o której jeszcze powiem!
LS: O, właśnie! „Zła pamięć” – hasło tegorocznej „LnG” – to bardzo intrygujące, ale też wieloznaczne określenie. Skąd wziął się pomysł na ten temat i jakie jego aspekty chcieliście szczególnie podkreślić?
TD: Pomysł pochodzi oczywiście z literatury, która podejmuje zagadnienia zarówno indywidualnych, jak i zbiorowych traum. I takich książek jest coraz więcej. Pisarze sięgają do swoich doświadczeń, ale także do historii swoich rodzin – rodziców, dziadków, pradziadków. Pokazują życie jednostki na tle Wielkiej Historii, na którą ma się znikomy wpływ, a która determinuje wybory i los w ogóle.
Coraz częściej mówi się o tym i potwierdzają to badania naukowe, że dziedziczymy traumy, lęki czy pewne pozornie irracjonalne zachowania. Dziedziczymy po rodzicach, ale też po dziadkach i innych przodkach. Nieprzepracowane, nieopowiedziane rodzinne tajemnice czy tragedie dają o sobie znać – bo umówmy się: pięćdziesiąt czy siedemdziesiąt lat temu nikt żadnych traum nie przepracował. Co możemy z nimi zrobić teraz? Jak możemy się z nimi uporać? Jak bardzo przeszłość wpływa na teraźniejszość, a co za tym idzie, na przyszłość? Literatura stawia te pytania i szuka na nie odpowiedzi. My w Cieszynie zrobimy tak samo.
LS: W jaki sposób trauma – indywidualna i zbiorowa – jest obecna w twórczości tegorocznych gości? Jak łączy się z tematem przewodnim?
TD: Nie wiem, czy da się odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Gości dobieramy bardzo starannie, starając się jak najszerzej spojrzeć na temat. W tym sensie twórczość każdego z naszych bohaterów łączy się z tematem. Ale dam kilka przykładów.
Odwiedzi nas Mateusz Pakuła, autor dwóch głośnych książek: „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” oraz „Skóra po dziadku”. O tej pierwszej nie trzeba wiele mówić – to poruszająca opowieść o umieraniu i traumie, z którą trudno się zmierzyć, zarówno autorowi, jak i jego rodzinie. Pakuła napisał ją, by mówić o bólu głośno – i choć to historia bardzo osobista, każdy, kto ją przeczyta, niestety w pewnym momencie będzie w stanie się w niej przejrzeć. Natomiast „Skóra po dziadku” to wnikliwa opowieść o „złej pamięci” – o pogromie kieleckim z 1946 roku i jego długim cieniu, który wciąż kładzie się na współczesności.
Wspominany Jaroslav Rudiš napisał fenomenalną, doskonale wpisującą się w temat powieść "Ostatnia podróż Winterberga". Jej bohaterem jest blisko stuletni mężczyzna, który postanawia odnaleźć ukochaną, a jego podróż przez całą Europę, staje się, za sprawą bedekera z 1913 roku, swoistą podróżą w czasie. Jaroslav Rudiš opowiada o historii Europy Środkowej w sposób, w jaki w Polsce robimy to rzadko. U nas cezurą jest zazwyczaj hekatomba II wojny światowej, a Rudiš cofa nas do XIX wieku, do Austro-Węgier, wspaniale pokazując co zostało, co zniknęło i jak się zmieniło. Genialnie nakłada na mapę i pamięć filtr czasu. Ta książka jest absolutnie fascynująca i znakomicie pasuje do naszego tematu.
Pavol Rankov, słowacki pisarz, którego książka „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)” opowiada o relacjach między trzema chłopakami, kolegami z podwórka, którzy żyją na pograniczu, w środku Europy, a poznajemy ich w 1938 roku. Jeden jest Żydem, drugi Czechem, trzeci Węgrem. Czy muszę mówić dalej? To książka, która w 2014 zdobyła Angelusa - Literacką Nagrodę Europy Środkowej. To świetny przykład literatury pokazującej, jak historia wpływa na losy jednostki. Rankov właśnie wydał nową powieść – „Klinika” – w której ponownie podejmuje temat pamięci i naszego sposobu mierzenia się z trudnymi doświadczeniami.
Naszą gościnią będzie także Kateřina Tučková – niezwykle popularna czeska pisarka, której książki podejmują bardzo poważne, historyczne tematy, a pracę nad nimi autorka poprzedza wnikliwą kwerendą. Tučková napisała poruszającą powieść „Wypędzenie Gerty Schnirch” – o losach czeskich obywateli niemieckiego pochodzenia. Książka opowiada o wydarzeniach tuż po II wojnie światowej, gdy tysiące ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Wiele rodzin – także na Węgrzech czy Słowacji – było wtedy mieszanych; czasem wystarczyło tylko niemieckie nazwisko, by z dnia na dzień stać się wrogiem sąsiadów i państwa. Jej najnowsza powieść, „Bílá Voda”, przetłumaczona przez Julię Różewicz i wydana przez oficynę Afera, to monumentalna, blisko 800-stronicowa opowieść o siostrach zakonnych osadzonych w obozie pracy przez komunistyczne władze w latach 50. XX wieku. Książka prowadzi nas przez kilka planów czasowych, pozwalając spojrzeć na tę historię z różnych stron – i naprawdę zostaje w człowieku na długo.
Odwiedzi nas też Ján Púček – słowacki pisarz i dziennikarz, którego książka „Małe Karpaty. Włóczęga po prawdziwej i wymyślonej krainie” właśnie ukazała się w Polsce, nakładem wydawnictwa Czarne. Karpaty to kolejny region, który aż kipi od nieopowiedzianych historii – tych jasnych i tych mrocznych, zakorzenionych w pograniczu. To znów literatura, która uświadamia, jak bardzo inaczej wygląda pamięć, kiedy patrzy się z brzegu, a nie ze środka. Pogranicze ma własną, wyjątkową perspektywę – i właśnie dlatego jesteśmy „Literaturą na Granicy”. Bo tutaj pamięta się inaczej niż w Warszawie, Pradze czy Budapeszcie.
LS: Tworzenie programu przeglądu to praca, która wymaga nie tylko wiedzy, ale i wyczucia literackiego. Czy może Pani przybliżyć, jak wygląda ten proces w praktyce?
TD: Głównym kreatorem i pomysłodawcą całego projektu jest Andrzej S. Jagodziński, z którym razem z Anną Maślanką współpracujemy w ramach „LnG”. To on, jako znakomity tłumacz czeskiej i słowackiej literatury, jest absolutnie gwarantem jakości tego programu. Za sprawą Andrzeja możemy czytać takich autorów jak Josef Škvorecký, Václav Havel, Milan Kundera czy choćby Ján Púček. Andrzej jest naprawdę chodzącą encyklopedią literatury czeskiej i słowackiej – wie o niej wszystko. Ciągle tłumaczy i odkrywa kolejnych pisarzy, ale wraca także do tych, których już cenimy. My z Anną Maślanką, która jest bohemistką i tłumaczką czeskiej literatury, a także jej pasjonatką, pełnimy rolę „dopowiadaczy”. Andrzej dba o to, by w programie znalazła się poezja i non-fiction, my z Anią mamy tendencję do koncentrowania się na beletrystyce. Staramy się, żeby program był naprawdę różnorodny i ciekawy. Mam nadzieję, że to się udaje – bo kiedy w twórczym teamie spotykają się osoby patrzące z różnych perspektyw, ale zainteresowane tymi samymi tematami, rodzą się najlepsze pomysły.
LS: W programie znalazło się wiele debat i paneli poświęconych różnym aspektom literatury Europy Środkowej. Które z nich poleciłaby Pani szczególnie osobom, które dopiero się w niej zakochują?
TD: Na to pytanie naprawdę trudno odpowiedzieć, bo wszystko szalenie zależy od tego, czym się interesujemy – czy bardziej pociąga nas beletrystyka, czy może non-fiction. Historia czy współczesność. Proza czy poezja. Cały program jest tak ułożony, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Mamy m.in. codzienne duże debaty, w których staramy się zapewnić obecność przedstawicieli wszystkich czterech literatur: czeskiej, słowackiej, węgierskiej i polskiej. To rozmowy, które nie wychodzą od konkretnych książek, ale od szerszych tematów i wspólnych pytań.
Ja sama poprowadzę debatę non-fiction zatytułowaną „Blizny pamięci”. Wezmą w niej udział m.in. Jarosław Kurski i Karin Lednická – dziś jedna z najpopularniejszych czeskich pisarek, autorka trzytomowej sagi „Krzywy kościół”. To oparta na faktach opowieść o Śląsku Cieszyńskim, która wywołuje żywe dyskusje, bo dotyka trudnych i bolesnych tematów z historii regionu. Książka nie ma jeszcze polskiego przekładu, ale pierwszy tom ma się ukazać w sierpniu 2025 roku. Karin Lednická odwiedzi nas po raz pierwszy, ale jestem pewna, że do „Krzywego kościoła” jeszcze wrócimy. W debacie weźmie też udział Noémi Orvos-Tóth, węgierska psycholożka i autorka dostępnej po polsku książki „Los, który dziedziczysz. Jak się uwolnić od rodzinnych traum”. To idealna perspektywa do rozmowy o pamięci i nieprzepracowanej historii.
LS: Jakie są Pani nowe nadzieje związane z tegoroczną edycją, bo zapowiada się dużo ciekawych debat, dyskusji. Na co Pani najbardziej czeka?
TD: Bardzo, bardzo czekam na debatę zatytułowaną „Czy historia ma poczucie humoru?”. Pamięć jest zła, ale nie chcemy się skupiać wyłącznie na traumach. W literaturze i filmach często pojawia się motyw, w którym ludzie w tragicznych sytuacjach zaczynają się śmiać. Czasami czarny humor jest jedyną reakcją na niewyobrażalne zło. Panelistami będą wspominani już przeze mnie Katarina Tučkova i Pavol Rankov oraz Petr Stančik. Jego powieści, a po polsku mamy aż trzy – „Prawomił”, „Bezrożec” i „Młyn do mimii” – to szalone mixy historii i współczesności, przeinteligentne i dowcipne. Stančik jest mistrzem w ukazywaniu absurdów tragicznych sytuacji. Czekam, by go poznać.
LS: Czy zauważają Państwo, że wokół festiwalu tworzy się coś na kształt wspólnoty?
TD: „KnG” ma swoją wspaniałą publiczność – są osoby, które przyjeżdżają na festiwal od lat, ale też takie, które dopiero go odkrywają i zakochują się w nim. Muszę jednak powiedzieć, że my, jako „LnG”, przez tych osiem lat również dorobiliśmy się własnej, wiernej publiczności. Do Cieszyna przyjeżdżają osoby, którzy w ogóle nie planują oglądać filmów – tylko od rana, od 9:30 aż do 18:00, biorą udział w spotkaniach literackich, które proponujemy. To jest coś naprawdę niezwykłego. I to pokazuje też, że praca, pasja i energia, które w to wszystko wkładamy, przynoszą efekty. Że jest potrzeba istnienia dużego festiwalu literackiego, który skupia się na literaturach Europy Środkowej – prezentując ją poprzez powracające wątki, a nie kierując się wyłącznie zawartością księgarskich półek. Dlatego właśnie co roku wybieramy jakiś temat przewodni. To nie jest kwestia mody, raczej czegoś, co unosi się w powietrzu, czegoś, co autorzy wyczuwają, bo rezonuje z doświadczeniami ludzi wokół nich. I to jest piękne, że możemy je tu zestawić, że możemy je zauważyć – i spotkać się wokół nich co roku.
Pamiętam, jak kilka lat temu Jolanta Dygoś – szefowa „Kina na Granicy”, kobieta-wulkan, która razem ze swoją ekipą potrafi zapanować nad tymi setkami wydarzeń – powiedziała mi coś, co zostało ze mną do dziś. Martwiłam się wtedy, że nie uda mi się zobaczyć wszystkiego, co bym chciała, a ona powiedziała: „Słuchaj, film zawsze gdzieś obejrzysz – w kinie, na festiwalu, w streamingu, w telewizji. Ale z ludźmi już się nie spotkasz. Więc jeśli masz do wyboru świetny film i świetne spotkanie – zawsze wybierz spotkanie”. Trzeba to oczywiście ważyć, ale muszę powiedzieć, że naprawdę zapadła mi w pamięć ta rada i kieruję się nią planując sobie czas w Cieszynie.
Jak powiedziała Teresa Drozda, pogranicze to miejsce, gdzie wszystko wygląda trochę inaczej. I może właśnie dlatego warto spojrzeć na literaturę (i samych siebie) właśnie stamtąd. Tegoroczny program festiwalu można znaleźć tutaj: https://www.kinonagranicy.pl/pl/strona/8-literatura-na-granicy-hranici-2025.

Teresa Drozda – dziennikarka radiowa. Od 1992 do 2021 roku związana z Polskim Radiem, gdzie m.in. na antenach Jedynki, Trójki i Radia dla Ciebie prowadziła autorskie audycje poświęcone teatrowi, literaturze, historii polskiej rozrywki i piosenki literackiej. Pasjonatka kultury czeskiej. Znawczyni twórczości Jeremiego Przybory i redaktorka wydania jego „Dzieł (niemal) wszystkich” (2015 i 2016).
W lutym 2021 uruchomiła autorski i niezależny podcast o kulturze DROZDOWISKO, który dostępny jest bezpłatnie na wszystkich platformach streamingowych (YT, Spotify, Apple).
Podcast został nagrodzony KREATURĄ - nagrodą niezależnej kreacji (2022), a autorka zyskała miano "Podcasterki Roku" (2023). W 2024 roku otrzymała nagrodę im. Karoliny Beylin.
Jest współautorką teatralnych kanałów podcastowych, przygotowywanych dla Teatru Ateneum w Warszawie, Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu i Teatru Narodowego w Warszawie. Realizuje też nagrania dla WLOTu - podcastu Wydawnictwa Literackiego.
Z ciekawostek: w 2018 i 2021 roku w Czechach ukazały się płyty z jej piosenkami, a jedna z nich została nagrodzona Andělem – najważniejszą czeską nagrodą muzyczną.
Na FB funkcjonuje jako "Czeski kousek", "Chodzimy do teatru". "DROZDOWISKO" i pod własnym nazwiskiem.