Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility
Bajki dla Ukrainy

Stwór, bo stwory

PL Tekst
Wór, bo wory
twór, bo twory
potwór, bo potwory

Mantrowała matka córce, gdy ręce obydwu zwinnie uwijały się między krzaczkami nabrzmiałych od słońca jagód.

– Niech Ci to lepiej zapadnie w pamięci, bo dzieci niechętne do nauki porywają leśne trole!

Mała dziewczynka przewróciła na to tylko oczami, myśląc o tym, co wieczorem przygotują z nazbieranych owoców. Przed oczami jawiły jej się ciasta, bułki i wszelkiego rodzaju desery. Świat zawisł wokół tego wyobrażenia, natomiast dłonie pracowały samoistnie poddając się wyuczonym ruchom. Nagle wyczuła ona w palcach nieznajomy kształt, nie przypominający niczego, co wcześniej mogła dotykać. W tamtej chwili mrowienie rozeszło się po całym jej ciele, a na policzki wyskoczyły czerwone rumieńce. Świat stanął w miejscu i nagle zniknął, gdy dziewczynka upadła, tracąc przytomność.

Ocknęła się po kilku chwilach, lecz wszystko było jakby… większe i dziwne. Nad jej głową zamiast koron drzew zwisały ogromne jak dom jagody, a ich liście wybiórczo przepuszczały promienie świetlne na omszone runo leśne, które teraz wydawało jej się nieprzetartym labiryntem miękkości i wilgoci. Nagle stała się tak lekka, że mogła bez problemu poruszać się po delikatnym podłożu.

– Mamo, mamo! – dziewczynka krzyczała, nie dostając w odpowiedzi nic oprócz ciszy.

Zaczęła biec, szukać śladów, cały czas dziwiąc się temu, co się stało. Jednak na nic były jej starania. Usiadła więc i zapłakała. Po chwili szlochu, z pobliskiej trawy zaczął dobiegać jakiś szelest, a do niego wkrótce dołączył coraz intensywniejszy ruch.

Czy to idzie do mnie kamień? – pomyślała, przecierając ze zdziwienia oczy. Kamyk przesuwał się powoli w jej stronę przybierając coraz to nowe kształty, rozrastając się powoli o ręce i nogi, aż w końcu ze skulenia wyłoniła się też głowa. Przed dziewczynką stanął prawdziwy leśny troll! Na głowie jego kręciły się mszane loczki, a twarz zdobił wielki nochal i wyraźnie pełne zaciekawienia oczy.

– Kim jesteś i dlaczego płaczesz? – spytał równie, co ona przestraszony troll, a dziewczynka zaczęła zanosić się jeszcze większym płaczem. – Zgubiłaś się? Potrzebujesz pomocy?

Spróbował jeszcze raz, na co ona leciutko pokiwała głową, zachęcając go do dalszej interakcji. Zmieszany całą sytuacją stwór, podszedł do niej i okrył ją leżącym nieopodal liściem.

– No już, nie bój się, nic Ci nie zrobię. Jeśli chcesz możesz iść ze mną do mojej chatki, wszystko mi opowiesz i może uda mi się Tobie pomóc.

Z początku niechętnie, ale nie mając wyboru, dziewczynka powędrowała za idącym z wolna trollem, który to ni się toczył, ni kroczył w swojej ciało-kamienistej formie, zostawiając za sobą i jagody i miejsce, gdzie ostatni raz widziała mamę.

Stawiając kolejne kroki, rozglądała się na wszystkie znane już przecież przedmioty, lecz widziane teraz z innej perspektywy, spowodowanej zmianą rozmiaru. Bliski las stał się nagle najdzikszą dżunglą, a zwykłe konwalie zupełnie nowym, egzotycznym gatunkiem.

Wędrując w tym zadziwieniu, nie zauważyła nawet zbliżającego się wejścia do małej norki leżącej między korzeniami wielkiego dębu.

– Przepraszam, ale mam mały bałagan. Nie przejmuj się tym, jeśli możesz i czuj się jak u siebie – powiedział jej towarzysz, wprowadzając ją zachęcającym gestem do środka.

Norka była niewielka, aczkolwiek przytulna. Jej wnętrze oświetlały ciepłym blaskiem rozstawione tu i ówdzie świece, a w najodleglejszym zagłębieniu znajdowało się palenisko i wiszący nad nim gar. Została ona posadzona przy malutkim stoliku, na którym, nim skończyła rozglądać się dookoła, pojawiła się herbata. Podczas gdy ona raczyła się kojącym ciepłem napoju, gospodarz cały czas kręcił się, widocznie szykując jakiś posiłek.

– Proszę, częstuj się. Na pewno jesteś głodna – powiedział troll, kładąc przed nią półmisek wypełniony po brzegi jedzeniem. – Dzisiaj na obiad moja specjalność: potrawka chruściana i wędzony mech, nie chcę się przechwalać, ale niezły ze mnie kucharz.

Rzeczywiście, dziewczynka nie mogła zaprzeczyć i chociaż te nieludzkie potrawy nie wzbudzały zaufania, to już po chwili zajadała się nimi bez wytchnienia.

– Jak dobrze, że Ci smakuje! A teraz opowiadaj, jak to się stało, że Ty, ludzkie dziecko, znalazłaś się w świecie trolli?

Dziewczynka z wyraźnym smutkiem i tęsknotą opowiedziała mu całą historię, która jej się wydarzyła.

– Ojej, to naprawdę pech! Musiałaś trafić przez przypadek na jeden z magicznych tuneli międzyświatowych. To niezwykła rzadkość. Nikt nie wie, gdzie one się pojawią i jak szybko znikną. Hmm…, ale jest nadzieja! Ja, niestety, nie wiem, jak Ci pomóc wrócić do Twojego świata, ale domyślam się, kto może wiedzieć! Jak tylko skończysz jeść, wyruszamy w drogę!

Podskoczył z radości, obijając o siebie swoje kamieniste nogi, zarzucił na siebie pelerynkę z liścia i zaczęli iść razem do miejsca, w którym żaden człowiek jeszcze nie postawił nogi.

Wyszli z norki tylnymi drzwiami, prowadzącymi przez niemal niekończące się korytarze podziemnych przejść. Skręcali raz w lewo, raz w prawo, idąc za jakimś nieodgadnionym dla niej śladem. Po dłuższej chwili dotarli do celu. Znajdowali się w wielkiej sali, która emanowała niezwykłym blaskiem. Brało się to z faktu, że w sklepieniu i ścianach znajdowały się emitujące światło kamienie, tworząc coś na wzór podziemnych gwiazdozbiorów.

Pośrodku sali żywo dyskutowała grupa stworów, otaczając szczelnie największego z nich, z wyglądu przypominającego bardziej potężny głaz niż żywą poruszającą się istotę.

– Khm, Khm… – Usiłował zwrócić uwagę grupy jej towarzysz.

Gdy już ich dostrzegli, przestrzeń wypełniło milczenie pełne zaskoczenia, zdziwienia, ale też lęku. Ktoś odezwał się po chwili:

– Co tu robi ta dziewczynka?

– Skąd wziąłeś człowieka naszych rozmiarów?

Po tych pytaniach podniósł się chór głosów, które szybko zostały stłumione przez donośne słowo „Cisza!” wypowiedziane przez Wielki Głaz.

– Dajmy im odpowiedzieć.

– Dobry nasz Królu – rozpoczął troll – przechadzając się jak codzień po lesie, byłem świadkiem niezwykłego zjawiska! Stojąca obok mnie ludzka dziewczynka nagle z rozmiarów olbrzyma, prawdopodobnie z pomocą jednego z naszych świato-skoczków, zmaterializowała się w naszej rzeczywistości. Znalazłem ją, jak siedziała sama płacząc, to co miałem zrobić? Przecież nie zostawię biduli samej takiej, przerażonej… Wziąłem ją do siebie, nakarmiłem i przyprowadziłem tutaj. Wiem Panie nasz miłościwie panujący, że Ty znasz wędrówki gwiazd, planet i tajniki magii, o której myśmy nie słyszeli. Dlatego proszę Cię, czy chciałbyś pomóc mojej towarzyszce powrócić do domu?
Król zamyślił się na chwilę, a po jego wyrazie twarzy widać było, jak wiele myśli musiało siedzieć mu w głowie. Odchrząknął i rzekł:

– Pierwszy raz jest u nas człowiek… i do tego dziecko. Podejdź tutaj, przybyszko, daj mi się obejrzeć z bliska.

Dziewczynka nieśmiało, ze spuszczoną głową, spełniła skierowaną do niej prośbę.

– Proszę, proszę… Widzę tu potencjał. Zwinne ręce, szybkie nogi. Mogłabyś się nam przydać.

Na te słowa dziecko pobladło i zesztywniało w trwożnym napięciu.

– Ale… ja chcę do mamy… – zaszlochała, przypominając sobie przestrogi, którymi karmiła ją matka. – Nie jestem niegrzeczna, naprawdę. Obiecuję, że będę się uczyć pilnie, tylko pozwólcie mi wrócić do domu.

– Ach, no tak, te wasze obrażające nas historie – westchnął król. – Nie wierz we wszystko, co mówią. Jak widzisz, nasz dzielny brat pomógł Ci od razu, a Ty wciąż o nas źle myślisz. No dobrze… Pomożemy Ci wrócić, ale pamiętaj naszą dobroć, aby o naszym rodzaju więcej złych słów nie mówiono. My tu Zgromadzeni Bracia, odwrócimy dla Ciebie czas. W przeciwieństwie do was, ludzi, istniejemy od końca Waszego świata. Zrodziliśmy się ze zniszczenia, jakie zasialiście na tej planecie, aby powędrować czasem ku pierwotnemu lasowi. Żyjemy równolegle, tylko w odwrotnym biegu czasu, od końca do początku, przeniosłaś się tu, bo nasze czasy się zetknęły tworząc świato-skoczek. Dlatego mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę. Gdy już powrócisz, rób wszystko, aby zostawić swój świat lepszym. Widzieliśmy koniec was – ludzi. Bez szacunku do planety, na której żyjecie, nic po was nie zostanie, nawet kurz. Dlatego niech to przypadkowe spotkanie natchnie cię mądrością, która będzie miała moc odmienienia losu wielu istot.

Dziewczynka przejęta kiwnęła głową na znak zgody, a przykazanie to zakiełkowało w jej sercu przez mądrość i dobroć, która biła od Króla trolli.

– Dziękuję Ci bardzo, Królu, za Twoją pomoc, a przede wszystkim Tobie, Panie Trollu, że wbrew moim uprzedzeniom okazałeś mi serce i objąłeś opieką. Przyrzekam, że zrobię wszystko, aby chronić dobre imię troli, jak i mój dom – Ziemię. Nie chcę końca jagód, ciepła słońca, zapachu trawy wiosną. Będę dbać o to i starać się przy tym z całych sił. Obiecuję! – wykrzyknęła z entuzjazmem dziewczynka.

– Dobrze, już dobrze, dziecko. Ważne, żebyś się starała. Każde najmniejsze działanie ma znaczenie. Pamiętaj, że mały krok dla Ciebie, może być wielki dla świata – powiedział Król, kładąc swoją kamienną dłoń na jej włosach. – Dobrze, chłopcy! – zwrócił się do zgromadzonego tłumu.

– Zaczynajmy!

Trolle w okręgu, trzymając się za ręce, otoczyły dziewczynkę i zaczęły intonować swoją trollą magiczną melodię.

My leśne trolle, chodź lubimy hulanki i swawole
Magią się paramy, czas i świat przemierzamy.
Prosimy Cię lesie, co historię naszą niesiesz
O pomoc dla człowieka, niech od trolli on ucieka!
W tym momencie wszystko dookoła niej zaczęło wydawać się płynne i rozmazane. Czuła jakby unosiła się wciąż do góry i do góry w otaczającym ją nieładzie.

Z następnym mrugnięciem znowu znajdowała się w jagodowych krzewinkach, a do jej uszu dobiegł głos matki, prawiącej morały, które wcale nie ustały z powodu jej zniknięcia.


Wór, bo wory
twór, bo twory
potwór, bo potwory

– Mamo – odezwała się dziewczynka. – Nie potwory, tylko STWORY. Nie wszystko, co nieznane, jest straszne. A trolle naprawdę nie są złe, tylko bardzo pomocne i nie powinnaś nimi straszyć. A propos trolli, mam Ci naprawdę dużo do powiedzenia, włącznie z zadaniem, które może uratować nasz świat – dziewczynka oznajmiła z przejęciem.

Matka popatrzyła na nią ciekawie. Widząc błysk w oku córki uśmiechnęła się tylko, zauważając, że w jej dziecku budzi się mądrość większa niż znajomość reguł ortografii.